Strażacy z Bydgoszczy zostaną ukarani za odmowę wyjazdy do pożaru. Mężczyznę, którego mieszkanie stanęło w ogniu, pouczyli - gdy przybiegł po pomoc - że wezwanie może przekazać tylko przez telefon.
"W Polsce nigdy nie było i ma przepisów określających dopuszczalne formy wzywania pomocy straży pożarnej. Każda sytuacja, w której ktoś samowolnie takie ograniczenia wprowadza, zostanie zbadana, a wobec winnych wyciągniemy konsekwencje" - powiedział w czwartek PAP Paweł Frątczak, rzecznik Komendanta Głównego Straży Pożarnej.
Dotychczasowe ustalenia kontroli, zarządzonej przez komendanta głównego straży, wykazały, że tydzień temu dyżurni Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 w Bydgoszczy odmówili natychmiastowego wyjazdu do zgłaszanego pożaru. W nocy, do dyżurki zgłosił się lokator sąsiedniej kamienicy, informując, że jego mieszkanie płonie.
Mężczyzna był roztrzęsiony, mimo mrozu przybiegł po pomoc boso, w samej piżamie, ale od strażaków usłyszał, że powinien ich wezwać, dzwoniąc pod numer alarmowy, do Miejskiego Stanowiska Kierowania Straży Pożarnej, usytuowanego w innej części miasta. Odesłany do domu, powrócił po kilku minutach, strażacy ruszyli jednak na pomoc dopiero, gdy zgłosił pożar telefonicznie inny mieszkaniec palącej się kamienicy.
"Niestety, dotychczasowe ustalenia wykazują, że faktycznie doszło do karygodnego zasłaniania się rzekomymi procedurami. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca i w najbliższych dnia osoby odpowiedzialne za te zdarzenia mogą się spodziewać konsekwencji służbowych" - dodał Frątczak.
Mieszkanie trzyosobowej rodziny, sąsiadujące z siedzibą straży, doszczętnie spłonęło. Lokatorzy tymczasowo zamieszkali u swoich krewnych.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.