Prawo coraz bardziej sprzyja służbie kobiet w wojsku, przeszkodą są stereotypy - uważają kobiety w wojskowych mundurach. Pod względem odsetka kobiet w armii Polska jest na ostatnim miejscu w NATO.
"Oprócz równouprawnienia chodzi o równe traktowanie, równe szanse i możliwości. W samym prawie zapisy są coraz lepsze" - podkreśla w rozmowie z PAP przewodnicząca Rady ds. Kobiet w Siłach Zbrojnych RP kmdr Bożena Szubińska.
Rada do spraw Kobiet w Siłach Zbrojnych RP działa od ponad 10 lat. Powstała w ramach dostosowania struktury do wymagań NATO, gdzie działa komitet NATO ds. Równości Płci (wcześniej Komitet do spraw służby kobiet w SZ NATO).
Jak podkreśla Bożena Szubińska w znowelizowanej ustawie o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych mężczyźni w wojsku uzyskali prawo do tej samej części urlopu macierzyńskiego i do urlopu wychowawczego, jakie przysługują w cywilu.
Przypomina też, że została rozwiązana sprawa niezwalniania ze służby kandydackiej kobiety, która zaszła w ciążę oraz że zrównany został wiek emerytalny kobiet i mężczyzn. "Nigdy nie było problemów z taką samą płacą za tę samą pracę. Mamy takie same prawa i możliwości rekrutacji, szkolenia i warunków pełnienia służby" - wylicza. Ale - dodaje - "na sytuację kobiet rzutuje macierzyństwo". "Godzenie obowiązków rodzicielskich ze służbą jest trudne nie ze względu na prawo, lecz tradycję, stereotyp przypisania ciężaru obowiązków domowych kobiecie" - zauważa.
Według należącej do Rady por. Wioletty Wdowczyk-Fedorowskiej z 10. brygady kawalerii pancernej w Świętoszowie błędem była rezygnacja z wojskowych żłobków i przedszkoli. Jak podkreśla, potrzebna bowiem jest całodobowa opieka nad dziećmi, gdy oboje rodzice to zawodowi żołnierze. Zdarza się, że jedno ma 24-godzinny dyżur, drugie - ćwiczenia na poligonie, a w zielonym garnizonie z dala od rodziny trudno liczyć na opiekę dziadków. Świętoszowska brygada liczy najwięcej kobiet - 108, i są one nie tylko sanitariuszkami i kierowcami, ale także działonowymi w czołgach Leopard i dowódcami załóg.
Bywa, że różnice w traktowaniu kobiet i mężczyzn budzą sprzeciw mężczyzn. "Egzamin z wychowania fizycznego jest zróżnicowany ze względu na płeć, ale nie traktujemy tego jako nierówne traktowanie, lecz jako spojrzenie +genderowe+, przez pryzmat płci. Mężczyźni uważają, że to oni są pod tym względem dyskryminowani - muszą np. przebiec dłuższy dystans" - mówi kmdr Szubińska. "Generalnie jesteśmy zdania, że egzamin ze sprawności fizycznej powinien być dostosowany do stanowiska, a nie do płci" - zapewnia.
Także por. Wdowczyk-Fedorowska uważa, że podział na stanowiska męskie i kobiece nie jest adekwatny. Jej zdaniem powinno się badać indywidualne predyspozycje. Są kobiety, które zniosą z pola bitwy rannego postawnego mężczyznę w oporządzeniu i z bronią, i mężczyźni, którzy - fizycznie - nie dadzą rady tego zrobić - argumentuje.
Wskazuje na pożytki ze służby kobiet: kobieta w pododdziale działa mobilizująco na kolegów - szeregowym często trudno się pogodzić, że w biegu wyprzedza ich kobieta, motywuje ich to, by dbać o kondycję. Kobiety potrafią wyprzedzić mężczyzn nie tylko pod względem tężyzny fizycznej - w korpusie zawodowych szeregowych żeńscy żołnierze częściej mają ambicje przejścia do korpusu podoficerskiego - mówi pani porucznik.
Samo istnienie Rady w wojsku, gdzie nie ma związków zawodowych, także budzi emocje. "Niektórzy mężczyźni postrzegają to jako nierówne traktowanie - kobiety mają Radę, oni nie. Można jednak spojrzeć na to jako na pozytywną dyskryminację, gdzie płeć traktowaną gorzej wspiera się w szczególny sposób i jest to dopuszczalne dla wyrównania szans" - podkreśla szefowa Rady.
Według niej, być może w przyszłości Rada nie będzie potrzebna. "Jeżeli będziemy traktowane tak samo jak mężczyźni pod względem dostępu do stanowisk, a wymagania na stanowiskach będą precyzyjnie opisane, sprawa będzie rozwiązana" - zaznaczyła.
W tym kontekście wymienia latanie odrzutowcami, co też chciałyby robić kobiety. Mogą studiować w Dęblinie na kierunku pilota samolotów odrzutowych, ale dotychczas nie latają myśliwcami. Zdaniem kmdr Szubińskiej należałoby spytać dowódców, czy na to pozwolą, sprawdzić, czy pozwalają na to przepisy dotyczące zdrowia, i czy same kobiety nadają się do pewnych stanowisk. Jeśli nie, nie należy ich edukować do ich obejmowania - uważa kmdr Szubińska.
"W Marynarce Wojennej kobiety długo nie miały dostępu do stanowisk na okrętach podwodnych, w 2007 roku podjęto decyzję o dopuszczeniu dwóch kobiet, dzisiaj życie zweryfikowało ich przydatność i realne możliwości - została tylko jedna" - przypomina pani komandor. Jej zdaniem, należy umożliwić kobietom podejmowanie nowych wyzwań - być może, jeśli nie podołają trudom służby - zrezygnują.
"Na razie trzeba zastosować metodę prób i błędów, żeby nie tworzyć barier. Panie chcą spróbować wszystkiego. Albo okaże się, że mają predyspozycje i przetrwają, albo się wykruszą i nie będą miały pretensji" - proponuje kmdr Szubińska.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.