W 1942 r. na jego koncert w nowojorskiej Madison Square Garden przyszło 40 tys. ludzi. Był jednym z pierwszych idoli rodzącej się właśnie kultury masowej. W tym samym roku przekazał 100 tys. USD na Fundusz Pomocy Polsce. 15 sierpnia 1966 r. zmarł tenor Jan Kiepura.
"Przez całe życie chorował na nieuleczalny, przewlekły nieżyt gardła. Każdego dnia bał się utraty głosu. To był prawdziwy dramat życia Jana Kiepury" - powiedział PAP biograf artysty, muzykolog dr Wacław Panek. "To był prawdziwy idol, jeden z pierwszych idoli kultury masowej. W 1942 roku na występ Kiepury w Chicago przyszło ponad 40 tysięcy słuchaczy, kolejne 40 tysięcy wypełniło za jego sprawą nowojorską Madison Square Garden. W Stanach Zjednoczonych tylko Elvis Presley mógł liczyć na taką widownię" - dodał.
"Kiepura zasłynął nie tylko dzięki barwie głosu, ale także intensywności swoich występów - za co często był też krytykowany. Legendarna była jego pracowitość - ponoć godzinami potrafił ćwiczyć jedną frazę, nim osiągnął zadowalające go brzmienie" - napisała Małgorzata Kosińska na Culture.pl.
"Wiedział, że jest gwiazdą, ale nie dawał tego odczuć. Nie oszczędzał się, śpiewał zawsze, kiedy go poproszono" - powiedział muzykolog i krytyk muzyczny Józef Kański, cytowany w scenariuszu filmu realizowanego właśnie przez Michała Górala, twórcę takich filmów dokumentalnych jak m.in. "Przypomnieć sobie raj" (1990) - o Jerzym Nowosielskim, "Rabbi" (1997) - o Romanie Brandstaetterze i "Cud na Nowolipkach" (2020).
"On po prostu malował śpiewem, wszystkimi barwami" - oceniła primadonna polskiej operetki Wanda Polańska, cytowana w filmie Górala.
13 sierpnia 1966 r. Jan Kiepura zaśpiewał - wyłącznie po polsku - na koncercie dla Polonii w Port Chester w Stanach Zjednoczonych. Dwa dni później zmarł na atak serca w swojej rezydencji w Harrison, opodal Nowego Jorku. Zgodnie ze swoim życzeniem został pochowany w Alei Zasłużonych na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim. Uroczystości pogrzebowe zgromadziły ok. 200 tys. osób.
Samolot z ciałem Kiepury - którym przylecieli również żona artysty Marta oraz synowie Tadeusz i Marian - wylądował na Okęciu w piątek, 3 września o godz. 17.40. Obsypaną kwiatami trumnę przewieziono do kościoła św. Krzyża.
"W sobotę od samego rana na Krakowskim Przedmieściu zaczął gromadzić się tłum. Kościół Św. Krzyża i jego okolice były szczelnie wypełnione. Proboszcz Stanisław Dymek rozpoczął nabożeństwo żałobne. Przy organach siedział Feliks Rączkowski, a na chórze śpiewali zmarłemu artyście po raz ostatni - Bernard Ładysz i Bogdan Paprocki. O jedenastej kryształową trumnę, zapakowaną w drewnianej skrzyni, przewieziono do hallu Teatru Wielkiego" - opisał Wacław Panek w książce "Jan Kiepura" (Twój styl, 1990).
"Mieszkańcy stolicy żegnali swojego ulubionego śpiewaka. Trumna z ciałem Kiepury została wystawiona w holu Teatru Wielkiego. Warszawa, której śpiewał w latach młodości, zginęła na wojnie" - przypomniała Małgorzata Kosińska.
"Do dziś nie jestem pewien, czy stara Warszawa, dążąca na Powązki za tą trumną, nie wędrowała również po to, żeby pogrzebać własną młodość" - wspominał Jerzy Waldorff.
"Przecież ja nie straciłam jednego człowieka. Jan był moim mężem, kochankiem, ojcem moich dzieci, nauczycielem, opiekunem, doradcą" - mówiła, uczestnicząca w warszawskich uroczystościach pogrzebowych Marta Eggerth.
Urodzony 16 maja 1902 r. w Sosnowcu, w domu przy ul. Majowej 6, Jan Wiktor Kiepura był - w zgodnej ocenie wszystkich - bardzo podobny do ojca, co wbiło piekarza Franciszka Kiepurę w uzasadnioną dumę. "Ojciec z radości dał 5 rubli w złocie kobiecie, która pierwszy raz kąpała Ciebie. To możesz wiedzieć, ile to dla nas było pięć rubli. Ojciec musiał na nie pracować aż tydzień, więc możesz sobie wyobrazić, jak się cieszył" - pisała wiele lat później Maria Kiepura do syna w jednym z urodzinowych listów.
