Władza pod pozorem wielkiej roztropności pokazała swoją słabość - ocenił filozof z Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Jan Hartman, komentując decyzję o nieprzeniesieniu we wtorek z powodu protestów krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego.
Jego zdaniem po wtorkowych wydarzeniach za każdym kolejnym razem trudniej będzie rozwiązać konflikt wokół krzyża.
"Krzyż przed Pałacem Prezydenckim w coraz większym stopniu będzie ośrodkiem nieustającej demonstracji politycznych radykałów i religijnych fanatyków" - ocenił w rozmowie z PAP prof. Hartman.
Władza - w jego ocenie - popełniła błąd, okazując "strachliwość i niezdecydowanie". "To niezdecydowanie władzy świadczy o tym, że nasze społeczeństwo obywatelskie i nasze państwo prawa to są jeszcze słabo ugruntowane byty. To wciąż jeszcze jest w sferze naszych planów i marzeń" - podkreślił.
Naukowiec z UJ ocenia, że eskalacja konfliktu, do jakiej doszło we wtorek, była w dużym stopniu do przewidzenia. Jego zdaniem krzyż powinien być usunięty wcześniej, bez żadnych negocjacji, w trybie zwykłego sprzątania i zaniesiony do kaplicy w Pałacu Prezydenckim, a następnie przekazany Kościołowi.
"Ta strachliwość, skłonność do negocjowania, do mitygowania się ze strony władz tylko nakręca sytuację konfliktową, jest działaniem na rękę radykałów i fanatyków" - ocenił filozof.
"Istotą i zasadą radykalizmu politycznego jest to, że każde ustępstwo ze strony władz powoduje wzmożenie ataków i naporu. Tak będzie za każdym kolejnym razem. Ustępowanie przed radykałami i fanatykami, ustępowanie przed histerią i nienawiścią, jest nakręcaniem histerii i nienawiści" - dodał.
Co czwarte dziecko trafiające dom"klasy wstępnej" nie umie obyć się bez pieluch.
Mężczyzna miał w czwartek usłyszeć wyrok w sprawie dotyczącej podżegania do nienawiści.
Decyzja obnażyła "pogardę dla człowieczeństwa i prawa międzynarodowego".
Według szacunków jednego z członków załogi w katastrofie mogło zginąć niemal 10 tys. osób.