To, co Kościołowi zostało zabrane wbrew prawu komunistycznemu, w znacznej mierze zostało odzyskane – mówi KAI biskup Stanisław Budzik z okazji zakończenia prac Komisji Majątkowej.
Sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski ostrzega przed zbyt łatwym rzucaniem oskarżeń na prace Komisji, gdyż spośród ponad 3 tys. rozstrzygniętych przez nią spraw, zaledwie 11 jest podważanych i to jeszcze beż żadnego wyroku.
A oto pełen tekst wywiadu z bp. Stanisławem Budzikiem:
Komisja Majątkowa przestała istnieć...
– Przyjmujemy z satysfakcją fakt zakończenia prac Komisji Majątkowej. Od dawna strona kościelna zabiegała o to, by jej prace postępowały szybciej, ponieważ były zaplanowane na znacznie krótszy czas, a trwały niezmiernie długo. Podmioty kościelne nie mogły doczekać się tej sprawiedliwości, którą zagwarantowała im ustawa o stosunku Państwa do Kościoła z 1989 r. Stanowiła ona, że Kościół może odzyskać te nieruchomości, które zostały mu zagrabione z pominięciem komunistycznego prawa.
Komisja Majątkowa została powołana przed laty z zamiarem, aby Kościołowi, który doznał bardzo wielu krzywd w dziedzinie materialnej, stworzyć łatwiejszą drogę do rewindykacji dóbr, co inne instytucje mogły załatwić na drodze sądowej.
Czy faktycznie droga ta okazała się łatwiejsza?
– Bynajmniej nie okazała się łatwiejszą, ponieważ sprawy przed Komisją Majątkową trwały bardzo długo i nie wszystkie zostały rozwiązane. Niemniej jednak trzeba powiedzieć, że Komisja Majątkowa spełniła ważną rolę dziejową. To, co Kościołowi zostało zabrane wbrew prawu komunistycznemu, w znacznej mierze zostało odzyskane.
Trzeba przypomnieć, że komuniści uderzyli w ważną stronę działalności Kościoła - która bardzo im przeszkadzała - mianowicie w działalność edukacyjną i charytatywną. Działalność Kościoła chcieli ograniczyć tylko do „murów kościelnych”, do przysłowiowej zakrystii. Natomiast działalność społeczna, charytatywna czy edukacyjna była im „solą w oku”. Dlatego uderzyli w nią odbierając zakonom czy parafiom materialne podstawy do prowadzenia tego typu dzieł. W wolnej Polsce m.in. także dzięki regulacjom Komisji Majątkowej, wiele instytucji kościelnych mogło powrócić do prowadzonej wcześniej działalności społecznej.
Czyli dobra zwrócone Kościołowi teraz znów służą społeczeństwu.
– W Kościele nie ma własności prywatnej. Nic nie należy do konkretnego księdza czy zakonnika. Wszelkie dobra materialne należą do instytucji Kościoła, który zaspokaja potrzeby duchowe wiernych bądź służy im poprzez działalność edukacyjną, charytatywną czy opiekę nad młodzieżą. Jest to powszechnie ceniona służba społeczeństwu. Kościół prowadzi dzieła charytatywne, szkoły katolickie i uniwersytety. Działalność ta cieszy się wielkim uznaniem nawet w krajach niekatolickich.
A jaka cześć zagarniętych dóbr została zwrócona Kościołowi dzięki pracy Komisji Majątkowej?
– Można powiedzieć ogólnie, że mniejsza część. O wiele większa część dóbr - zagarniętych Kościołowi zgodnie z prawem komunistycznym - nie została zwrócona. Dokładne oszacowanie tego, co Kościołowi zostało zabrane, nie jest łatwe. Trzeba przeprowadzić solidne badania, aby wyliczyć, ile Kościół utracił. Jest to zadanie dla jakiegoś instytutu naukowego, który mógłby zrealizować program badawczy. Dzisiaj opieramy się na ogólnych, choć wiarygodnych szacunkach, według których instytucjom kościelnym zostało zabrane o wiele więcej, niż zostało zwrócone.
Działalności Komisji Majątkowej towarzyszyły niestety i ciemne strony. Toczy się kilka procesów, nawet wobec niektórych członków Komisji...
– Żaden proces w stosunku do członków Komisji Majątkowej się nie toczy. Postawione zostały zarzuty, które muszą zostać zweryfikowane. Nie wiadomo w ogóle czy jakikolwiek proces się rozpocznie. A nawet gdy proces trwa, to osoba czy instytucja, która jest jego uczestnikiem, jest uważana za niewinną, obowiązuje domniemanie niewinności. Dlatego nie spieszmy się z oskarżeniami.
Jeśli spojrzymy na ponad 3 tys. spraw, które uregulowała Komisja Majątkowa, to tych jedenaście zakwestionowanych stanowi znikomy ułamek. Będziemy boleć, jeśli zostanie stwierdzone przekroczenie prawa nawet w jednym przypadku, jednak popatrzmy na proporcje.
Zamęt informacyjny wokół Komisji Majątkowej wywoływany jest nierzadko z pobudek pozamerytorycznych. Zapomina się, że jeśli miały miejsce jakieś niejasne działania na obrzeżu Komisji Majątkowej czy wokół majątków przez nią oddawanych, to na tym po raz kolejny ucierpiały instytucje kościelne. Przykładem mogą być siostry elżbietanki. Mówi się, że grunt, jaki otrzymały w Białołęce, wyceniono został za nisko. Ale siostry nie otrzymały nawet tej niskiej ceny, a ktoś spekuluje na zakupionym u sióstr majątku.
Zapomina się także, że żadna decyzja Komisji Majątkowej nie zapadła bez zgody strony państwowej. Komisja była przecież arbitrażowym ciałem państwowo-kościelnym.
A co stanie się ze sprawami, których Komisja Majątkowa nie rozstrzygnęła?
– Zostaną teraz przekazane niezawisłym sądom. Ostatnie przykłady wskazują, że droga sądowa może być szybsza i skuteczniejsza niż regulacje Komisji Majątkowej. Trzeba też przyznać, że Komisja wcale nie szafowała odszkodowaniami, skoro jedna decyzja sądu zasądziła odszkodowanie stanowiące połowę sumy wszystkich odszkodowań uzyskanych przed Komisją Majątkową przy ponad trzech tysiącach spraw, rozpatrywanych przez ponad dwadzieścia lat.
Dziękuje za rozmowę
Rozmawiał Marcin Przeciszewski
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.