Szczepionki są bezpieczne, nawet jeśli były przechowywane w wyższej niż zalecana temperaturze - zapewnił w poniedziałek wiceminister zdrowia Marcin Czech. Ocenił, że służby sanitarne i farmaceutyczne "zadziałały odpowiednio" i kontrolowały przychodnie, w których były przerwy w dostawach prądu.
Czech zapytany o liczbę dzieci zaszczepionych preparatami, które zgodnie z procedurami powinny zostać zutylizowane, odpowiedział: "jeżeli zapewniamy państwa, że te szczepienia i te szczepionki miały taką wartość, jak szczepionki z nieprzerwanym łańcuchem dystrybucji, to ustalenie tego nie ma aż tak dużego znaczenia".
"Dziennik Gazeta Prawna" napisał w poniedziałek o przypadkach podawania, także noworodkom, szczepionek, które powinny zostać zutylizowane, ponieważ były przechowywane w niewłaściwej temperaturze (gazeta podała, że najczęściej takie sytuacje mają miejsce po burzach i wichurach, kiedy następują przerwy w dostawie prądu; ostatni przypadek, który powinien doprowadzić do utylizacji szczepionek, miał miejsce po załamaniu się pogody w woj. lubuskim w październiku 2017 r.). Według "DGP" takich przypadków jest co najmniej kilkaset, a lekarze wiedzieli, że wstrzykują niepełnowartościowy produkt. Problem dotyczył m.in. szczepionek przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, meningokokom, pneumokokom, gruźlicy i ospie wietrznej.
Po doniesieniach gazety w siedzibie Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego zorganizowano konferencję, na której m.in. przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia i Głównego Inspektoratu Sanitarnego zapewniali, że opisywana przez "DGP" sytuacja nie zagrażała bezpieczeństwu pacjentów.
"Według naszych ustaleń, szczepionki, które zostały użyte, są całkowicie bezpieczne dla pacjentów, nawet mimo przerwania łańcucha chłodniczego" - powiedział wiceminister Czech. "Aspekt bezpieczeństwa szczepionych dzieci przy wykorzystaniu tych preparatów jest bezdyskusyjny" - podkreślił.
Wiceminister ocenił, że "służby zadziałały odpowiednio". "Główny Inspektor Sanitarny wiedząc, że doszło do przerwania dostaw prądu, zareagował odpowiednio i przeprowadził kontrole w jednostkach, w których () lodówki przestały działać" - wskazał. Dodał, że problem ten nie dotyczy hurtowni farmaceutycznych, ponieważ są one wyposażone w agregaty prądotwórcze.
Czech przekazał, że w porozumieniu z wojewódzkim inspektorem farmaceutycznym na terenie woj. lubuskiego zadecydowano o wstrzymaniu w obrocie preparatów - podjęto 80 takich decyzji, a kolejnych 100 jest w toku. "Wszędzie tam, gdzie jest cień wątpliwości, że mamy niezgodność z tym, co producent pisze, tam interweniujemy" - dodał.
Wiceminister poinformował, że z posiadanych przez niego informacji wynika, że sprawa podawania niewłaściwie przechowywanych szczepionek została zgłoszona do prokuratury. "Mamy nadzieję, że to zostanie wnikliwie zbadane" - powiedział.
W poniedziałek Prokuratura Krajowa poinformowała PAP, że w związku z informacjami o szczepionkach przechowywanych w niewłaściwych warunkach zostanie wszczęte śledztwo dotyczące narażenia pacjentów na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu. Postępowanie zostanie zainicjowane po wydanym w poniedziałek przez prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę poleceniu "pilnego wszczęcia" śledztwa. Sprawa trafi do wydziału ds. błędów medycznych Prokuratury Regionalnej w Szczecinie.
Z kolei główny inspektor sanitarny Marek Posobkiewicz pytany o to, ile takich szczepionek zostało podanych, odpowiedział: "Dokładnych informacji nie mamy, ale będą zebrane".
Jak wyjaśniał Posobkiewicz, "w każdym miejscu, w którym przerwa w dostawie prądu jest dłuższa (...) są na to odpowiednie procedury, są te miejsca sprawdzane. Sprawdzany jest monitoring temperatury, czy został zachowany tzw. ciąg chłodniczy. I w przypadku braku ciągu chłodniczego preparaty muszą być wstrzymane w obrocie".
Posobkiewicz zwrócił uwagę, że w przypadku przerwy w dostawie prądu temperatura w lodówkach "nie spada od razu". "Jeżeli nie ma prądu kilka godzin, temperatura nawet nie musi się znacznie w lodówce obniżyć" - powiedział. "Firmy farmaceutyczne produkujące szczepionki badają stabilność preparatów i zgodnie z ich oceną, większość preparatów przy nawet tygodniowym lub miesięcznym podniesieniu temperatury do dwudziestu pięciu, a nawet trzydziestu kilku stopni, nie ma to wpływu na działanie szczepionki" - dodał.
"W tym przypadku niektórzy lekarze korzystali też z opinii ekspertów odpowiedzialnych za szczepienia. Musimy pamiętać o tym, że zawsze za podanie szczepionki odpowiedzialny jest lekarz" - zaznaczył Posobkiewicz.
Również wiceminister Czech zapewniał, że przerwa w dostawie prądu nie zagraża bezpieczeństwu szczepień. "Lodówka jest dobrym izolatorem, nawet jak odłączy się ją od prądu, temperatura spada powoli. Szczepionki są w papierowym opakowaniu, które również jest izolatorem, trzymana jest tam nadal temperatura" - powiedział.
Czech był pytany również o to "dlaczego ktoś działał wbrew procedurze i jakie będą groziły za to konsekwencje". "My na pewno będziemy przyglądać się retrospektywnie temu, dlaczego nie mieliśmy doniesienia o tym, że ten łańcuch był przerwany. Zbadamy, w jakim stopniu on był przerwany i będziemy wyciągać odpowiednie konsekwencje" - zapewniał.
Wiceminister powiedział, że nie ma wiedzy o tym, by do podawania niewłaściwie przechowywanych szczepionek dochodziło w innych województwach poza lubuskim, zaznaczył jednocześnie, że "niemożliwe jest śledzenie przez inspektorów każdej lodówki". "Powiedzmy sobie szczerze: nie da się tak zrobić. Nie wiemy w dodatku, czy lodówka np. nie stoi w pomieszczeniu, w którym też jest 10 stopni, w związku z tym nawet jak jest wyłączenie prądu, to te szczepionki nadal są schłodzone. To są indywidualne przypadki, nasze służby nadal działają systematycznie, wchodzą na kontrole w odpowiednie miejsce, intensyfikacja tych kontroli jest większa, kiedy dochodzi do wyłączenia prądu" - powiedział Czech.
Pediatra, immunolog dr Paweł Grzesiowski powiedział, że "te dzieci, które już otrzymały szczepionki, mimo że był łańcuch chłodniczy przerwany na nie więcej niż dobę, nie mają zagrożenia zdrowia ani życia". Powołał się przy tym na badania kliniczne prowadzone "przez wiele lat m.in. pod auspicjami Światowej Organizacji Zdrowia". "Mimo że wydaje nam się, że te szczepionki - potocznie mówiąc - były przegrzane, to nie doszło w ich składzie zmian, które mogą grozić jakimkolwiek problemem zdrowotnym" - zapewniał.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.