Kilka szkół w Bejrucie zostało zamkniętych we wtorek z obawy przed aktami przemocy w związku z chwilowym pojawieniem się kilkuset młodych nieuzbrojonych ludzi na ulicach libańskiej stolicy - poinformował przedstawiciel służb bezpieczeństwa.
"Zamknięto szkoły w czterech dzielnicach w zachodniej części miasta; są to tzw. dzielnice mieszane, gdzie mieszkają zarówno sunnici, jak i szyici" - powiedział anonimowy przedstawiciel służb bezpieczeństwa.
Jak donosi agencja AFP, kierownictwo kilku szkół zwróciło się do rodziców, aby odbierali swoje dzieci, ponieważ rano na ulicach pojawiło się kilkuset młodych ludzi w kilku dzielnicach Bejrutu.
Przedstawiciel służb bezpieczeństwa dodał, że "młodzi nieuzbrojeni ludzie zebrali się na ulicach, by zorganizować marsz". Więcej szczegółów nie podał. Zauważył jedynie, że mobilizacja młodych może być reakcją na złożenie w poniedziałek przez prokuraturę przed Specjalnym Trybunałem ONZ dla Libanu aktu oskarżenia dotyczącego zabójstwa byłego premiera Rafika Haririego.
W zeszłym tygodniu radykalne ugrupowanie szyickie Hezbollah doprowadziło do upadku rządu w Libanie poprzez wycofanie swoich ministrów. Doszło do tego w czasie, gdy premier Saad Hariri (syn byłego premiera Rafika Haririego) przebywał z wizytą w USA.
Hezbollah wycofał swoich ministrów, nie godząc się z kontynuowaniem przez rząd współpracy z oenzetowskim trybunałem, badającym zamach na Rafika Haririego w 2005 roku. Trybunał został utworzony w 2007 roku na mocy rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jego siedziba mieści się w Holandii.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.