Policja w szwajcarskim kantonie Gryzonia poinformowała w niedzielę, że w katastrofie zabytkowego samolotu Junkers Ju-52 zginęło w sobotę po południu 20 osób, wszystkie znajdujące się na pokładzie maszyny.
Trzysilnikowy Ju-52 został zbudowany pod koniec lat 30. jako samolot wojskowy i po wycofaniu ze służby należał do prywatnego przewoźnika JU-Air, organizującego loty widokowe i czarterowe.
Wśród ofiar jest 17 Szwajcarów, w tym troje członków załogi, oraz trzyosobowa rodzina z Austrii.
Maszyna rozbiła się krótko przed godz. 17 o zachodnie zbocze góry Piz Segnas podczas lotu powrotnego z Locarno przy południowej granicy Szwajcarii.
Według świadka cytowanego przez agencję Reutera wrak znajduje się w kotlinie na wysokości 2540 metrów n.p.m., otoczony z trzech stron górskimi szczytami. Na miejsce wypadku skierowano zespoły ratunkowe i śmigłowce.
Policja przekazała, że nie otrzymała od załogu samolotu sygnału alarmowego. Jak dodano, przyczyna wypadku na razie nie jest znana, a jej ustalenie zajmie kilka dni.
Dochodzenie w tej sprawie utrudnia fakt, że zabytkowa jednostka nie była wyposażona w rejestrator parametrów lotu. "Można potwierdzić, że samolot rozbił się o ziemię w pozycji niemal pionowej przy wysokiej prędkości" - przekazał Daniel Knecht ze specjalnego organu ds. wyjaśniania przyczyn wypadków (SUST).
Szef JU-Air Kurt Waldmeier przekazał, że samolot przeszedł ostatni przegląd techniczny pod koniec lipca oraz że nie stwierdzono wówczas żadnych nieprawidłowości.
Zaledwie kilka godzin przed tym wypadkiem w innym szwajcarskim kantonie, Nidwalden, w górach rozbił się niewielki samolot; w wypadku zginęło czworo członków jednej rodziny: dwoje dorosłych i dwoje dzieci. Powód wypadku jest ustalany.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.