S. Teresa w liceum była „metalówą” i sympatyzowała z anarchistami. Dzisiaj jej życie to modlitwa i praca w ciszy. Mówi, że jest szczęśliwa i że nie ma piękniejszego życia niż w Karmelu.
Gnieźnieński klasztor sióstr karmelitanek bosych. Nieco na uboczu, ale wciąż w granicach miasta, niedaleko krajowej „piątki”, którą codziennie w kierunku Poznania i Bydgoszczy mkną tysiące samochodów. Mur, brama, duży ogród, schludne krużganki.
– Kiedy tu przyjechałam nikt nie umiał mi powiedzieć, gdzie to jest. W końcu jakiś ksiądz wziął mnie za rękę i przyprowadził. Weszłam do tego domu i wiedziałam, że to jest moje miejsce i koniec, że wreszcie jestem tu, gdzie powinnam. Nigdy wcześniej nie rozmawiałam z żadną siostrą zakonną, nie chciałam z nikim rozmawiać, o nic pytać – wspomina s. Teresa.
W świecie ciszy
Każdy dzień w klasztorze ma ściśle ustalony rytm. Godzina 5.15 pobudka, 5.45 jutrznia, potem do Mszy św. o 7.30 modlitwa, dalej śniadanie, praca, modlitwa, obiad, czas na odpoczynek, znowu modlitwa i znowu praca. Po południu i wieczorem modlitwa, czytania duchowe, kolacja, rekreacja i znowu modlitwa.
– Kiedy człowiek żyje w świecie, przyzwyczaja się do samodzielności. Decyduje o tym, co zrobi, jak się ubierze, umaluje, jakich kosmetyków używa. A tu trzeba się dopasować. Kosmetyki dają, swoje ubrania trzeba oddać. To nie jest łatwe. Mówią człowiekowi, co i kiedy ma robić. Plan dnia jest tak wypełniany, że nawet szpilki się nie wciśnie. My się tu nie snujemy po korytarzach, lekkie, błogie i spokojne. Nasz dzień jest od rana do wieczora szczelnie wypełniony – uśmiecha się s. Teresa.
Cisza nocna w klasztorze zapada o 22.30. Tak naprawdę jednak nie zapada, a trwa, w ciągu dnia bowiem nieczęsto jest przerywana.
– Zasadniczo rozmawiamy tylko w czasie rekreacji. W ciągu dnia nasze milczenie nie jest jednak absolutne. Kiedy trzeba o coś zapytać, albo ustalić coś w związku z pracą, to się mówi. Oczywiście nie ma pogaduszek o pogodzie, o tym, że mi ciężko i potrzebuję się wygadać. Cały porządek dnia jest tak zorganizowany, by to milczenie nam ułatwić. Pracujemy oddzielnie, podczas posiłków słuchamy lektury, a na modlitwę spotykamy się w kaplicy, tam możemy czuć swoją obecność i być razem, choć bez rozmawiania – tłumaczy s. Joanna.
Siostry przyznają, że taki porządek dnia bardzo ułatwia życie. W ciszy, w codziennym rytmie pracy i modlitwy dostrzega się rzeczy, które zabieganemu człowiekowi umykają. Czasami trzeba po prostu do tego dojrzeć, dać sobie trochę czasu na zrozumienie.
– Wejście w ten rytm to był prawdziwy kosmos i odlot – wspomina siostra Teresa. – Od pierwszego dnia wiedziałam jednak, że to jest moje miejsce. Oczywiście wielu rzeczy musiałam się nauczyć. Siostry zaprowadziły mnie do chóru. Nie wiedziałam, co one robią i co ja mam robić. Patrzyłam na sąsiadkę i powtarzałam. W celi to już byłam szczęśliwa. Szokowały mnie i jednocześnie zachwycały wszystkie te zewnętrzne formy, choćby to, że do refektarza nie idzie się osobno, ale w procesji, od najmłodszej do najstarszej, recytując Psalm 51. Albo cała oprawa liturgiczna, wszystkie te ukłony, wstawania, wychodzenia lub to, że w refektarzu swoje sztućce i kubek wyciąga się dopiero na znak przeoryszy, a nie kiedy kto chce – opowiada s. Teresa.
– To wszystko bardzo ułatwia życie – dodaje siostra Joanna. – Gdyby tego nie było, życie tutaj przypominałoby chaos i stałoby się nieznośne. Czasami jednak potrzeba trochę czasu na to, by człowiek dostrzegł piękno takiego życia.
I zrozumiał, że to ma sens, że to mu służy i że cały ten zewnętrzny bałagan już nie przeszkadza i nie rozprasza – wtrąca s. Teresa.
– Kiedyś wstąpiła tu jedna siostra – opowiada s. Joanna. – Poszła do swojej celi i mówi: ojej, chyba zapomniały mi firanek powiesić. I położyć dywan. Była w szoku, że siostry nic nie przygotowały. Minął tydzień i nic się nie zmieniło. Ta skromność i ubóstwo charakteryzujące nasze życie może w pierwszej chwili szokować. Później staje się jednak bardzo bliskie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nowe, inwazyjne gatunki zwierząt coraz bardziej uprzykrzają życie mieszkańcom Portugalii.