Po ukończeniu szkoły podstawowej, 10-letni Jan został uczniem siedmioklasowej Męskiej Szkoły Handlowej przemianowanej po odzyskaniu niepodległości na Gimnazjum Państwowe im. Stanisława Staszica. Należał do harcerstwa, grał w piłkę nożną. Jako 14-latek wstąpił do Tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej, szkoląc się tam przez dwa lata. "W szkole wyniki nauki miał dobre jednak zachowanie naganne, nauczyciele nazywali go rozrabiaką" - przypomniano na stronie Miejskiego Klubu im. Jana Kiepury w Sosnowcu. Już wtedy śpiew był jego pasją, więc koledzy nazywali go "Caruso"- czego on nie cierpiał. "Kiepura śpiewał zawsze i wszędzie, nawet w ubikacji szkolnej gdzie młodzi palacze szli na +dymka+. Na akademiach szkolnych śpiewał arie operowe" - napisano.
W 1919 r. Kiepura zaciągnął się do I-go pułku Strzelców Bytomskich formującego się w Koniecpolu pod Częstochową - dołączyli do niego koledzy z gimnazjum i brat Władysław. W Powstaniu Śląskim Władysław został ciężko ranny. W 1920 r. obaj bracia wraz z ojcem wzięli udział w kolejnym powstaniu. W czerwcu 1921 r. Jan zdał maturę.
Zgodnie z wolą rodziców podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim, równocześnie uczył się prywatnie śpiewu u śpiewaka i pedagoga Wacława Brzezińskiego. Po kilku miesiącach prof. Brzeziński zwolnił Jana z opłat za lekcje, natomiast kazał mu sprawić sobie przyzwoite ubranie i nowe buty. Po trzech latach nauki zarekomendował swego ucznia do Teatru Wielkiego w Warszawie. Po przesłuchaniu w lutym 1924 r. Kiepura został adeptem, z opery został usunięty przez dyrektora Emila Młynarskiego zaraz po swoim pierwszym występie.
"Miał odśpiewać krótką solówkę na czele chóru Górali w Halce. Nie wiem jak on to zrobił, ale na ten skromny debiucik zeszła się cała masa jego kolegów z wydziału prawa Uniwersytetu Warszawskiego" - wspominał wieloletni inspicjent w Teatrze Wielkim, Apoloniusz Kowalski, cytowany w filmie Michała Górala. Ponadto w loży zasiadł sam dziekan prawa profesor Eugeniusz Jarra, w charakterze szefa klaki! "Po zaśpiewie Kiepury nie dopuszczono chóru do głosu. Zerwała się owacja, jak gdyby to był występ Carusa!" - opowiadał Kowalski. Niemal równocześnie Kiepura wyleciał z Wydziału Prawa z powodu zaniedbań w studiach - co spowodowało konflikt z ojcem.
Jego prawdziwy debiut operowy miał miejsce we Lwowie 15 stycznia 1925 r. - wystąpił w tytułowej roli w "Fauście" Charlesa Gounoda. "Za namową przyjaciół postanowił spróbować sił za granicą. W 1926 roku wyjechał do Wiednia. Tu młodym śpiewakiem zainteresował się kierujący Staatsoper Franz Schalk oraz primadonna wiedeńskiej opery Maria Jeritza" - przypomniała Małgorzata Kosińska. U boku Jeritzy Kiepura wystąpił w "Tosce" Giacomo Pucciniego, co było jego zagranicznym debiutem scenicznym.
Śpiewał w Wiedniu, Berlinie, Brnie, Pradze i Budapeszcie, a w lutym 1927 r. wystąpił w Royal Albert Hall w Londynie. W 1928 r. zadebiutował na scenie mediolańskiej La Scali jako Kalaf w "Turandot" Pucciniego.
Kiepura wiedział, że aby zaistnieć na światowej scenie operowej, musi odnieść sukces w zachodniej Europie. "Władek, ucz się języków, łobuzie, a najpierw włoskiego i niemieckiego. Berlińskie pisma, a także budapeszteńskie i czeskie, piszą o +Turandocie+, nazywając mnie nowym Caruso" - pisał w liście do brata.
