Zgodnie z poniedziałkowym orędziem do narodu prezydenta Francji Emmanuela Macrona od wtorku Francuzi z powodu koronawirusa przez co najmniej 15 dni mogą wychodzić z domu wyłącznie do pracy, po zakupy i do lekarza.
"To jest wojna" - alarmują w tytułach wtorkowe gazety, cytując sześciokrotnie powtórzone przez Macrona określenie.
Dziennik "Le Monde" pisze o "powszechnej mobilizacji przeciw koronawirusowi", a "Le Figaro" - o "historycznych decyzjach". Na razie do czerwca odłożono bowiem drugą turę wyborów lokalnych, która miała odbyć się w najbliższą niedzielę. Prezydent powiadomił również, że na czas walki z koronawirusem wstrzymane zostają wszystkie rozpoczęte reformy, w tym oceniana jako kontrowersyjna reforma systemu emerytalnego.
"Głowa państwa, krytykowana za liberalizm, by ratować gospodarkę i +chronić Francuzów+, do góry nogami wywraca swoją pięcioletnią kadencję" - zauważa "Le Figaro".
"Le Monde" wskazuje, że "po tygodniach wahań rząd, idąc za przykładem Włoch i Hiszpanii, zdecydował się na wprowadzenie wyjątkowej reglamentacji". "Macron ustawił się w ulubionej przez siebie pozycji ojca narodu, a w orędziu rozmyślnie czerpał z bojowego słownika i przybierał pozę Clemenceau" - ocenia gazeta. Georges Clemenceau, zwany "tygrysem", był francuskim mężem stanu przełomu XIX i XX w. i premierem od 1906 do 1909 r., a następnie od 1917 do 1920 r.
Komentatorzy zwracają uwagę, że słuchając pierwszych reakcji polityków na przemówienie prezydenta, miało się wrażenie, że usłuchali jego wezwań do "jedności narodowej".
Deputowana partii Europa Ekologia-Zieloni (EELV) Eva Sas powiedziała w radiu France Info, że jej partia popiera zarówno odłożenie wyborów, jak i reform. Zaznaczyła jedynie, że ekolodzy czuwać będą, aby "rządzenie dekretami, zapewne konieczne w walce z wirusem, nie stało się pretekstem do ograniczenia swobód publicznych".
Deputowany i rzecznik skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN) Sebastien Chenu przyznał prezydentowi rację, że "walka z Covid-19 to wojna sanitarna". Wyraził żal, że rząd tak późno podejmuje kroki "od początku" - jak wskazał - "zalecane przez RN". Dodał, że "dziś to nie moment na polemiki" i "Francuzi muszą pokazać, że są zwarci".
Również deputowana skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (LFI) Daniele Obono powiedziała, że jej ugrupowanie "popiera decyzje prezydenta, ale pozostaje czujne i dbać będzie o umocnienie służby zdrowia i ochrony socjalnej".
Jednak w późniejszych wypowiedziach, cytowanych przez "Le Monde", politycy tych partii zajęli ostrzejsze stanowisko. Przewodnicząca RN Marine Le Pen skrytykowała "niejasności" - jak to ujęła - w orędziu prezydenta. Z kolei szef LFI Jean-Luc Melenchon wytknął mu "mglistość". Ekolodzy, na których bez nazwisk powołuje się gazeta, "za bezużyteczną" uznali "bojową retorykę" Macrona.
Według przewodniczącego grupy socjalistów we francuskim Senacie Patricka Kannera prezydent zamiast powoli i stopniowo ogłaszać restrykcje, powinien był najpóźniej w zeszłym tygodniu podjąć radykalne decyzje "nawet za cenę niepopularności". "Ale tego nie zrobił" - zaznaczył senator, cytowany przez "Le Monde".
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.