Na wokandę wraca sprawa wytoczona Antoniemu Macierewiczowi przez ITI za jego słowa o związkach tej spółki z wojskowymi służbami specjalnymi PRL i finansowaniu jej z FOZZ - orzekł w piątek Sąd Najwyższy.
SN uwzględnił kasację ITI, która wcześniej w obu instancjach przegrała cywilny proces wytoczony posłowi PiS i b. szefowi komisji weryfikacyjnej WSI. Teraz sprawą ponownie zajmie się Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Według ostatecznego wyroku SN, także i w tej sprawie to na pozwanym spoczywa ciężar wykazania, że jego działanie nie było bezprawne. Oddalając pozew ITI, sądy wcześniej uznały, że Macierewicz działał w granicach prawa i nie jako osoba prywatna, ale urzędnik państwowy. Podkreślały, że mówił o urzędowym dokumencie opublikowanym przez prezydenta, raporcie z weryfikacji WSI, który korzysta z domniemania prawdziwości.
Ponadto SN nakazał SA wzięcie pod uwagę wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który w 2008 r. uznał za sprzeczne z konstytucją m.in. pozbawienie osób opisanych w raporcie prawa do wysłuchania przez komisję, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie. Według adwokata ITI, po wyroku TK raport utracił te cechy dokumentu urzędowego, o których mówiły wcześniej sądy.
W ujawnionym w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego raporcie napisano m.in., że wywiad wojskowy PRL "podejmował wysiłki powołania firmy telewizyjnej". Celem powołania tego rodzaju firmy "miało być ułatwienie plasowania agentury na Zachodzie". Sygnowany przez Macierewicza raport podawał, że związany z wywiadem wojskowym szef FOZZ Grzegorz Żemek miał pod koniec lat 80. podjąć na zlecenie wywiadu rozmowy w tej sprawie z firmą ITI i reprezentującymi ją Janem Wejchertem i Mariuszem Walterem.
Po ujawnieniu raportu Macierewicz w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", pytany o dowody, że ITI powstał dzięki wojskowym służbom, zapewnił, że już je przedstawił i odesłał do zeznań Żemka (skazanego za aferę FOZZ; przyznał on, że był współpracownikiem wojskowych służb specjalnych - PAP). Na pytanie "gdzie papiery" na poparcie zeznań Żemka, Macierewicz odparł: "Dlaczego zeznania Żemka złożone pod przysięgą przed komisją nie są dla pani wiarygodne? Przypominam: gdyby kłamał, groziłoby mu osiem lat więzienia. A on mówi wyraźnie: były dwie dziedziny wykorzystywane przez wywiad do lokowania agentury na Zachodzie - międzynarodowy obrót produktami rolnymi i media. W związku z tym - zeznaje Żemek - polecono mu znaleźć ludzi, z pomocą których można było stworzyć koncern medialny. Znał Wejcherta, zwrócił się do niego. Zapytał centralę, czy Wejchert może być. Powiedziano mu, że już z nimi współpracuje i jest dobry. Zaczęli tworzyć koncern medialny. To jest nieinteresujące?".
Te słowa spowodowały pozwy ITI oraz założycieli polskiej filii tego luksemburskiego koncernu - Wejcherta i Waltera. Wszystkie pozwy żądały od Macierewicza przeprosin i wpłaty po 100 tysięcy zł na cel charytatywny. Zarzucały mu nadszarpnięcie reputacji spółki przez podanie nieprawdziwych informacji o niej i jej założycielach.
W kwietniu 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo ITI. Według SO, Macierewicz działał w granicach prawa jako urzędnik państwowy i mówił o urzędowym dokumencie. ITI odwołała się do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, zarzucając SO błędy, bo - jak twierdzili prawnicy spółki - Macierewicz w wywiadzie wykroczył poza raport i podał nieprawdę.
W grudniu 2008 r. SA prawomocnie utrzymał wyrok SO i oddalił apelację. SA nie znalazł rozbieżności między raportem i wywiadem. Według SA, słowa Macierewicza nie miały też charakteru "kategorycznych zarzutów".
ITI złożyła kasację do SN, domagając się powtórzenia procesu. Mec. Piotr Kruszyński, jeden z pełnomocników powodów, mówił w SN, że sądy m.in. nie wzięły pod uwagę wyroku TK. Pełnomocnik pozwanego mec. Marek Kurkowski chciał oddalenia kasacji.