W latach 30. zaczął występować w filmach, co uczyniło zeń idola - obiekt adoracji tłumów. Do najbardziej znanych filmów z jego udziałem należą m.in. "Neapol, śpiewające miasto" (1930), "Pieśń nocy" (1932), "Czar cyganerii" (1937) i "Przygoda trwa dalej" (1939).
Na planie filmu "Dla ciebie śpiewam", poznał śpiewaczkę i aktorkę węgierskiego pochodzenia Martę Eggerth. Po dwóch latach poślubił ją w Katowicach 31 października 1936 r. "Jan i Marta wiele razem koncertują, rekord pobili wystawiając na Broadwayu ponad 900 razy operetkę +Wesoła Wdówka+ Lehara. Jan był traktowany jak mąż stanu. Na jego koncerty przychodzili przedstawiciele konsulatów, ambasad, korpusów dyplomatycznych, między innymi: Francji, Ameryki, Anglii, Włoch, Japonii, Belgii. Wiele koncertów organizowanych było charytatywnych. Pieniądze Kiepura przekazywał na Muzeum Narodowe, na rzecz powodzian w Krynicy (dwukrotnie) na pomoc zimową dla najbiedniejszych, na odbudowę Wawelu w Krakowie, Fundusz Chopina, Fundusz Obrony Morskiej, Wojsko Polskie i wiele innych" - czytamy na stronie Miejskiego Klubu im. Jana Kiepury w Sosnowcu. Dzięki transmisjom radiowym, płytom i filmom, Kiepura stał się symbolem polskiej i europejskiej kultury muzycznej.
"Gdy wracał do Warszawy, był witany jak gwiazda. Nie zdecydował się jednak na stałe osiąść w Polsce, mając ważne kontrakty z teatrami i operami w Londynie, Paryżu i Berlinie" - napisała Kosińska.
Po jednym z występów Kiepury w Berlinie za kulisami pojawił się Hermann Goering. Chcąc pocałować w rękę żonę śpiewaka Martę Eggerth, zatrzymał usta nad dłonią, z wyraźną dezaprobatą patrząc na pomalowane czerwonym lakierem paznokcie. "Niemiecka kobieta nie maluje rąk" - powiedział. "Ona nie jest żadną niemiecką kobietą, ona jest moją żoną" - odpowiedział Kiepura. Gwoli ścisłości, Marta Eggerth miała wówczas obywatelstwo niemieckie.
W Krynicy przed wojną śpiewak wybudował willę "Patria" przy ulicy Pułaskiego 35 - zaprojektował ją Bohdan Pniewski.
Wybuch II wojny światowej zastał Kiepurę w Paryżu. "Teraz jestem tylko żołnierzem, żołnierzem polskim, a moja żona, Martha Eggerth będzie służyć w Polskim Czerwonym Krzyżu. Oboje wypełniamy swój obowiązek" - powiedział w rozmowie z "Grand Echo du Nord de la France". Wkrótce potem małżeństwo wyjechało do Stanów Zjednoczonych. Tam Kiepura szybko stał się wielką gwiazdą. "Występował w całych Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, by w 1942 roku przekazać ponad 100 tys. dolarów na Fundusz Pomocy Polsce. Audytoria jego koncertów dochodziły do 40 tysięcy słuchaczy (np. w nowojorskiej Madison Square Garden). Krytycy prasowi twierdzili, że trudno by znaleźć drugiego śpiewaka, który by mógł w tych latach przyciągnąć na swoje występy takie tłumy widzów" - pisał Wacław Panek.
"Od początku 1938 roku Kiepura był związany z Metropolitan Opera w Nowym Jorku i w ogóle z Ameryką, z wyjątkiem sześcioletniej przerwy (1948-1954) kiedy to Kiepurowie przenieśli się do Paryża, występując w całej Europie. W 1946 roku przyjmują obywatelstwo amerykańskie. Wtedy gaża Kiepury wzrasta w oszałamiającym tempie, za koncert płacą mu 1000 dolarów, nie mówiąc już o operach. Prasa rozpisuje się i prześciga w znakomitych recenzjach. Kiepurowie śpiewają również w Ameryce Południowej: w Rio de Janeiro, Buenos Aires i w wielu innych" - czytamy na stronie Klubu im. Jana Kiepury.
W 1946 r. Kiepura przekazał Fundacji Chopina tysiąc dolarów i list - "Od pierwszej chwili wojny przeżywałem razem z Wami straszliwą tragedię. Starałem się koncertami przez radio, w prasie i innymi wystąpieniami publicznymi zwrócić uwagę świata na cierpienie naszego narodu. Ja do Was przyjadę. Będę śpiewał w teatrach i przed teatrami, w salach koncertowych i na taksówce - na ulicy. Biednym i bogatym. Pragnę, byście mnie zachowali w Waszych sercach" - pisał.
