Nie mamy żadnych złudzeń, przewidujemy, że grudniowe wybory prezydenckie na Białorusi będą takie jak poprzednie, czyli sfałszowane i niczego nie zmienią - przekonywali we wtorek w Brukseli białoruscy obrońcy praw człowieka.
"Nie mamy żadnych iluzji co do tego, jak odbędą się te wybory. Nie ma żadnego postępu w wewnętrznej sytuacji na Białorusi ani w relacjach z UE i USA, które starają się wywrzeć presję na reżim (prezydenta Alaksandra) Łukaszenki" - powiedział przewodniczący białoruskiego Komitetu Helsińskiego Aleh Hulak.
Wraz z działaczami organizacji praw człowieka "Wiasna", której władze odmawiają rejestracji, uprzedzali, by nie wierzyć wynikom, jakie zostaną ogłoszone po wyborach 19 grudnia, bo i tak będą sfałszowane. I wygra je rządzący od 16 lat prezydent Łukaszenka. "Kampania trwa od dwóch dni, ale jesteśmy pozbawieni nadziei. Wybory nic nie zmienią. Małe ustępstwa, na które idzie władza, to tylko fasada" - ostrzegał szef "Wiasny" Aleś Bialacki.
Działacze przyznali, że problemem jest podzielona opozycja: zamiar startu w wyborach ogłosiło dziewięciu kandydatów opozycji. Z drugiej jednak strony przekonywali, że "opozycja nie ma szans, by być silniejszą", zważywszy bardzo trudne warunki działania, ciągłe represje i groźby, jakie spotykają przedstawicieli opozycji i wolnych mediów. "Nie możemy tego stwierdzić, ale są uzasadnione podejrzenia, że śmierć dziennikarza Aleha Biabenina nie była samobójstwem" - powiedział wiceprzewodniczący "Wiasny" Walancin Stefanowicz. Dlatego działacze apelowali, by UE domagała się od władz przeprowadzenia przejrzystego i niezależnego śledztwa, by wyjaśnić wszelkie wątpliwości.
Zdaniem białoruskich obrońców praw człowieka, nawet pogarszające się stosunki Białorusi z Rosją nie wpłyną na wynik wyborów. "Prawdziwy kryzys w relacjach Rosja-Białoruś przyjdzie po wyborach. Teraz Rosji nie zależy na wojnie z Mińskiem" - ocenił Bialacki. Wskazał na fakt, że Rosja nie chce już przekazywać Białorusi taniego gazu i domaga się cen europejskich. Negocjacje gazowe między Mińskiem a Moskwą rozpoczną się jednak dopiero po wyborach prezydenckich.
Działacze przyznali też, że spora część społeczeństwa po prostu popiera Łukaszenkę. Jak powiedzieli, szacuje się, że jest to około jednej trzeciej ludności, zwłaszcza ludzie starsi i mieszkający na wsi, "z sowiecką mentalnością". Ponadto Łukaszenka na kilka miesiące przed wyborami ogłosił właśnie podwyżki pensji, stypendiów i zapowiedział, że w przeciwieństwie do innych państw w Europie nie podniesie wieku emerytalnego. Pozostałe grupy wyborców zdaniem działaczy praw człowieka albo nie interesują się polityką, skupiając się na trudnej sytuacji materialnej. Tylko około jedna trzecia Białorusinów jest zdecydowanie proeuropejska; są to głównie ludzie młodzi i korzystający z internetu.
Czy UE poniosła porażkę, znosząc w 2008 r. sankcje wizowe wobec przedstawicieli białoruskiego reżimu i wznawiając kontakty z władzą? Białoruscy działacze praw człowieka mimo wszytko uważają, że nie, bo "jest więcej pozytywów". "Europa nie zmieni sytuacji na Białorusi, jeśli Białorusini sami jej nie zmienią. UE może ich tylko wspierać" - podkreślił Hulak.
Działacze apelowali jednak, by UE domagała się od reżimu wstrzymania prześladowań, umożliwienia rejestracji "Wiasny", uwolnienia pozostających jeszcze w więzieniach osób skazanych za przekonania polityczne, zapewnienia, by wszyscy obywatele mieli dostęp do wolnej kampanii wolnych i niezależnych mediów. Wezwali też, by od spełnienia tych warunków Unia uzależniała dalsze decyzje o zniesieniu sankcji i dalszym zacieśnianiu gospodarczych więzi z Białorusią.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.