Czołowi europosłowie, Niemiec Elmar Brok i Brytyjczyk Charles Tannock, skrytykowali w czwartek zmiany w ordynacji wyborczej na Ukrainie wprowadzone tuż przed niedzielną drugą turą wyborów prezydenckich i zaapelowali do UE o oficjalny protest w tej sprawie.
"Decyzja o zmianie prawa wyborczego pomiędzy pierwszą a drugą rundą wyborów prezydenckich wzbudza poważne obawy, że wybory są teraz narażone na naruszenia prawa i fałszerstwa, które mogą podważyć ich wynik" - napisali we wspólnym oświadczeniu Brok i Tannock, którzy są koordynatorami ds. polityki zagranicznej w swych grupach politycznych; Brok w Europejskiej Partii Ludowej, a Tannock w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
W komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego (PE) odbyła się w czwartek debata z ministrem spraw zagranicznych Hiszpanii Miguelem Moratinosem, na której poruszono problem wyborów na Ukrainie. Jak poinformowali Brok i Tannock, Moratinos odesłał zaniepokojonych sytuacją na Ukrainie europosłów do nowej szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton.
"Teraz to do niej należy, by pilnie podniosła tę kwestię i zaprotestowała przeciwko sposobowi, w jaki te wybory będą przeprowadzone i nadzorowane" - zaapelowali europosłowie.
W swym oświadczeniu poinformowali też, że nieobecny na czwartkowym posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych PE szef delegacji PE ds. współpracy z Ukrainą, polski europoseł Paweł Kowal (PiS), przyłącza się do ich protestu przeciwko zmianom w ordynacji wyborczej. Kowal należy do tej samej co Tannock grupy politycznej.
Zmiany w prawie wyborczym ukraiński parlament przyjął w środę, czyli cztery dni przed drugą turą wyborów. Nowelizację ordynacji poparli deputowani Partii Regionów Ukrainy, na której czele stoi kandydat na prezydenta Wiktor Janukowycz, lojalna wobec ustępującego prezydenta Wiktora Juszczenki część klubu Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona i komuniści. Zgodnie ze zmienioną ustawą decyzje lokalnych komisji wyborczych będą teraz prawomocne nawet w sytuacji, gdy nie będzie w nich kworum. Wcześniej potrzeba było do tego co najmniej 2/3 członków.
Wbrew apelom drugiej kandydatki w wyborach premier Julii Tymoszenko, znowelizowaną ustawę podpisał prezydent Juszczenko.
Tymoszenko uprzedzała wcześniej, że jeśli Juszczenko nie zawetuje nowelizacji, to wyniki wyborów mogą zostać sfałszowane. O chęć manipulowania rezultatami głosowania premier oskarżyła sztab Janukowycza.
"Jeśli ta ustawa wejdzie w życie i jeśli nie uda się nam zapewnić uczciwych wyborów prezydenckich, odwołamy się do narodu" - oświadczyła na konferencji prasowej w Kijowie szefowa rządu. "Nie pozwolę, by kraj powrócił do czasów, gdy o losie wyborów decydowała administracja państwowa" - podkreśliła Tymoszenko, ostrzegając, że w razie fałszerstw wyborczych wyprowadzi swych zwolenników na ulice.
O niewprowadzanie zmian w prawie wyborczym apelowali międzynarodowi obserwatorzy po pierwszej turze wyborów 17 stycznia, w których żaden z kandydatów nie uzyskał wymaganego ponad 50-procentowego poparcia. Tymoszenko, która w pierwszej turze uzyskała 25,05 proc. głosów zmierzy się w drugiej turze z Janukowyczem, popartym przez 35,32 proc. wyborców.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.