Były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zapewnił w czwartek przed komisją śledczą badającą tzw. aferę hazardową, że jego działania ws. ustawy hazardowej były zawsze zgodne z prawem i podyktowane troską o publiczne pieniądze. Zaprzeczył, by lobbował w interesie branży hazardowej. Uważa też, że b. szef CBA Mariusz Kamiński manipulował informacjami, by go zaatakować.
B. szef klubu PO mówiąc o manipulacji, której jego zdaniem dopuścił się b. szef CBA, tłumaczył, że polegała ona na tym, że Kamiński mówił, że Skarb Państwa może stracić 460 mln zł w wyniku rezygnacji z dopłat. Według b. szefa klubu PO, kwota ta jest "ponaddwukrotnym zawyżeniem błędnych skądinąd wyliczeń resortu finansów". Chlebowski powiedział, że b. szef CBA zrobił to, żeby epatować opinię publiczną wysokimi kwotami, "bez których nie można uszyć afery". "To pokazuje, że jego działania i wypowiedzi nie są przejawem troski o dobro wspólne, ale jest to wyraźny atak polityczny" - powiedział b. szef klubu PO.
Jak ocenił, Kamiński obok "ewidentnych kłamstw" i "nieuprawnionych oskarżeń" nie gardzi też "subtelnymi przekłamaniami".
"(Kamiński) potrzebuje do swojej teorii mojego niby konspiracyjnego spotkania w kompromitujących okolicznościach. Mówi nieprawdziwie, że 31 sierpnia 2009 umawiałem się przez pośredników na spotkanie. To nie jest prawda" - powiedział Chlebowski. Poinformował, że umówił się z Sobiesiakiem na spotkanie we Wrocławiu o godz. 15.30, dzwoniąc do niego z własnego, prywatnego telefonu. "Kamiński nie wspomniał o tym, bo nie pasuje mu to do teorii o przecieku" - powiedział.
"Gdybym miał wtedy jakąkolwiek wiedzę na temat akcji CBA, to (czy) dzwoniłbym do pana Sobiesiaka z własnego telefonu, umawiałbym się na cmentarzu, w miejscu publicznym (...) wiedząc, że i tak agenci będą w pobliżu tego miejsca?" - pytał Chlebowski.
Chlebowski zeznał, że na spotkanie 31 sierpnia o godz. 15.30 we Wrocławiu umówił się z Sobiesiakiem tego dnia rano. Jak mówił, dzwonił do niego z własnego telefonu komórkowego, gdy podróżował po Dolnym Śląsku swoim samochodem. Przyznał, że potem - jak mówił - "zmienił się jego kalendarz" i poprosił ich wspólnego znajomego - lekarza onkologa - by powiadomił Sobiesiaka o zmianie planów i przeniesieniu spotkania do Marcinowic (miejscem spotkania miała być stacje benzynowa). Bartosz Arłukowicz (Lewica) dziwił się, że Chlebowski umawia się na spotkanie osobiście, a o przeniesienie spotkania prosi pośrednika.
"Umówiliśmy się, że spotkamy się na stacji paliw. Ale w trakcie przyjazdu na miejsce spotkania uznałem, że pojadę na cmentarz" - mówił dalej. Przypomniał, że na tym cmentarzu pochowana jest jego siostra. Relacjonował, że kiedy kierował się w stronę grobu siostry, zobaczył Sobiesiaka. "Podeszliśmy do grobu mojej siostry, a po modlitwie, wracając do samochodu, odbyliśmy krótką rozmowę. To nie jest tak, jak powiedział pan Kamiński, że umówiliśmy się na cmentarzu, biegaliśmy między nagrobkami i rozmawialiśmy Bóg wie o czym. Gdybym chciał załatwiać jakieś sprawy z panem Sobiesiakiem, na pewno nie umawiałbym się w miejscu publicznym, które znajduje się przy głównej drodze krajowej Wrocław-Jelenia Góra" - zapewnił.
Dodał, że na spotkaniu 31 sierpnia 2009 r. nie rozmawiał z Sobiesiakiem o CBA i Totalizatorze Sportowym.
Na pytanie posła PO Jarosława Urbaniaka, o czym rozmawiał z Sobiesiakiem 31 sierpnia na cmentarzu, Chlebowski odparł, że "prawdopodobnie na temat Czorsztyna". "Chciałbym wyraźnie podkreślić, (...) że z tą sprawą nie miałem nic wspólnego. Nawet sugestie CBA, abym gościł gdzieś tam w Niepołomicach, w pięknym mieście niedaleko, rozmawiał z działaczami PO, to są insynuacje (...) wiem, że w tej sprawie prowadzone jest postępowanie i jestem pewny, że w tym postępowaniu okaże się, jaką rolę pełniła moja osoba" - powiedział.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.