Janusz Palikot (PO) uważa, że według najbardziej prawdopodobnej hipotezy Lech Kaczyński jest winny katastrofy smoleńskiej i nie powinien być pochowany na Wawelu. Oczekuję od kard. Stanisława Dziwisza i biskupów, że "wyprowadzą" Lecha Kaczyńskiego z Wawelu - oświadczył Palikot.
Para prezydencka Maria i Lech Kaczyńscy zostali pochowani na Wawelu w krypcie pod wieżą Srebrnych Dzwonów; zginęli 10 kwietnia w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, razem z członkami delegacji lecącej na uroczystości katyńskie.
"Oczekuję takiej odwagi od kardynała Dziwisza i od innych biskupów, że jak wprowadzili lekkomyślnie Lecha Kaczyńskiego na Wawel, to go równie właśnie łatwo i skutecznie wyprowadzą z tego Wawelu" - mówił Palikot.
"Bo dzisiaj - jeżeli mielibyśmy postawić na którąś z tych tez, to musimy postawić na tę: Lech Kaczyński jest winny i nie powinien leżeć na Wawelu" - powiedział. Jak mówił, najbardziej prawdopodobne jest, że to "Lech Kaczyński i jego otoczenie wymusiło lądowanie tego samolotu, mimo ostrzeżeń, wezwań do lądowania gdzie indziej".
"Uważam, że jeżeli jest prawdą - a to jest najbardziej prawdopodobne - że Lech Kaczyński jest winien tej katastrofy, to oczywiście rodzina powinna mieć odwagę przeprosić innych, właśnie niezwiązanych z PiS-em, którzy też zginęli i w przeciwieństwie do nich właśnie nie epatują tym wszystkim, tylko czekają na zadośćuczynienie. Mam nadzieję, że je właśnie od rodziny Kaczyńskich też dostaną" - powiedział Palikot.
"Bo oni powinni być pierwszymi, którzy dadzą właśnie świadectwo innym: +tak, przepraszamy za naszego ojca, brata, jeżeli on jest rzeczywiście winny tej tragedii+" - mówił. Pytany, czy nie uważa, że należy poczekać do końca śledztwa, powiedział: "Nigdy +przepraszam+ nie jest za mało".
Palikot dopytywany o dowody potwierdzające jego hipotezę o wymuszeniu przez Lecha Kaczyńskiego lądowania, powiedział, że świadczą o tym wizyta dowódcy Sił Powietrznych gen. Błasika w kabinie prezydenckiego samolotu Tu-154 oraz niektóre zapisy ze stenogramów rozmów z kabiny. Jego zdaniem, pilot prezydenckiego samolotu był pod presją. "Jeśli co chwilę ktoś wchodzi do kabiny, co chwilę się otwierają drzwi, co chwilę ktoś wyraża niezadowolenie, jest tam generał wojska, wiadomo jakie ma podejście do tego pan prezydent, wiadomo, jaka jest delegacja na pokładzie, wiadomo że pan prezydent już kiedyś wymuszał lądowanie gdzie indziej, wtedy się nie udało" - wyliczał.
Jak mówił Palikot, także fakt, że prezydent spóźnił się na samolot miał znaczenie. "Faktem jest, że w 25 minut się bardzo pogorszyły warunki pogodowe" - mówił.
Pytany, czy ma pretensje do szefa MON Bogdana Klicha, że pozwolił wszystkim dowódcom lecieć na pokładzie jednego samolotu, odpowiedział: "Jeśli było tak, że pozwolił - mam". "Ale kto doprowadził do tego, że taki skład powstał? Przecież nie minister Bogdan Klich" - podkreślił. Jak dodał, nie chce "wybielać" szefa MON. "Trzeba tę sprawę także do końca wyjaśnić" - mówił.
Według Palikota, prezes PiS Jarosław Kaczyński "zachowuje się jak patologiczny zabójca". "Mniej więcej bohater 'Milczenia owiec' to właśnie Jarosław Kaczyński. Tak z zimną krwią udawał kogoś innego i oszukiwał całe społeczeństwo" - mówił.
Szef PiS - dodał poseł PO - "wytrzymał 3 miesiące w tym kłamstwie". "Wiemy na pewno, że Jarosław Kaczyński jest oszustem, że przez kilka miesięcy oszukiwał cały naród tylko po to, żeby wygrać wybory i zdobyć władzę, a tak naprawdę żyje chęcią odwetu i poniżenia wszystkich innych" - ocenił Palikot.
"Mi się mówi, że ja mam zniknąć z życia publicznego, a co mamy zrobić z Jarosławem Kaczyńskim w takim razie, z Joachimem Brudzińskim, z Nelli Rokitą, i tak dalej. Co z nimi mamy zrobić?" - pytał.
Od redakcji
Janusz Palikot najwyraźniej nie przejmuje się perspektywą wyrzucenia go z PO. Może gdyby grożenie palcem przekuć w konkret, zmieniłby styl uprawianej retoryki
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.