Pożar bagiennych łąk i lasów w Biebrzańskim Parku Narodowym objął ok. 6 tys. ha, ale już się nie rozprzestrzenia - poinformował w środę minister środowiska Michał Woś. Przyczyną było najprawdopodobniej wypalanie traw.
Na razie nie wiadomo, ile jeszcze potrwa akcja gaśnicza.
Pożar ma miejsce w tzw. basenie środkowym tego parku, trwa z przerwami od niedzielnego wieczora. "Dobra informacja jest taka, że na ten moment, te sześć tysięcy hektarów, które niestety albo spłonęło, albo jest zajęte ogniem, już się dalej ten pożar nie rozprzestrzenia (...). To jest to, co jest do opanowania, nad czym strażacy pracują" - mówił Woś w środę po południu na konferencji prasowej w Goniądzu (Podlaskie).
Kilka godzin wcześniej było zagrożenie dla samej tej miejscowości, ale udało się nad ogniem przemieszczającym się w tym kierunku zapanować. Minister zaznaczył, że sytuacja związana z pożarem w Biebrzańskim PN co prawda jest dynamiczna, ale kontrolowana. "W tej chwili pożar nie powinien się już dalej rozprzestrzeniać przy tych siłach, które tutaj zostały zadysponowane" - powiedział Woś.
W środę po południu w akcji brało udział blisko 190 strażaków zawodowych i ochotników z różnym sprzętem oraz inne służby, m.in. żołnierze WOT, pracownicy parku i Lasów Państwowych, policjanci i okoliczni mieszkańcy. W działaniach gaśniczych z powietrza wykorzystywane są samoloty i śmigłowce, m.in. Lasów Państwowych i policji.
"Mamy do czynienia ze specyficzną sytuacją. Biebrzański Park Narodowy w większości w tych miejscach, w których mamy do czynienia z tym poważnym pożarem, to są bagna, to są torfowiska, to są miejsca, które, no niestety z powodu suszy w tej chwili, zajęły się ogniem, ale są bardzo trudno dostępne. Stąd konieczność użycia sił z powietrza" - mówił szef resortu środowiska.
Przypomniał, że pożar wybuchł w niedzielę wieczorem i nad ranem w poniedziałek sytuacja wyglądała na opanowaną; taką też informację dostał resort środowiska i komenda główna PSP. W poniedziałek i wtorek, wskutek mocnych porywów wiatru i braku możliwości prowadzenia pełnej akcji w godzinach nocnych, pożar jednak znacznie się rozrastał.
Michał Woś zapewniał, że działania mają "pełne finansowanie" z budżetu państwa. Podał przykład 500 tys. zł, które wydano dotąd na przeloty samolotów gaśniczych Lasów Państwowych. Poinformował, że premier Mateusz Morawiecki zdecydował o przekazaniu dodatkowych pieniędzy z budżetu państwa na akcję gaśniczą w BPN. Dziękował strażakom i innym służbom, które biorą udział w tej akcji.
"Konkluzja ze sztabu kryzysowego jest taka, że przy tych siłach opanujemy ten żywioł. Oczywiście nie jesteśmy w stanie, w sposób odpowiedzialny powiedzieć kiedy, ile to potrwa. Pożar ma to do siebie, że ciężko jest przewidywać cokolwiek, wszystko zależy od warunków pogodowych, od tego czy i z jaką siłą zawieje wiatr i z której strony. Ale z tymi siłami poradzimy sobie" - zapewniał minister.
Odwołując się do rozmowy z dyrektorem parku Andrzejem Grygorukiem mówił, że najcenniejsze przyrodniczo tereny parku były zagrożone, ale udało się je ochronić. "Już po pożarze, po ustaleniu szkód, będziemy monitorować sytuację i sprawdzimy, jak odbiła się ona na przyrodzie. Bo dla nas, dla państwa polskiego, najwyższym priorytetem jest ochrona tych cennych przyrodniczo obszarów tu, na miejscu" - dodał Woś.
Mówił, że "na 99 procent" przyczyną pożaru było wypalanie traw. "I to jest absolutnie skrajnie nieodpowiedzialne. Nie tylko niemądre, głupie powiem wprost, ale też nielegalne" - podkreślił minister. Apelował, by traw nie wypalać. "To nie ma żadnego pozytywnego wpływu przyrodniczo, a rodzi gigantyczne problemy" - mówił zapowiadając konkretne działania, wspólne z MSWiA.
Dyrektor Grygoruk mówił, że w parku nie ma jeszcze pełni sezonu lęgowego ptaków. "Więc straty nie będą tak duże jak czasami to bywa, gdy już są lęgi, już są gniazda ptaków i wtedy wszystko ulega spaleniu" - mówił.
Dziękował resortowi środowiska za "wsparcie Biebrzańskiego Parku Narodowego w tak trudnej sytuacji, można powiedzieć kryzysowej".
W apelu zamieszczonym w miniony wtorek w mediach społecznościowych dyrektor Grygoruk poprosił o wsparcie finansowe parku, z przeznaczeniem na lepsze wyposażenie strażaków-ochotników z nadbiebrzańskich miejscowości, którzy "są na każde wezwanie, dniem i nocą z narażeniem życia walczą z ogniem w dolinie Biebrzy". W środę na konferencji prasowej powiedział, że zebrane w ten sposób pieniądze trafią również do samorządów lokalnych, by można było zakupić podstawowy sprzęt zużyty w działaniach czy opłacić paliwo do samochodów.
Podlaski komendant PSP nadbryg. Jarosław Wendt poinformował, że oprócz ludzi i sprzętu obecnie wykorzystywanego w akcji, jeszcze w środę dołączy do niej również m.in. stu kolejnych strażaków i sprzęt gaśniczy z Warmii i Mazur, również kadeci ze szkół pożarniczych. Dziękował za współdziałanie z PSP różnym służbom oraz strażakom - ochotnikom.
Nawiązując do przypuszczalnej przyczyny pożaru również on apelował, by nie wypalać traw. "Niewielkie zarzewie ognia, które powstało w niedzielę, spowodowało tak ogromny pożar" - mówił Wendt. Prosił o rozważne zachowanie w miejscach, gdzie są suche trawy czy ściółka leśna.
Biebrzański PN jest największym polskim parkiem narodowym, zajmuje powierzchnię ok. 59 tys. ha. Chroni cenne przyrodniczo obszary bagienne. Jest ostoją wielu rzadkich gatunków, zwłaszcza ptaków wodno-błotnych i łosia. Wiosenne pożary suchych traw i trzcinowisk są tam co roku, ale trwający pożar jest największym w historii działalności tego parku.
#KRAJ Wieczorny "mały" sukces uwieczniony przez naszą ekipę w #BiebrzańskiParkNarodowy, gdzie strażakom OSP i PSP oraz @terytorialsi udało się powstrzymać jedno czoło pożaru i nie dopuścić do zajęcia trzcinowiska. pic.twitter.com/ggmVAT5akm
— Strazacki.pl 🇵🇱 (@Strazacki) 22 kwietnia 2020
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.