W Polsce coraz więcej producentów tradycyjnej żywności zabiega o certyfikat unijny, chroniący nazwę i tradycyjną recepturę danego produktu oraz pozwalający na ich promocję w całej Unii Europejskiej - powiedział Dariusz Goszczyński z resortu rolnictwa.
"W Polsce jest już ok. 150 producentów żywności posiadających certyfikat unijny, z czego najwięcej certyfikatów, bo ok. 100, wydano cukiernikom wytwarzającym tradycyjne rogale świętomarcińskie" - powiedział zastępca dyrektora Departamentu Rynków Rolnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi Dariusz Goszczyński na piątkowej konferencji prasowej podczas Europejskich Targów Produktów Regionalnych w Zakopanem.
W Unii Europejskiej funkcjonuje system służący ochronie i promocji tradycyjnych produktów regionalnych. Można je rejestrować w trzech kategoriach: Chroniona Nazwa Pochodzenia, Chronione Oznaczenie Geograficzne i Gwarantowana Tradycyjna Specjalność.
W 2008 roku certyfikaty unijne posiadało zaledwie 3 producentów tradycyjnej żywności, a rok później już 112.
W Unii Europejskiej jest 17 zarejestrowanych polskich produktów tradycyjnych, a kolejnych 17 wniosków jest rozpatrywanych przez Komisję Europejską. Pierwszymi polskimi produktami tradycyjnymi zarejestrowanymi w Unii była bryndza podhalańska, zarejestrowana w 2007 roku, i oscypek zarejestrowany rok później.
W Zakopanem bardzo trudno jest znaleźć oscypka posiadającego certyfikat unijny, wykonanego zgodnie z tradycyjną recepturą o wrzecionowatym kształcie. Większość handlujących pod Giewontem oferuje "serki górskie", "scypki" lub "uscypki" oraz "serki gazdowskie", ponieważ oprócz kształtu sera i jego składu chroniona jest też sama nazwa oscypek.
Goszczyński przyznaje, że na zakopiańskim targu pod Gubałówką nie ma ani jednego sprzedawcy certyfikowanych oscypków, a na Krupówkach można je kupić tylko w dwóch miejscach.
"Wiemy, że tradycyjne oscypki produkuje około 100 baców, a na certyfikację unijną zdecydowało się tylko 16 z nich" - podsumował. Taka liczba producentów nie zaspokaja konsumentów, dlatego na rynku przeważają wyroby podobne do oscypków i nie posiadające certyfikatów.
O konieczności certyfikowania tradycyjnie produkowanej żywności jest przekonany starosta tatrzański Andrzej Gąsienica-Makowski. "Walka o produkt regionalny to pewien sztandar dla danego regionu. Przez produkt spożywczy można promować gminę, miasto i samych producentów. Trzeba pokazać konsumentom inny, niszowy rynek. Te produkty są droższe, ale o niepowtarzalnych walorach smakowych" - mówił.
W Europejskich Targach Produktów Regionalnych w Zakopanem bierze udział 65 producentów wytwarzających łącznie ponad 150 tradycyjnych produktów spożywczych z Polski i z zagranicy. Przyjechali tu producenci tradycyjnej żywności z 7 województw: dolnośląskiego, lubuskiego, lubelskiego, wielkopolskiego, małopolskiego, łódzkiego i podlaskiego. Mają też być wystawcy z 15 krajów: Bułgarii, Włoch, Litwy, Hiszpanii, Grecji, Gruzji, Turcji, Słowacji, Węgier, Ukrainy, Niemiec, Łotwy, Czech, Francji i Danii.
Na zakopiańskiej Równi Krupowej codziennie odbywają się pokazy kulinarne i degustacja wyrobów tradycyjnych. Dodatkowo na Krupówkach będą ustawione stoiska dla przedstawicieli wszystkich krajów europejskich, na których znajdą się tradycyjne produkty spożywcze posiadające unijne certyfikaty.
Produkty regionalne cenią sobie odwiedzający stragany z żywnością tradycyjną. "Wszystkie produkty powinny być ekologiczne i tradycyjne, bo są zdrowe i przede wszystkim wyśmienite. Mimo że te produkty są droższe, to warto je kupować" - powiedziała PAP Barbara Sowińska z Zakopanego.
Turyści odwiedzający targi żałują, że tych produktów nie można dostać w sklepie, a jedynie bezpośrednio u producentów. "Do kupowania produktów tradycyjnych przekonuje mnie ich niepowtarzalny smak. Wiedząc, że są to produkty ekologiczne, jestem w stanie więcej za nie zapłacić; szkoda tylko że tak trudno je dostać" - powiedziała Elżbieta Zbeluk z Wrocławia.
Europejskie Targi Produktów Regionalnych odbywają się w Zakopanem po raz pierwszy. Głównym organizatorem imprezy, która potrwa do niedzieli, jest Tatrzańska Agencja Rozwoju Promocji i Kultury.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.