W Stanach Zjednoczonych nie ma wciąż klimatu mogącego doprowadzić do prawnej ochrony życia nienarodzonych. Tego jednak czego nie można zmienić prawem, można uratować miłością. Wskazuje na to abp Joseph F. Naumann komentując dla Radia Watykańskiego zliberalizowanie ustawy aborcyjnej w stanie Luizjana.
Sędziowie Sądu Najwyższego USA uznali, że lekarze-aborterzy nie muszą już być związani z miejscowym szpitalem, aby udzielić w nim pomocy kobietom, u których wystąpiły poaborcyjne komplikacje. Odnosząc się do tego wyroku, który zapadł różnicą zaledwie jednego głosu, przewodniczący komisji ds. ochrony życia przy amerykańskim episkopacie przypomniał, że pro-liferzy nie tylko sprzeciwiają się aborcji, ponieważ przekonani są, że zabiera ona życie dziecku, ale są też przekonani, że jeśli ktoś ma zamiar dokonać już aborcji, to zdrowie matki powinno być chronione. A nowa ustawa z Luizjany zupełnie się tym aspektem nie przejmuje.
„Sąd zdaje się przedkładać zyski przemysłu aborcyjnego nad zdrowie kobiet. Wygrywa ideologiczny dyskurs” – podkreślił abp Naumann przypominając zarazem, że tzw. „prawo do aborcji” nie ma podstaw w amerykańskiej konstytucji. Zauważył zarazem, że „prawem do aborcji” nie można zastąpić wszelkich innych praw, w tym m.in. prawa kobiety do odpowiedniej opieki medycznej, które gwarantowała ustawa z Luizjany zmieniona właśnie przez Sąd Najwyższy. Hierarcha przyznał, że może to być zapowiedź tego, iż droga do zniesienia legalizacji w Stanach Zjednoczonych jest jeszcze bardzo daleka. Przypomniał jednocześnie, że Kościół zainicjował ogólnokrajową akcję „Walking with Moms in Need”, której celem jest m.in. lepsze wsparcie kobiet oczekujących potomstwa, szczególnie tych, które znajdują się w różnych trudnych sytuacjach życiowych. „Możemy życie ratować miłością, choć w tej chwili nie możemy chronić go prawem” – podkreśla abp Naumann.
Szacuje się, że od 1979 r. kiedy w USA zalegalizowano aborcję na życzenie, zabitych zostało co najmniej 60 mln dzieci.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.