Polska gminna

Komentarzy: 13

ks. Włodzimierz Lewandowski ks. Włodzimierz Lewandowski

publikacja 29.07.2010 11:45

Bo przecież droga musi być…

W czasie, gdy politycy robią wszystko, by rozpętana na górze wojna polsko – polska miała się dobrze, Polska gminna robi wszystko, by ludziom żyło się dobrze. Jeden kwiatek z tej łąki.

W ubiegły piątek powiało silnie. Jakiś lokalny huragan. Drzew powaliło kilkanaście w okolicy, w tym przy kościele. Idąc martwiłem się o swoją owczarnię, bo dach niezbyt na takie wianie odporny, ale na szczęście nic się nie stało. Zanim te dwieście z kawałkiem metrów przebyłem już zawyła syrena na remizie, a na polu, między zwalonymi drzewami  pojawiły się motorki i rowery. Młodzi strażacy mknęli do akcji. Zatrzymałem się przy nich po skończonej Mszy św. Pochwaliłem, nie kryjąc radości, że i dwóch ministrantów w tym gronie zobaczyłem. Pożartowaliśmy przy okazji. Po godzinie droga przy kościele została odblokowana, a oni pojechali do kolejnych zgłoszeń. Około 22:00 wracali do domów.

Stałem akurat przed plebanią i rozmawiałem z gośćmi, którzy na weekend przyjechali nad jezioro. Dziwili się, że to wszystko tak sprawnie poszło. A jeszcze bardziej dziwili się, że nikt nie pytał ani czyja jest droga, ani kto nią zarządza, ani kto za to wszystko zapłaci. Nadszedł na te pytania Marcin, sąsiad z drugiej strony plebańskiego pola i też się zdziwił. Pytaniami. No, jak to – bąknął pod nosem – przecież droga musi być. I poszedł do domu, z siebie i całej tej roboty zadowolony. A goście snuli swoje refleksje dalej. Wie ksiądz, gdyby u nas w mieście na kilku ulicach powaliło tyle drzew, to wszyscy by czekali na straż zawodową i klęli, że nie zaczęli od ich domu (to nic, że stałby akurat w samym środku), ale nikt by nawet palcem nie kiwnął. A tu ciągniki, piły, przyczepy i gdyby nie te gałęzie na poboczu nikt by się nie domyślił, że jakiś lokalny kataklizm przeszedł.

Przez kilka następnych dni przeglądałem lokalne gazety, aby wreszcie odetchnąć z ulgą. Żaden z miejscowych działaczy nie wpadł na pomysł, by stanąć przed reporterskim mikrofonem i z miną a’la poseł Mularczyk kogokolwiek obarczać odpowiedzialnością za wichurę i powalone drzewa, i przekonywać, że są namacalnym dowodem na brak demokracji. I dobrze, bo by się ośmieszył. Bo w Polsce gminnej każde dziecko wie, że woda to jest woda, wiatr to jest wiatr, a jak za dużo poleje i za mocno powieje to najnormalniej w świecie trzeba posprzątać, bez oglądania się na rządy, sądy i preferencje wyborcze. Bo przecież droga musi być…

Pozostaje mieć nadzieję, że ci szukający przed kamerami winnych ulewnych deszczów i porywistych wiatrów też to kiedyś zrozumieją. Przecież polityka to nie walka władzę, ale troska o dobro wspólne. Dobrze, że choć prosty lud wie o co tak naprawdę w niej chodzi.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..