Jeśli nie ma – w co szczerze wątpię – bohatera, mającego szansę stać się wzorcem, to należy go wymyślić.
Tragedie z dopalaczami wywołały – jak można było się spodziewać – lawinę reakcji w mediach. Wypowiadających się zasadniczo można podzielić na dwie grupy. Jedni proponują natychmiastowe działania w ramach funkcjonujących obecnie regulacji. Tak zrobiono np. w Bydgoszczy. Drudzy są zwolennikami oczekiwania na rozwiązania legislacyjne, eliminujące te środki ze sprzedaży. To może być ważny krok, jednak nie rozwiąże problemu. Być może nawet nie zmniejszy jego skali. Co oczywiście nie może być argumentem przeciw odpowiedniej ustawie. Ona jest potrzebna, ale jako część procesu mogącego spowodować, że większość młodych ludzi nie będzie chciała po takie środki sięgać. Mając świadomość, że w jednym komentarzu nie jestem w stanie ogarnąć całości zagadnienia, ograniczę się do dwóch – moim zdaniem dość ważnych – propozycji.
Pierwsza dotyczy wzorców. Te zawsze były obecne w wychowaniu. Choć zmieniały się mody i okoliczności historyczne, jedno pozostawało niezmiennie. Wzorem był ktoś, kto wygrał. Nie los na loterii. Potrafił odnieść zwycięstwo nie tylko nad niesprzyjającymi okolicznościami zewnętrznymi, ale przede wszystkim nad sobą. I właśnie to drugie zwycięstwo warunkowało pierwsze. W dodatku zrobił to w taki sposób, że jego sukces fascynował innych i zachęcał do pójścia tą samą drogą. Pytanie kto dziś takim wzorcem może być. Jest czymś oczywistym, że w coraz mniejszym stopniu bohaterowie minionych dziesięcioleci. Podejrzewam, że po literaturę, jaką karmiły się poprzednie pokolenia (choćby kultowe niegdyś „Przygody Tomka” czy „Lato leśnych ludzi”) sięgać będzie coraz mniej młodych. Tyle że opróżnione przez niegdysiejszych bohaterów miejsce pozostaje puste. Jak je zapełnić?
Jeśli nie ma – w co szczerze wątpię – bohatera, mającego szansę stać się wzorcem, to należy go wymyślić, a potem stworzyć produkcję zdolną przebić się do mediów (taką, by chciały ją kupić) i nadającą się do wykorzystania podczas godzin wychowawczych oraz lekcji religii. Nie jeden spot (chociaż przed pomysłem Marcina Gortata chylę czoło), ale cały serial. Jakąś historię – powiedzmy – Kingi i Wojtka. Taką, że tysiące młodych będą czekać na kolejny odcinek. To nic, że przy okazji film wykreuje modę na jakieś ciuchy czy powiedzonka. Ważne, że ryba chwyci haczyk a wychowawcy będą mieli szansę rozmowy o wartościach, zmaganiach, porażkach i zwycięstwach nie tylko w szkole, ale i na portalach społecznościowych. Już sobie wyobrażam sympatyków dwojga wspaniałych na forum Wiara.pl czy Facebooku. Jeśli brakuje sponsorów chętnie jako pierwszy wpiszę się na ich listę. Wolę dać pieniądze na taki projekt niż na miernej wartości pseudo duchowe i quasi teologiczne wydawnictwa, jakich sterty zalegają księgarnie i plebanie.
Żadne wzorce nie mają szansy zaistnieć wśród młodych jeżeli równocześnie nie stworzy się przestrzeni dojrzewania do nich. Czyli miejsc, gdzie można się zaangażować, sprawdzić, wykazać, zaimponować, doświadczyć wsparcia, poczuć dowartościowanym czy wreszcie zaznać smaku zwycięstwa. Niestety jest ich coraz mniej. Bo zwycięża idea państwa nad wszystkim czuwającego i nadmiernie opiekuńczego, podającego wszystko jak na dłoni, na wszelkie sposoby ograniczającego samodzielność i związany z nią wysiłek. Od dawna mówi się, że twórcy skautingu dziś nie mieli by najmniejszej szansy na założenie harcerstwa z takimi założeniami programowymi i wychowawczymi, z jakimi wyjeżdżali przed dziesiątkami lat na pierwsze obozy. A przecież w tych wyjazdach właśnie o to chodziło. O stworzenie miejsca, gdzie młody człowiek pokona siebie i zasmakuje zwycięstwa. Nie musimy spierać się o to, czy na lilijce dalej mają być litery ONC. Ważne, że takie miejsce będzie. Możemy nazwać to survivalem, albo jeszcze inaczej, jeśli komuś nazwa nie odpowiada.
Jadąc przed wakacjami samochodem słuchałem dyskusji o różnych systemach szkolnych. Jej uczestnicy rozmawiali między innymi o różnicach między szkołą koedukacyjną i jednopłciową. Bardzo ciekawe spostrzeżenia, poparte naukowymi obserwacjami. Niestety, zostały przerwane wypowiedzią obecnego w redakcji polityka. „Ale to jest dyskryminacja ze względu na płeć.” To był argument nie do obalenia. Piszę o tym bo obawiam się, że zamiast pedagogów i psychologów słuchać będziemy partyjnych ideologów i to oni, według ściśle ideologicznego klucza politycznej poprawności, będą proponować rozwiązania. Pierwsi albo się nie przebiją, albo zostaną zakrzyczani, przy okazji narażając się na przyklejenie im etykiety oszołoma i ciemnogrodu. Niestety, często tak w ostatnich latach bywało. A rozwiązania dyktować będą drudzy. I dalej będziemy dreptać w miejscu, czekając na doniesienia o kolejnej tragedii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.