Pokonanie wpław kanału La Manche z angielskiego Dover do brzegów Francji to kolejny cel, który w 2021 roku zmierza zrealizować specjalistka od pływania na wodach otwartych Aleksandra Bednarek. "To Mount Everest w świecie pływania na otwartym akwenie" - przyznała 22-letnia łodzianka.
Przepłynięcie oddzielającego w linii prostej o 36 km Wielką Brytanię od Francji kanału morskiego nie będzie pierwszym tego typu wyzwaniem w karierze tej pływaczki. Latem 2018 roku jako pierwsza Polka przepłynęła wpław 34-kilometrowy kanał Catalina pomiędzy Los Angeles i wyspą Catalina, a rok później opłynęła nowojorską wyspę Manhattan (46,5 km). La Manche będzie dopełnieniem tych wyczynów i brakującym elementem do zdobycia "Potrójnej Korony", jednego z najcenniejszych osiągnięć w pływaniu na wodach otwartych.
"Dla pływaków La Manche jest jak Mount Everest dla zdobywców Korony Ziemi. Nie jest to może najtrudniejsza góra na świecie, ale żeby osiągnąć jej szczyt, trzeba wykazać się już pewnym doświadczeniem. Tak samo dla mnie La Manche jest niczym wisienka na torcie, na którą czekam już trzeci rok. Tyle czasu zajęło mi bowiem zarezerwowanie terminu i załatwienie wszystkich formalności, by wreszcie zmierzyć się z tym marzeniem. Trochę to trwało, ale takich przepraw nie ma w roku dużo, a chętnych nie brakuje" - powiedziała PAP Bednarek.
Jak bowiem wskazała, to od La Manche zaczęły się wpływające na wyobraźnie przeprawy wpław. W 1875 roku jako pierwszy dokonał tego angielski kapitan Matthew Webb i od tamtej pory ten kanał stał się wręcz kultowy dla pływackich śmiałków.
Łodzianka zdradziła również, że realizacja marzenia o jego przepłynięciu nie należy do tanich. W sumie to koszt ok. 25 tys. zł, z czego najwięcej pochłania wynajęcie łódki ze sternikiem oraz wykupienie członkostwa w federacji przyznającej licencję.
Zgodnie z wyznaczonym terminem, w zależności od okna pogodowego, studentka Politechniki Łódzkiej francusko-brytyjskie wody ma pokonać między 17 a 21 lipca 2021 roku. Wyruszy z Dover w Anglii i dotrze do brzegów Francji. Wskazanie konkretnego miejsca mety jest trudne ze względu na nieprzewidywalność dominujących w akwenie prądów.
"Będę musiała pokonać ok. 40 km, co oznacza, że spędzę w wodzie co najmniej dziewięć godzin. Sam dystans nie przeraża mnie aż tak, bo sprostałam mu już wcześniej. Największe obawy dotyczą tego, czy wytrzymam termicznie. Będę płynąć latem, ale można spodziewać się temperatury wody poniżej 18 st. Celsjusza. Długi czas spędzony w wodzie może znacząco wychłodzić organizm. Do tego dochodzą zmienne pod względem temperatury prądy, co też nie jest dobre dla ciała w połączeniu ze zmęczeniem" - tłumaczyła zawodniczka UKS SP 149 Łódź należąca również do światowej czołówki pływania zimowego oraz lodowego, za które uważa się zmagania w wodzie o temperaturze od 5 do ok. 0 stopni Celsjusza.
Z tego względu - mimo doświadczenia z poprzednich przepraw - do La Manche podchodzi z dużą pokorą.
"Doświadczenie na pewno będzie pomocne, ale każdy akwen wchodzący w skład +Potrójnej Korony+ w pływaniu na wodach otwartych jest inny i ma swoją specyfikę. Kanał La Manche jest najmniej przewidywalny pod względem prądów i fal. Jest on popularny wśród pływaków, ale wcale nie taki prosty do przepłynięcia. Po to jednak trenuję, żeby temu sprostać" - przyznała.
Dodała, że nurt wpływa również na dystans. Jak wyjaśniła, kanału wpław nie da się pokonać w linii prostej, lecz płynie się po drodze w kształcie litery "S", co sprawia jej wydłużenie do ok. 40 km. Z tego względu oprócz przygotowań typowo pływackich i pod kątem wytrzymałości, równie istotne jest praca nad sferą mentalną.
"Dlatego współpracuję z psychologiem sportowym, żeby ustalić taktykę płynięcia i radzenia sobie w chwilach kryzysu. Przy tak długotrwałym wysiłku głowa będzie odgrywała jeszcze większą rolę niż mięśnie" - podkreśliła Bednarek.(PAP)
autor: Bartłomiej Pawlak
bap/ pp/
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.