Nie dostał wizy, by przyjechać na pogrzeb ojca, w 1951 roku. Peerelowska prasa ścigała się w paszkwilach o śpiewaku, symbolu dawnej "burżuazyjnej" Polski, robiła wszystko, aby obrzydzić Kiepurę Polakom. Prym wiódł "Przekrój". "Były Polak (wyrzekł się narodu i przyjął obywatelstwo USA) i były dobry śpiewak (stracił dawną sławę i ambicje i śpiewa teraz po kiepskich rewiach i operetkach) popadł ostatnio w finansowe tarapaty. Angielskie władze podatkowe ścigają go za nie zapłacone podatki. Na fotografii Kiepura (w peruce) z żoną. Tak, ta starsza tęga pani po lewej to Marta Eggerth, żona Jana Kiepury" - przywołał publikację krakowskiego tygodnika z 13 lutego 1955 r. Wacław Panek.
"Po pobycie w NRF w podstarzałym chłopcu z Sosnowca odżyły widać przedwojenne sentymenty z okresu jego współpracy z UFA (hitlerowską wytwórnią filmową), gdyż podpisał już kontrakt na poprowadzenie w drugim programie telewizji NRF, organizowanym obecnie pod patronatem Adenauera, serii widowisk pod nazwą +Od melodii do melodii+, w których będzie występował wraz ze swoją żoną Martą Eggerth" - donosił w 1960 r. tygodnik "Radio i telewizja".
Do Polski przyjechał dopiero w 1958 r. Fatalne recenzje i złośliwe artykuły nie przyniosły rezultatów. "Na Okęciu Kiepurę witały tłumy warszawiaków. Śpiewał dla tłumu z balkonu Hotelu Bristol, przemawiał do widowni z dachów samochodów czy okna wagonu - dokładnie tak, jak zapowiadał" - napisała Małgorzata Kosińska.
W nocy w hotelu "Bristol" zadzwonił telefon w pokoju sekretarki Kiepury. "Tu Pułtusk. Czy można rozmawiać z mistrzem? - Kto mówi? Pułtusk? Jak to, całe miasto mówi? - Tak, całe miasto. Jestem telefonistką w centrali międzymiastowej w Pułtusku i chcę powiedzieć, że mieszkańcy naszego miasta prosili, by mistrzowi przekazać pozdrowienia od całego Pułtuska" - przypomniał Panek.
W 1967 r. drużyna piłkarska "Zagłębia Sosnowiec" grała w mistrzostwach o Puchar Ameryki. W przerwie meczu z greckim zespołem AEK Ateny Kiepura wszedł do szatni i powiedział "Ja zdobyłem Amerykę głosem, a wy musicie ją zdobyć nogami". Sosnowiczanie wygrali ten mecz.
W maju 2002 roku, w przeddzień setnej rocznicy urodzin artysty, w mieście stanął jego pierwszy w Polsce pomnik, przedstawiający tenora w rozwianym płaszczu i kapeluszu, śpiewającego z wzniesioną w górę ręką. Dziś pomnik i jego otoczenie to jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Sosnowcu.
"W lipcu 2004 r. został odsłonięty w Krynicy Zdroju pomnik Mistrza Jana, który ukazuje go śpiewającego z uniesioną w górę ręką. Swoistym muzycznym i duchowym pomnikiem, zbudowanym przez Stefana Półchłopka, kryniczanina zwanego +Magistrem+ jest odbywający się nieprzerwanie od 1967 r. Festiwal im. Jana Kiepury" - czytamy na stronie krynica.pl.
"Pełną prawdę o sławnym człowieku ujawnia dopiero jego pogrzeb" - napisał Jerzy Słota w "Tygodniku Kulturalnym". "Nie recenzje, nie artykuł w gazecie i nawet nie książka, ani kondukt uformowany za trumną. Kto przyjrzał się ludziom, którzy otoczyli Teatr Wielki i którzy podążali na cmentarz Powązkowski, ten mógł zdziwić się, jak bardzo różnorodne jest jeszcze nasze społeczeństwo i jaką zarazem jedność stanowi. Jaką siłą jest bezinteresowna pamięć ludzka i jakie głębokie tej pamięci są pokłady. Przyjazd Jana Kiepury w dniu 3 września był ostatecznym i jedynym jego powrotem z zagranicy, któremu nie towarzyszyły publiczne nagany oraz zły grymas prześmiewców szyderców z przedpokoju Parnasu" - dodał, cytowany przez Wacława Panka.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.