Brytyjska firma ATSC sprzedała 20 krajom, w tym Irakowi, "bezużyteczne i niebezpieczne" wykrywacze ładunków wybuchowych - donoszą w sobotę brytyjskie media. Iracka policja i wojsko używają ich do przeszukiwania pojazdów i osób.
53-letni menedżer firmy ATSC Jim McCormick został w piątek aresztowany pod zarzutem popełnienia oszustwa. Według stacji BBC Irakijczycy zapłacili za te wykrywacze 52 miliony funtów szterlingów.
Urządzenie ADE-651 nie podpada pod kategorię technologii wojskowej i nie wymaga rządowej licencji na eksport. Niemniej ministerstwo ds. biznesu, wprowadziło zakaz jego eksportu do Iraku i Afganistanu, ponieważ może zagrozić życiu stacjonujących tam brytyjskich żołnierzy oraz ich sojuszników.
Okoliczności zawarcia transakcji pomiędzy ATSC a irackimi siłami bezpieczeństwa ma wyjaśnić specjalne dochodzenie brytyjskich służb. Osobne dochodzenie zarządził iracki rząd. ADE-651 trafiło też m.in. do Pakistanu, Jordanii i Libanu. Nie używa się go w żadnym państwie zachodnim.
W reportażu nadanym przez telewizję BBC2 McCormick twierdził, że jego urządzenie jest skuteczne i pozwala precyzyjnie wykrywać ładunki wybuchowe.
Broszura reklamowa ATSC twierdzi, że urządzenie jest zdolne wykrywać śladowe ilości substancji wybuchowych na odległość do 1 km na lądzie i do 3 km w powietrzu. Urządzenie ADE-651 składa się z anteny przymocowanej do ręcznego uchwytu i nie jest zasilane bateriami. W materiałach promocyjnych jest mowa o tym, że jedynym źródłem zasilania jest "energia statyczna użytkownika" - informuje BBC.
Do uchwytu urządzenia wkłada się plastykową kartę. Testy wykonane w laboratorium w Cambridge i pokazane w reportażu BBC wykazały, że jest to najprostsza karta elektroniczna, ogólnodostępna w sprzedaży za kilka pensów, nie posiadająca mikroprocesora, cyfrowej pamięci, ani zdolności przechowywania informacji.
Są obawy, że setki ludzi zginęły w zamachach bombowych, do których doszło, ponieważ "wykrywacze" niczego nie wykryły - wskazuje BBC.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.