SN uznał zarzuty kasacji za zasadne. Jak mówiła sędzia SN Barbara Myszka w ustnym uzasadnieniu wyroku, SA "wyszedł z kilku błędnych założeń". Podkreśliła, że w tej sprawie chodzi nie tyle o kwestię domniemania prawdziwości dokumentu urzędowego, ale oświadczeń w nim zawartych.
Według SN, powstaje pytanie o zakres tzw. treści zaświadczającej zawartości raportu, który SN przyrównał pod względem charakteru dokumentu urzędowego do uzasadnienia wyroku sądu lub protokołu rozprawy. Sędzia dodała, że domniemanie prawdziwości dotyczy zatem samego takiego dokumentu, ale nie np. tego, czy opisane w nim zeznania świadka przedstawiają "rzeczywisty stan rzeczy". "To należy odnieść też i do raportu" - podkreśliła sędzia Myszka.
Dlatego też - zdaniem SN - ciężar wykazania, że działanie pozwanego nie było bezprawne, spoczywa na nim samym, a SA "odwrócił ciężar dowodu".
Ponadto SN uznał, że SA musi ustosunkować się do wyroku TK ws. raportu - "jakie ma on znaczenie dla oceny, że działanie pozwanego nie było bezprawne". "W tej sprawie dużo trzeba zrobić od początku" - zakończyła sędzia.
Wielkie znaczenie tego orzeczenia dla wszystkich procesów o raport WSI podkreślił w wypowiedzi dla PAP radca prawny ITI Paweł Zagajewski. "SN uznał, że nie jest dopuszczalne obciążenie spółki ITI ciężarem dowodu na okoliczności, których nie ma ona możliwości udowodnić" - ocenił. "To znaczenie daleko wybiegające poza ten proces" - dodał. Wyraził nadzieję, że SA wyda wyrok na korzyść ITI.
Macierewicz powiedział PAP, że wyrok SN ocenia "pozytywnie dla umocnienia prawnej roli raportu". Jest też przekonany, że SA potwierdzi "urzędową moc raportu w innym wymiarze niż stenogramu posiedzenia sądu". "Traktuję orzeczenie jako korzystne, bo pozwalające w sposób jednoznaczny tę sprawę potwierdzić" - powiedział poseł PiS. "SA ma wyjaśnić, dlaczego mimo orzeczenia TK tak postanowił, jak postanowił" - dodał.
Wcześniej sądy prawomocnie oddaliły pozew Wejcherta (sprawa trafiła do SN, a choć powód niedawno zmarł, mogą kontynuować ją spadkobiercy). Pozew Waltera oddalono na razie w I instancji. Walter zeznawał, że ITI nie była przez nikogo finansowana, a on nie był tajnym współpracownikiem służb PRL.
W 2008 r. szef MON Bogdan Klich przeprosił Wejcherta, Waltera i grupę ITI za podanie w raporcie "nieuprawnionych, krzywdzących i podważających wiarygodność biznesową" informacji, iż współpracowali oni z wojskowymi służbami PRL. Był to wynik ugody zawartej w procesach wytoczonych przez nich MON za raport. Macierewicz nazwał to "działaniem na szkodę Skarbu Państwa", bo Klich zawiera ugodę z ludźmi, z którymi on sam wygrywa procesy. Wtedy szef MON wstrzymał zapowiadane przeprosiny innych osób z raportu.
Niedawno Macierewicz wygrał prawomocnie proces, jaki TVN wytoczyła mu za słowa, że "z państwowej kasy dobrowolnie finansuje się TVN". Macierewicz mówił, że krytykował tylko ministra obrony Bogdana Klicha, który zapłacił z państwowej kasy za przeprosiny ITI.
Trwają procesy wobec MON za raport; kilka osób uzyskało już sądowe przeprosiny. Macierewicz wygrywa sprawy jemu wytaczane. Sądy uznają, że chcąc obalić domniemanie prawdziwości raportu, powodowie musieliby dowieść, że nieprawdziwe są dane, które były podstawą jego ustaleń. Śledztwo w sprawie domniemanego przekroczenia uprawnień przez autorów raportu prowadzi warszawska prokuratura.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.