Dwaj dziennikarze i fotoreporter w środę wczesnym ranem zostali okradzeni w swoich hotelowych pokojach w RPA. Kiedy jeden z nich się obudził, do głowy przystawiono mu pistolet.
Ofiarą złodziei padli hiszpański dziennikarz Miguel Serrano i dwóch Portugalczyków: dziennikarz Rui Gustavo Morais i fotoreporter Antonio Simoes. Właśnie ten ostatni jest najbardziej poszkodowany, bo skradziono mu aparat fotograficzny warty 35 tys. dolarów, gotówkę i karty kredytowe. Ma za sobą także ciężkie przeżycie, ponieważ w trakcie rabunku obudził się. Złodzieje narzucili na niego koc i przystawili mu do głowy pistolet.
"To wszystko trwało dwie minuty, a wydawało mi się jakby trwało dwie godziny. To było najbardziej dramatyczne przeżycie, jakie mnie kiedykolwiek spotkało" - powiedział Simoes.
Do zdarzenia doszło w pobliżu miasta Magaliesburg, które położone jest 120 km na północ od Johannesburga. Władze hotelu odmówiły komentarza. Według nieoficjalnych informacji byli to dwaj członkowie miejscowego gangu.
"Na tym etapie śledztwa nie mamy żadnych podejrzanych" - odparł rzecznik miejscowej policji Leon Engelbrecht.
Dwaj pozostali dziennikarze mieli więcej szczęścia, bo nie obudzili się w trakcie rabunku. Serrano, który pracuje dla hiszpańskiej "Marci" powiedział, że stracił laptopa, telefon komórkowy i 3 tys. dolarów w gotówce. 12 km od tego hotelu zakwaterowana jest reprezentacja Portugalii.
"Wiedzieliśmy o skardze portugalskiej federacji, że kwestie bezpieczeństwa pozostawiają wiele do życzenia. Nie spodziewaliśmy się jednak, że dojdzie do takiego zdarzenia" - powiedział Serrano. "Zabrali mi też wszystkie ubrania i akredytację na MŚ".
Kilku innych fotoreporterów zgłosiło też kradzież sprzętu z ich bagażu na lotnisku w Johannesburgu.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.