Trzęsienie ziemi w Japonii po raz kolejny pokazuje nam, zarozumiałym ludziom XXI wieku, gdzie jest nasze miejsce w szeregu.
Trzęsienie ziemi, jakie nawiedziło Japonię i idące za nim tsunami to ogromne nieszczęście. Wyrwanym ze spokojnej codzienności trzeba dziś współczuć. Jutro trzeba będzie pomyśleć o udzieleniu im sensownej pomocy. Nie może też – i dziś i jutro – zabraknąć naszej modlitwy za tych, którzy w tych wydarzeniach ucierpieli. Nieszczęście to staje się dla nas kolejną w ostatnich miesiącach i latach okazją do przemyślenia naszej wizji człowieka i otaczającego go świata.
Zwłaszcza my, mieszczuchy, otoczeni wytworami swoich rąk, przyzwyczailiśmy się do patrzenia na świat w taki sposób, jakby prawie wszystko w nim zależało od nas. Niepozamiatany chodnik czy dziurawa droga? Służby się nie spisały. Zawaliła się hala? Właściciel nie dopilnował, a architekt źle zaprojektował. I taki styl myślenia przenosimy na świat przyrody. Kiedy zdarza się nieszczęście – powódź, trzęsienie ziemi, zawał czy wybuch metanu w kopalni – zawsze, wcześniej czy później zaczyna się szukanie winnych. Owszem, niby wiemy, że to przyroda zrobiła swoje, ale ciągle myślimy tak, jakby przed nieuchronną konsekwencją jej praw było jakieś zabezpieczenie. Tymczasem prawda jest taka, że, owszem, można wiele zrobić, by uniknąć części tego rodzaju klęsk, ale nie można zrobić wszystkiego. Niektóre sprawy trudno przewidzieć, a przed innymi nie sposób się obronić. Skala zniszczeń w świetnie przygotowanej przecież na trzęsienia ziemi Japonii jasno nam to uzmysławia.
Ukształtowani „zieloną” propagandą swojej działalności przypisujemy nie tylko kwaśne deszcze czy dziurę ozonową, ale nawet zmiany klimatyczne. Przełykamy nawet tak absurdalne oskarżenia, że drzewa powyżej drogi do Morskiego Oka usychają, gdyż turyści załatwiają swoje potrzeby w krzakach. Tymczasem wielkie katastrofy z naturą w tle uświadamiają nam, kim naprawdę jesteśmy. Nie śmierdzącymi wrzodami na zdrowym ciele świata, nie panami, którzy są w stanie zniszczyć biedną przyrodę, ale rozumna i wolną cząstką natury, która toczy nieustanny bój o to, by na tym świecie sensownie się utrzymać.
Ma to przełożenie także na naszą religijność. Dopóki wydaje się nam, że jesteśmy panami świata, także Bóg nie jest nam specjalnie potrzebny. Bo jesteśmy samowystarczalni. Klęski żywiołowe boleśnie uzmysławiają, że jednak potrzebujemy pomocy z góry.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.