W ataku nożownika w Trappes na przedmieściach Paryża zginęły w czwartek dwie osoby, matka i siostra napastnika, a jedna odniosła poważne rany. Sprawcę zastrzeliła policja. Jak podał szef MSW Gerard Collomb, sprawa nie jest na razie traktowana jako akt terroru.
Według źródeł we francuskiej policji uzbrojony w nóż mężczyzna zaatakował ludzi na ulicy, zabijając dwie osoby, po czym zabarykadował się w pawilonie. Następnie wyszedł z pomieszczenia i ruszył w kierunku funkcjonariuszy policji, grożąc im. Wówczas policjanci oddali strzały.
Choć odpowiedzialność za czwartkowy atak wzięło na siebie dżihadystyczne Państwo Islamskie (IS), na razie policja nie potwierdziła tych informacji. Minister Collomb podkreślił, że mimo oświadczenia IS atak z Trappes nie jest na razie traktowany jako akt terroru. Dodał również, że napastnik miał poważne problemy z psychiką.
Szef resortu spraw wewnętrznych poinformował ponadto, że osoba, która odniosła rany w ataku, nie była spokrewniona z napastnikiem.
Wcześniej francuska telewizja BFM TV podawała, że sprawcza czwartkowego ataku krzyczał "Allahu akbar" (Bóg jest wielki), jednak tej informacji nie potwierdziły francuskie władze. Na razie policja wciąż bada, jaka był motyw działania sprawcy i bierze pod uwagę wątek ewentualnej kłótni rodzinnej.
Jednocześnie według BFM TV napastnik urodził się w 1982 roku,a od 2016 roku był obserwowany przez francuskie służby ze względu na wychwalanie terroryzmu. Informacje te przekazała również AFP, powołując się na źródła bliskie śledztwa.
Do ataku doszło w 30-tysięcznym Trappes, leżącym ok. 30 kilometrów na południowy zachód od centrum stolicy Francji. Jest to uboga miejscowość znajdująca się w bogatym z reguły rejonie na zachód od Paryża - podaje Reuters. Jednocześnie AFP, powołując się na źródła w służbach antyterrorystycznych, podaje, że około 50 osób z Trappes wyjechało walczyć do Iraku i Syrii.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.