Rosyjska Centralna Komisja Wyborcza zarejestrowała we wtorek Władimira Putina jako kandydata w wyborach prezydenckich 18 marca, które - jak się powszechnie oczekuje - otworzą drogę obecnemu szefowi państwa do rządów na kolejne lata.
Putin formalnie startuje jako kandydat niezależny, czyli niewysunięty przez żadną partię polityczną. Z tego powodu rejestracja wymagała zebrania odpowiedniej liczby podpisów pod jego kandydaturą. Zebrano ogółem ponad 315 tysięcy podpisów, które okazały się praktycznie bez zarzutu. CKW zakwestionowała tylko 0,39 proc. z nich.
Putin jest pierwszym zarejestrowanym oficjalnie kandydatem, którego obowiązywał wymóg zbierania podpisów. Wcześniej CKW zarejestrowała dwóch polityków, którzy jako reprezentanci partii politycznych zasiadający w parlamencie byli zwolnieni z tego wymogu. Chodzi o szefa populistyczno-nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR) Władimira Żyrinowskiego oraz Pawła Grudinina, kandydata Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF). Ten ostatni będzie nową twarzą KPRF w tegorocznych wyborach; do tej pory stałym uczestnikiem niemal wszystkich wyborów prezydenckich w Rosji od 1991 roku był szef KPRF Giennadij Ziuganow.
Po ostatnich deklaracjach CKW można oczekiwać, że w karcie do głosowania 18 marca znajdzie się osiem nazwisk. Komisja sygnalizuje bowiem, że zbierane przez tych pretendentów podpisy zmieszczą się w wymaganym limicie - maksymalnie 5 proc. zakwestionowanych podpisów. Jednym z kandydatów będzie zapewne Grigorij Jawliński, kandydat partii Jabłoko, będącej w opozycji wobec Kremla, również wcześniej startujący w wyborach. To także celebrytka i dziennikarka Ksenija Sobczak, której kandydatura była największą niespodzianką kampanii, lecz w oczach wielu opozycjonistów jest zabiegiem odbierającym poparcie oponentowi Putina Aleksiejowi Nawalnemu.
Kolejnymi trzema kandydatami mogą być: rzecznik praw przedsiębiorców przy prezydencie Rosji Władimir Titow, kandydat partii Komuniści Rosji Maksim Surajkin oraz szef Rosyjskiego Sojuszu Ogólnonarodowego Siergiej Baburin.
Kandydatury dwóch ostatnich, zwłaszcza Surajkina, część obserwatorów ocenia jako obliczone na odebranie głosów Grudininowi. KPRF, spadkobierczyni Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, wciąż może liczyć na poparcie wielu zwykłych ludzi, którym bliskie są hasła socjalne. Kandydat KPRF walczyć będzie przede wszystkim o drugie miejsce i zdystansowanie Żyrinowskiego. Sam Surajkin zapewnia, że to on, a nie właściciel wielkiego przedsiębiorstwa Grudinin, odwołuje się do prawdziwie komunistycznego elektoratu.
Taki zestaw kandydatów moskiewscy politolodzy oceniają jako korzystny dla przebiegu wyborów. Będzie to "lista siedmiu czy ośmiu nazwisk, bez dziwnych kandydatów", którzy nie dodawaliby powagi wyborom w oczach elektoratu - komentował niedawno w dzienniku "RBK" Abbas Gałlamow. Listę tę ocenił jako korzystną dla władz: "Z jednej strony są nowe twarze, z drugiej wystarczająco wielu weteranów, na których tle nawet Putin wygląda jak nowicjusz. Są liberałowie, jest lewica, są radykałowie i są umiarkowani" - oceniał ekspert.
Politolodzy twierdzą, że wobec powszechnie oczekiwanej kolejnej kadencji Putina władzom zależy na osiągnięciu efektu przekonującego zwycięstwa. Chodzi o wysoki odsetek głosów dla urzędującego prezydenta w połączeniu z wysoką frekwencją. Ta ostatnia wymaga stworzenia interesującego scenariusza, który przyciągnie wyborców do urn i rozwieje wrażenie pełnej przewidywalności rezultatu.
Oficjalna rejestracja przez CKW pozostałych kandydatów - po Żyrinowskim, Grudininie i Putinie - powinna nastąpić 7 i 8 lutego.
Choć początkowo aż 64 osoby zadeklarowały chęć startu w wyborach prezydenckich i powiadomiły o tym CKW, to potem ci niekiedy mało znani i egzotyczni pretendenci wycofali się z kampanii.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.