W poniedziałek, po dwumiesięcznej przerwie, klienci znów mogli skorzystać z oferty restauracji czy kawiarni serwujących dania na miejscu, a nie tylko "na wynos". Lokale gastronomiczne muszą spełnić wytyczne dotyczące bezpieczeństwa, aby goście mogli usiąść przy stolikach. Restauratorzy czekają na powrót klientów.
Od poniedziałku restauracje i kawiarnie są znów otwarte dla klientów. Musiały one jednak wprowadzić m.in. zasadę 1,5 m odległości od krańca blatu jednego stolika do krańca blatu drugiego. W lokalach można korzystać tylko z jednorazowych sztućców, schowane mają być wszelkie dodatki, jak cukier, serwetki czy wazoniki.
Ponadto osoby stojące w kolejce powinny zachować 2-metrowy dystans. Wymagana jest również dezynfekcja rąk przy wejściu na teren lokalu. Takie płyny muszą także być w lokalu. Dzięki technice zredukowano konieczność dotykania wyposażenia - tak jest m.in. w sieci restauracji Sphinx. By zamówić danie, wystarczy zeskanować telefonem kod QR lub ręcznie wpisać adres www restauracji, aby przejrzeć menu.
"Nie mamy w tym momencie żadnych rezerwacji. Przygotowywaliśmy się do otwarcia, ale obserwujemy, że ludzie boją się przychodzić do restauracji. Wprowadzone restrykcje nie sprzyjają klientom ani nam. Nasza restauracja obsługuje turystów. Warszawiaków na Starym Mieście jest niewielu. Granice są na razie zamknięte, więc turystów nie ma – powiedziała PAP Zofia Kosińska z restauracji "Murzynek" na warszawskiej starówce.
Inni warszawscy restauratorzy również podkreślają, że na razie klientów jest mniej niż przed pandemią. Liczą, że z każdym dniem będzie lepiej. "Było zainteresowanie jeszcze przed 18 maja, żeby odwiedzić nasze restauracje. Sporo ludzi wyrażało chęć, żeby usiąść przy stoliku, zjeść kolację, lunch czy napić się wina, ale to zainteresowanie jest wyraźnie mniejsze” – wyjaśnił Daniel Pawełek, właściciel kilku restauracji m.in. "Kieliszki na Próżnej", czy "Rozbrat 20".
Dodaje, że jego pracownicy ciężko pracowali nad tym, by przygotować lokale do otwarcia. "One były regularnie dezynfekowane jeszcze wcześniej, zaraz po ich zamknięciu. Uważamy bardzo na przepisy, przestrzegamy wszystkich zaleconych elementów" – podsumował restaurator.
Do otwarcia od dawna przygotowywała się też właścicielka bistro Charlotte oraz baru Wozownia Justyna Kosmala. "Nie czekaliśmy do ostatniej chwili. Stosujemy się do wytycznych rządu. To utrudnienia, ale zdajemy sobie sprawę, dlaczego i po co one są. Byłam wczoraj przez cały dzień w swoich lokalach i myślę, że daliśmy radę" – powiedziała Justyna Kosmala. Dodała, że zaraz po poniedziałkowym otwarciu lokali odniosła wrażenie, jakby otwierała biznes po raz pierwszy.
Klientów cieszy fakt, że znów mogą się gościć. "To bardzo fajne uczucie. Byłam dziś na spacerze i pierwszy raz od długiego czasu mogłam wejść do kawiarni i wypić coś na miejscu. To mały znak wracającej normalności; dla nas klientów, ale też dla pracowników tych miejsc" - powiedziała PAP pani Monika.
Podobnie było w innych miastach. W Łodzi największą liczbę restauracji, barów i kawiarni otwarto w najpopularniejszych miejscach, czyli na ul. Piotrkowskiej i w centrum handlowo-usługowym "Manufaktura". Do nich też wrócili w poniedziałek pierwsi klienci, z czego radości nie kryli właściciele gastronomicznych biznesów. Oferując dania na wynos i z dowozem, odnotowali znacząco mniejsze przychody.
W poniedziałek na krakowski Rynek Główny wróciły kawiarniane ogródki, a wraz z nimi miłośnicy "małej czarnej". Prezydent miasta zdecydował, że do końca czerwca opłata za korzystanie z terenów gminnych pod ogródki zostanie obniżona do 20 proc. obecnie obowiązującej stawki. Poza tym - by zrekompensować straty spowodowane ustawieniem stolików dostosowanym do reżimu sanitarnego - tam, gdzie jest to możliwe, zwiększona będzie powierzchnia ogródków. Ułatwiona ma być także procedura zawierania umów. Rozwiązania pomagające gastronomii wprowadzono także w innych miastach.
Stolica na przykład obniżyła opłatę za ogródek gastronomiczny o połowę. To rozwiązanie wejdzie w życie na początku czerwca i będzie obowiązywało do końca roku. W Giżycku samorząd zaproponował przedsiębiorcom stawkę 1 grosz za metr kwadratowy ogródka gastronomicznego. "To bardzo preferencyjne stawki, wręcz bezpłatne. Do tej pory prowadzący kawiarnie, bary czy smażalnie płacili 15 zł za metr kwadratowy" - podkreśla burmistrz Giżycka Wojciech Iwaszkiewicz.
Specjalną ofertę dla gastronomii stworzył też Sopot. Restauratorzy mogą starać się o zwiększenie powierzchni ogródka o 50 proc., a umiejscowionych na plaży nawet do 100 proc. Przedsiębiorca zapłaci za to 1 zł netto za cały przyznany dodatkowo metraż. Władze kurortu proponują też gastronomikom wykorzystanie terenów zielonych w mieście - m.in. parku Północnego i błoni - gdzie czynsz także będzie wynosił tylko złotówkę.
Na ogródki gastronomiczne stawia też Zakopane. W ramach pomocy miasta stawka na bieżący rok została ustalona na poziomie 1 zł za metr kwadratowy dziennie przy Krupówkach oraz 50 gr za pozostałe ulice. Restauratorzy z Krupówek w większości wystawią ogródki od przyszłego weekendu. "Liczymy, że obsłużymy mniej klientów, a co za tym idzie, mniej zarobimy. Ale decydujemy się na ogródek, bo turyści lubią atmosferę na Krupówkach. Trudno powiedzieć, jaki będzie bieżący letni sezon, ale liczymy, że dopiszą u nas turyści krajowi” – powiedział PAP manager restauracji w centrum stolicy Tatr.
Na rynku we Wrocławiu otwarte zostały wszystkie restauracje i kawiarnie. Zainteresowanie klientów było na razie niewielkie - mimo pięknej pogody w ogródkach zajęte były maksymalnie po dwa-trzy stoliki. I choć w każdym z ogródków liczba stolików jest o połowę mniejsza, to nie brakuje miejsc dla ewentualnych klientów.
Nie wszystkie popularne miejsca otworzyły się już w poniedziałek. Znana wśród turystów "Pierogarnia u Dzika" na Głównym Mieście w Gdańsku wznowi działalność w czwartek. "Czekamy jeszcze na dostawę przegród z tworzywa sztucznego wewnątrz lokalu i w ogródku oraz środki dezynfekujące. Z jednej strony cieszymy się, że otwieramy, ale z drugiej strony zobaczymy, jaka jest psychoza wśród społeczeństwa. Z wielkim optymizmem ten rok się nie zapowiada. Na sali i w ogródku została połowa siedzących miejsc. I będę Bogu dziękował, jeśli to zostanie zapełnione przez klientów" - powiedział PAP właściciel restauracji Piotr Dzik.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.