Życie

Na mojej półce od lat stoi stara książka: "Rozmowy o milczeniu". Inspirujące.

Co dziś jest najważniejszym tematem dnia? Ano wiadomo. To, czym spora część Polaków żyje od niedzieli. Myślę jednak, że nie ma sensu, bym dokładał do tego ogródka kolejny kamyczek. Zbyt wiele różnych słów padło już w tym kontekście. W tej sprawie nad srebro mowy stawiam dziś złoto milczenia.  Co nie znaczy oczywiście, że w ogóle przestałem srebro cenić ;)

Moje myśli za to, jak to u starców bywa, „w przeszłość się uniosły”. Nie „w lata szczęśliwe gdy senat i posły po dniu trzeciego maja w ratuszowej sali pogodzonego z narodem króla fetowali” – jak pisał Mickiewicz, ale w Tatry, do odciętego dziś od świata przez zagrożenie lawinowe Morskiego Oka. W pamiętnym roku ’89 (o roku ów! kto ciebie widział w naszym kraju! – trzeba by znów westchnąć po mickiewiczowsku) trafiłem w pewien wczesnoletni wieczór na jedną ze znajdujących się na okalających Morskie Oko graniach przełęczy. Wcześniej bywałem tam kilka razy. Wiedziałem, że w dół, do Czarnego Stawu, biegnie stamtąd wygodna ścieżka. Jakież było moje i kolegi zdziwienie, gdy okazało się, że cały żleb, którym wiodła, okazał się wypełniony nie stopionym jeszcze po zimie śniegiem. Jak daleko sięgał wzrok, nie było widać, by gdzieś się kończył. Gdybyśmy chcieli tędy schodzić… Głupio to powiedzieć, ale w letnich butach moglibyśmy nie dać rady.

Dziwne uczucie. Gdzieś tam, w dole, na świetnie widocznym z miejsca gdzie staliśmy Podhalu, tętniło życie. Za widocznymi na horyzoncie Gorcami był zgiełkliwy Kraków. Kierunek na nasz Śląsk zasłonięty był wprawdzie niewielką grańką, ale nasze domy też gdzieś tam były. Cała Polska gorączkowała się zachodzącymi zmianami. Gazeta Wyborcza (jeszcze z parasolem) wołała „wasz prezydent nasz premier”. My, choć fizycznie tak blisko tego wszystkiego, byliśmy w zupełnie innym świecie.  Świecie śniegu, lodu i pokrytych zielonym porostem skał. Świecie szumu dalekich siklaw, kraczących czarnych ptaszysk i pomieszanego zapachu mokrych i wyprażonych słońcem kamieni. Bez możliwości łatwego powrotu w codzienność.

Gdzie toczyło się prawdziwe życie? W zgiełku dolin i równin? Tak, tam ważyły się losy Polski i – jak się niebawem okazało – środkowej Europy i Związku Radzieckiego. Ale z naszej perspektywy życie na grani było znacznie bardziej prawdziwe. Bo to było nasze życie. To był konkret: zjemy, stopimy śniegu na herbatę, zabiwakujemy, pójdziemy dalej...

Dziś… No cóż: cała Polska ma zdanie, cała Polska dyskutuje, cała opowiada się po jednej, drugiej czy piątej stronie. Ale wszystko to, choć rzeczywiste, nie jest moim życiem. Jest tym, co toczy się obok mnie. Moje życie to w tej chwili pusty już redakcyjny pokój i cichy szum kaloryfera. To powrót do domu po mokrej autostradzie, - pewnie jak już będzie ciemno - sklep, w którym kupię chleb, ogarnięcie domowych obowiązków, rodzinne rozmowy, wieczorne uzupełnienie Wiary (pl), może jakiś film. A potem klęknięcie do modlitwy, by Panu Wszystkiego powierzyć bliskich, dalszych, cały świat i samego siebie. I sen. Owszem, obchodzi mnie to, co się w szerokim świecie dzieje. Ale to nie do końca mój świat.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
5°C Czwartek
rano
11°C Czwartek
dzień
12°C Czwartek
wieczór
9°C Piątek
noc
wiecej »