Szef MSZ Radosław Sikorski powtórzył w czwartek, że nie ma podstaw prawnych, aby móc zakazać Polakom wyjazdów do Egiptu. "Natomiast jeszcze raz apeluję i proszę: 'nie róbcie tego, tam naprawdę jest niebezpiecznie' " - podkreślił minister spraw zagranicznych.
Sikorski w czwartek rano w radiowej Trójce zaznaczył, że MSZ ostrzegał "w najbardziej stanowczych słowach, jakie mamy, aby nie jeździć do Egiptu, trzymać się hoteli, nie wychodzić poza kurorty". "Działa cały sztab w centrum operacyjnym MSZ, alert podnieśliśmy w placówce w Kairze, do kurortów wyjechali konsulowie, a mimo to niektórzy nasi rodacy w ostatnich dniach wyjechali do Egiptu. Jak się komuś coś stanie, wiemy, kto będzie za to obwiniany" - mówił szef MSZ.
Podkreślił, że nie ma prawnych podstaw, aby zakazać Polakom podróżowania do Egiptu, ale zaapelował, aby tego nie robić, bo tam jest naprawdę niebezpiecznie. "Sytuacja się pogorszyła w ostatnich 24 godzinach" - ostrzegał Sikorski.
Na pytanie, czy Polacy, którzy tam już są na wakacjach powinni wrócić czy doczekać w Egipcie do końca turnusu, odparł: "Dzisiaj będziemy o tym dyskutować, gdyż mamy system bieżącego informowania; dzisiaj do wyjazdu z Egiptu swoich obywateli wezwały Stany Zjednoczone. My będziemy takie decyzje podejmować w porozumieniu konsulów na miejscu całej Unii Europejskiej, aby w razie czego koordynować działania".
Przez całą noc na głównym placu Kairu dochodziło do starć między zwolennikami i przeciwnikami prezydenta Hosni Mubaraka. Walczące grupy obrzucały się także butelkami z benzyną i kamieniami. Bilans środowych walk to co najmniej trzech zabitych i ponad 1500 rannych.
Sikorski, pytany, jak ocenia obecną sytuację w Egipcie, powiedział, że nie może grać roli komentatora politycznego. Podkreślił jednak, że "nie możemy dać się wciągnąć w pułapkę, jaką zastawiają na nas dyktatorzy, którzy mają to do siebie, że mogą być nieudolni w różnych innych kwestiach, ale przeważnie są bardzo dobrzy w likwidowaniu demokratycznej alternatywy wobec siebie".
"Gdy przychodzi do kryzysu, stawiają nas przed dylematem: +albo ja, albo chaos lub radykałowie+. Właśnie dlatego powinniśmy cierpliwie, systematycznie, z wieloletnim planem działać na rzecz tworzenia demokratycznej alternatywy w niedemokratycznych krajach" - oświadczył szef polskiej dyplomacji.
Dlatego - jak mówił - w poniedziałek przekonywał w Brukseli na rzecz utworzenia europejskiej fundacji na rzecz demokracji, która zostanie utworzona w najbliższych tygodniach w Polsce i pierwszym jej zadaniem będzie promocja demokracji na Białorusi. "Ale potrzebujemy takiego instrumentu na szczeblu europejskim, bo to jest początek fali niestabilności na Bliskim Wschodzie i w sąsiedztwie UE" - podkreślił Sikorski.
"A wiemy w Polsce najlepiej, że sukces transformacji demokratycznej zależy od tego, jak zdolne i kompetentne są alternatywne elity do wzięcia odpowiedzialności za swój kraj" - dodał.
Na pytanie, czy w Egipcie alternatywne elity to nie są elity Bractwa Muzułmańskiego, odparł: "Z tego, co ja wiem, Bractwo Muzułmańskie w wolnym wyborach dostałoby około ćwiartkę głosów, a więc nie jest to głos większości". "Ale wiemy, że w sytuacjach rewolucyjnych często wygrywają nie ci, którzy mają większość, ani ci, którzy mają najlepszą koncepcję rozwoju kraju, ale ci, którzy są najlepiej zorganizowani" - zaznaczył.
"To jest czynnik, który my w polityce Zachodu i w naszych oświadczeniach bierzemy pod uwagę. Jesteśmy oskarżani o ostrożność, ale proszę pamiętać, że te nasze dobre rady czy stanowiska niekoniecznie są brane za dobrą monetę przez społeczeństwa arabskie" - ocenił.
Na pytanie, czy prezydent Mubarak odejdzie, powiedział, że jego zdaniem "tak, że to już końcówka". Pytany o perspektywę czasową tego powiedział: "Nie jestem wróżką, ale myślę, że w momencie, w którym wojsko powiedziało, że nie będzie strzelało w obronie jego władzy, sprawa jest kwestią czasu".
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.