Osiem osób zginęło, a 33 odniosło obrażenia w niedzielę na skutek serii zamachów bombowych w Bagdadzie - poinformowała iracka policja.
Ataki - z użyciem samochodów-pułapek i bomb domowej roboty oraz przeprowadzone przez zamachowców-samobójców - rozpoczęły się około godz. 7 rano (5 czasu polskiego), czyli w godzinach szczytu.
Wybuchły co najmiej dwa samochody-pułapki, zabijając policjanta i przechodnia. Dwie kolejne osoby zginęły w zamachu na biura rządowego wydziału ds. kanalizacji. Kolejna bomba eksplodowała na północy miasta, gdy obok przejeżdżał autokar z irańskimi pielgrzymami. Jedna osoba poniosła śmierć, a dziewięć zostało rannych.
W miasteczku Tadżi na obrzeżach Bagdadu bomba podłożona w samochodzie zabiła rolnika i jego syna, którzy zmierzali na pobliskie targowisko. Siedmioletni chłopiec zginął natomiast, gdy eksplodowała bomba podłożona obok szkoły.
Nikt nie przyznał się do zamachów, ale przedstawiciele wywiadu irackiego twierdzą, że przeprowadzili je rebelianci, wykorzystując fakt, że rząd nie mianował jeszcze nowego ministra spraw wewnętrznych.
O sprawie poinformował wicepremier Ukrainy ds. odbudowy Ołeksij Kułeba.
Umowa z Hamasem nie była możliwa wcześniej - uważa premier Izraela.
Nazwisko nagrodzonej pokojowym Noblem tradycyjnie ogłoszono w Oslo.
Izraelskie wojsko robi krok w tył, Hamas wypuszcza zakładników. To jednak dopiero pierwszy krok.
Setki tysięcy najmłodszych żyją dziś na granicy przetrwania.