"Przychodzi czas, kiedy nie jest już ważne dowodzenie, że ma się rację, lecz liczy się po prostu życie".
Brat Jerzy pisze: wnuczka czy wnuk poproszeni o wysłanie mailem wypominek misyjnych spełnią uczynek miłosierdzia i zaszczepiony zostanie w nich zwyczaj modlitwy za zmarłych. Nie nakaz więc tym rządzi, lecz uczestnictwo.
U brata Piotra wciąż niewesoło. Wśród miejsc, w których pracują kapucyni, nie brakuje i takich: są tam „ludzie, którzy albo w sposób zupełnie świadomy decydują się czynić zło innym, albo nieświadomie stają się narzędziem zła” (jest tak zresztą nie tylko w Afryce, prawda?). Szkodzą na różne sposoby – wymienia: strach, ignorancję, przesądy, znajomość psychologii i technik manipulacyjnych, kulturę poszczególnych ludzi i całego społeczeństwa, znajomość natury i jej właściwości (…), ludzką zawiść, a do tego wszystkiego jeszcze – działanie złego ducha”. Punktem wyjścia zawsze jest człowiek: skuszony, działa na szkodę drugiego.
Nje key ge mbor rebeul bisi geto el – w języku ngambay: „osoba, która mieszka obok drogi, nie powinna posiadać groźnego psa”. Czyli jednak to do nas należy stworzenie odpowiednich warunków, aby dom był gościnny i gotowy na przyjęcie gości?
A „hakuna matata”? Głupio przyznać, dotąd myślałam, że to tylko tekst z kreskówki. A tu brat Piotr na własne uszy słyszał, na własne oczy widział – to powiedzenie w języku suahili oznacza tyle co „nie martw się” i opisuje zachowanie ludzi, którzy żyją w Tanzanii, a także w innych, uboższych krajach Afryki – z dnia na dzień. Jak to było? Lilie na polu, ptaki?…
Te kapucyńskie listy z Afryki czyta się jak coś nieznanego i znanego zarazem (www. misje.kapucyni.pl). Tak wiele tu wątków, w których odnajdujemy siebie, własne rozterki i, co tu dużo mówić – po prostu własne życie.
Staje przed nami nie nakaz przecież, lecz możliwość uczestnictwa – i w listopadowych modlitwach, i w misyjności Kościoła czy szerzej, w ogóle w chrześcijaństwie. Ludzi złych, pogubionych spotkamy niewątpliwie – ale i takich, którzy mogą nam pomóc podobne sytuacje rozeznać, Piotrów widzących głębiej, dalej, wyraźniej. Warto, aby były gościnne: nasz dom, nasze serce, nasz Kościół. I nie trzeba mieszkać w Afryce, by uczyć się żyć z dnia na dzień. Jak zanotował Thomas Merton w liście do przyjaciół: „Przychodzi czas, kiedy nie jest już ważne dowodzenie, że ma się rację, lecz liczy się po prostu życie, poddanie się Bogu i miłowanie (…) Gdy się człowiek starzeje (…), zdaje sobie sprawę z daremności życia spędzonego na spieraniu się, gdyż winno się je raczej całkowicie poświęcić miłości”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.