Wytoczenie kolejnych procesów osobom, które obrażały ją i jej rodzinę, zapowiedziała w piątek w Katowicach Alicja Tysiąc. Nie sprecyzowała, kogo zamierza pozwać. Zadeklarowała, że ma siłę, by dalej walczyć - także w imieniu innych szykanowanych kobiet.
W piątek katowicki sąd apelacyjny odroczył do 5 marca ogłoszenie wyroku po rozprawie odwoławczej w procesie o ochronę dóbr osobistych, który Tysiąc wytoczyła redaktorowi naczelnemu "Gościa Niedzielnego" i wydawcy tego tygodnika. Po rozprawie Tysiąc i aktywistki popierających ją środowisk feministycznych zorganizowały briefing prasowy.
"Będą jeszcze, będą, szykują się" - odpowiedziała Tysiąc na pytanie dziennikarzy, czy to ostatni proces w jej sprawie, czy będą jeszcze kolejne. Pytana, przeciw komu zamierza je wytoczyć, odparła, że "są to osoby, które również obrażały jej godność osobistą i jej rodzinę" - jak zaznaczyła - nie tylko związane z Kościołem.
"Myślę, że nie walczę tylko dla siebie, myślę, że walczę dla wielu kobiet. Muszę znaleźć siłę, żeby nie pozwolić, by takie kobiety jak ja były szykanowane przez różne środowiska" - wyjaśniła. Dodała, że z perspektywy czasu swoją sprawę prowadziłaby w ten sam sposób. "Nie złamałam żadnego prawa" - podkreśliła.
Tysiąc zapowiedziała, że - jeżeli jej zdrowie pozwoli - 5 marca przyjedzie na ogłoszenie wyroku. Jej pełnomocnik mec. Marcin Górski mówił, że jego klientka czeka na wyrok w napięciu. "W dużym napięciu, nie wiem, jak ja przeżyję do tego 5 marca" - wtrąciła Tysiąc.
"Jest to szalenie istotna sprawa dla niej i dla jej bliskich. () Mamy nadzieję, że będzie to istotny dla Polski wyrok, bodaj pierwszy wyrok w sprawie mowy nienawiści" - zaznaczył Górski.
Tysiąc dziękowała za wsparcie i życzliwość kobiet z Polski i spoza kraju. "Powoduje to, że problemy moje i mojej rodziny są łatwiejsze do zniesienia" - wyjaśniła. Poinformowała też, że włączyła się w akcję walki z przemocą wobec kobiet prowadzoną m.in. przez Fundację Feminoteka.
Podczas briefingu swoje poparcie dla sprawy Tysiąc deklarowały przedstawicielki ruchów i stowarzyszeń, m.in. ze Światowego Marszu Kobiet, Kobiet w Czerni czy Europejskiej Inicjatywy Feministycznej. Na piątkową rozprawę przyjechały one m.in. z: Grecji, Francji i Niemiec.
Jak podkreślały aktywistki, wspierając Tysiąc, nawołują jednocześnie do umożliwienia Polakom swobodnego wypowiedzenia się ws. aborcji np. w drodze referendum, sprzeciwiają się zagrożeniom dla praw kobiet wynikającym z postaw fundamentalistycznych i opowiadają się przeciw mieszaniu prawa kanonicznego ze świeckim.
Christiane Reymann z Europejskiej Partii Lewicy (Die Linke) zaznaczyła, że podziwia odwagę Tysiąc, która pozwała państwo polskie oraz Kościół katolicki, "robiąc to dla prawa kobiet do decydowania o własnym życiu i dla sprawy obrony godności kobiet, które przeszły aborcję lub miały mieć aborcję". "Tym sposobem Alicja jest także obrończynią demokracji, dlatego że tylko w demokracji takie prawa mogą się urzeczywistnić" - wskazała Reymann.
Sama Tysiąc, dopytywana, czy czuje na sobie presję związaną z włączeniem jej sprawy w szeroko pojętą walkę o prawa kobiet, wyjaśniła, że "nie czuje na sobie żadnej presji". "Wręcz jestem zadowolona, że wspierają mnie takie organizacje. Jest mi łatwiej to wszystko przetrwać" - zadeklarowała.
Ministerstwo gospodarki zagroziło, że zamknie organizacje, które nie zastosują się do nakazu.
W trudnej sytuacji zwierzak może szukać u nas wsparcia - uważa behawiorystka, Sylwia Matulewska.
Carter był 39. prezydentem USA. Sprawował ten urząd w latach 1977-1981.
W Nowy Rok w Kościele katolickim obchodzona jest uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.