Co najmniej do 430 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych powodzi w Pakistanie w ciągu ostatnich trzech dni - poinformowały lokalne władze. Poprzedni bilans, podany zaledwie w piątek rano, mówił o co najmniej 267 zabitych.
Wyjątkowo obfite w tym roku deszcze monsunowe spowodowały wylanie rzek, podtopienie wsi i lawiny błotne. Najtrudniejsza sytuacja panuje na północnym zachodzie kraju. Zdaniem władz, jest to najgorsza powódź od 1929 roku, kiedy żywioł pochłonął 408 ofiar.
Szybko rosnąca liczba ofiar obnaża słabą infrastrukturę Pakistanu, gdzie niewystarczająco wyposażone ekipy ratunkowe dosłownie walczą o to, żeby dostać się do odległych zalanych terenów - pisze agencja Associated Press.
Przedstawiciele ONZ informują, że w okręgu Ćarsadda na północy kraju pod wodą może być nawet 5 tys. domów. Około 400 tys. ludzi zostało pozostawionych samym sobie w wielu wioskach na północnym zachodzie.
Jak poinformował przedstawiciel lokalnych władz, zamknięto drogę łączącą lokalną stolicę Peszawar ze stolicą kraju Islamabadem; co najmniej 60 mostów uległo zniszczeniu. Z powodu złej pogody nie można prowadzić akcji ratunkowej ze śmigłowców, a dostępnych jest jedynie 48 łodzi ratunkowych.
Z powodu obfitych deszczy ucierpiała też położona na południowym zachodzie prowincja Beludżystan; w zeszłym tygodniu w powodziach zginęło tam co najmniej 41 osób, tysiące domów żywioł zmył z powierzchni ziemi. Według ONZ, w wyniku powodzi w tym regionie ucierpiało 150 tysięcy ludzi.
Powodzie nawiedziły też prowincję Pendżab na wschodzie Pakistanu.
W całym kraju zalane zostały uprawy. Jak poinformowała ONZ, obecnie zastanawia się, w jaki sposób udzielić Pakistanowi odpowiedniej pomocy humanitarnej. Deszcz zmył bowiem wiele dróg, przez co są one praktycznie nieprzejezdne, co z kolei utrudnia oszacowanie potrzeb na zalanych terenach.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.