Paliwo z zatopionego hitlerowskiego transportowca może zniszczyć ekosystem zatoki i zanieczyścić plaże od Mierzei Wiślanej aż po Hel.
Niemiecki zaopatrzeniowiec T/S "Franken" w ostatniej fazie II wojny światowej stacjonował w Zatoce Gdańskiej, głównie na redzie Gdyni lub Helu. Zbombardowany przez lotnictwo radzieckie zatonął 8 kwietnia 1945 roku w okolicach Helu, zabierając ze sobą na dno zabitych marynarzy, paliwo znajdujące się w zbiornikach, amunicję i uzbrojenie.
- Zatopiony statek był prawdziwym gigantem, długi na niemal
Jego lokalizacja w samym centrum Zatoki Gdańskiej jest ogromnym zagrożeniem ekologicznym.
Instytut Morski w Gdańsku we współpracy z Fundacją "Mare" podjął się realizacji projektu "Redukcja negatywnego wpływu wycieków paliwa z wraku Franken".
Ma on ograniczyć prawdopodobieństwo katastrofy ekologicznej i ekonomicznej w rejonie Zatoki Gdańskiej poprzez opracowanie bezpiecznego dla środowiska planu oczyszczania "Frankena" oraz zdobycie nań pieniędzy.
"Franken" jako tankowiec na swoim pokładzie mógł przewozić do 9,5 tys. ton paliw oraz 306 ton olejów smarnych różnych typów.
- Badania wykonane na wraku oraz dokumenty historyczne, które zdobyliśmy (m.in. są to meldunki HQ Kriegsmarine z kwietnia 1945 roku), wskazują, że w momencie zatonięcia na statku było nadal ok. 2,7 tys. ton ładunku oraz ok. 300 ton paliwa okrętowego, potrzebnego do pływania. Łącznie daje to 1,5 mln litrów paliwa, które bezpośrednio zagraża zatoce i okolicznym obszarom lądowym - wyjaśnia.
Na skutek korozji wraku co roku z kadłuba ubywa od 0,06 do
Niekorzystnie na wrak wpływają silne w tamtym rejonie prądy przydenne. - Statek w środkowej części jest bardzo mocno podparty, a w części rufowej i dziobowej wisi. Biorąc pod uwagę jego długość [130 m - przyp. aut.], jest poddawany ogromnym naprężeniom, co doprowadzi do jego przełamania. Sytuacja jest o tyle niebezpieczna, że w części o największym naprężeniu znajdują się wszystkie ocalałe zbiorniki paliwa [5 z 13 zbiorników – przyp. aut.] - mówi dr Hac.
Kierownik ZOOIM przyznaje, że w czasie ekspedycji nie znaleziono w zbiornikach żadnych wycieków ani śladów uszkodzenia.
- Nie daje to jednak pewności, że są puste, bo musielibyśmy zajrzeć do środka. Nawiercenie nie wchodzi w grę, bo takiego wycieku nie moglibyśmy już zatrzymać. Potrzeba nam specjalistycznego sprzętu, ale jest on dostępny w innych państwach, gdzie oczyszcza się kilkadziesiąt wraków rocznie - dodaje.
Chociaż obecny stan załadowania wraku "Frankena" jest nieznany, w trakcie ekspedycji nie udało się jednoznacznie określić, w których zbiornikach jest paliwo. - To, że paliwo jest w zbiornikach, można wywnioskować po ich stanie. Te, w których ono się znajduje, są nieskorodowane, bo paliwo - podobnie jak olej - zapewnia ochronę przed wodą - wyjaśnia dr Hac.
- Nie chcemy nikogo straszyć ani mówić o katastrofie ekologicznej w przypadku "Frankena", ale wzbudzić świadomość społeczeństwa, a także rządu o poważnym podejrzeniu zagrożenia dużego wylewu paliwa - dodaje kierownik ZOOIM.
Olga Sarna z Fundacji "Mare" przyznaje, że proces oczyszczenia wraku z zalegającego w zbiornikach paliwa jest kosztowny.
- Dlatego tak ważne jest poparcie opinii publicznej oraz zainteresowanie problemem władz. Przygotowaliśmy apel poparcia, pod którym chcemy zebrać jak najwięcej podpisów. Znajduje się on na stronie fundacjamare.pl - mówi.
Więcej o wraku "Frankena", a także innych kryjących się na dnie Bałtyku potencjalnych zagrożeniach w 30. numerze "Gościa Gdańskiego na 29 lipca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.