Kilkunastu rosyjskich rezerwistów z obwodu kaliningradzkiego, regionu graniczącego z Polską, zbuntowało się przeciwko decyzjom swoich przełożonych i odmówiło udziału w natarciu na ukraińskie pozycje w Donbasie; w ostatnim czasie odnotowuje się coraz więcej takich przypadków - powiadomiło we wtorek Radio Swoboda.
Mężczyźni, którzy w październiku ubiegłego roku trafili do wojska w ramach mobilizacji, mieli służyć w swoich rodzinnych stronach w oddziałach obrony terytorialnej. Na front trafili bez odpowiedniego przeszkolenia, a nawet bez broni. Rezerwiści zwrócili się z apelem do gubernatora obwodu kaliningradzkiego, podkreślając, że "są prowadzeni na rzeź" - czytamy na łamach portalu Siewier.Realii, jednego z projektów Radia Swoboda.
"Nasze dowództwo jest daleko od nas, nie mamy środków łączności, nikt z przełożonych do nas nie przyjeżdża. (...) Rzucają nas (na pierwszą linię) jak mięso armatnie. (...) Wczoraj mieliśmy zostać wysłani do natarcia. Ten szturm był pozbawiony sensu, ponieważ (zamierzano) atakować obszar, którego nie można zdobyć już od kilku miesięcy. Wszyscy zgodnie odmówiliśmy" - przyznali wojskowi wypowiadający się w nagraniu wideo adresowanym do regionalnych władz w Kaliningradzie.
"Widzę na tym nagraniu mojego brata Nikołaja. (...) Dzisiaj do mnie dzwonił i mówił, że sytuacja u nich jest straszna. Chłopaki nie wiedzą, co począć. Mają dwa wyjścia - albo iść do ataku i zginąć, albo zdezerterować i trafić do więzienia" - przyznała siostra jednego z rezerwistów, cytowana przez Radio Swoboda.
Opozycyjne rosyjskie media podkreśliły, że bunt żołnierzy z obwodu kaliningradzkiego to nie jedyna taka historia w ciągu ostatnich kilku dni. W ubiegłym tygodniu z podobnym apelem zwrócili się mieszkańcy republiki Tuwa na Syberii, którzy również trafili do Donbasu. Zupełnie nie przeszkolonych rezerwistów porzucono na froncie, nie przypisując ich do żadnej formacji. Mężczyźni mieli być też regularnie bici przez wojskowych z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej.
Władimir Putin wydał 21 września 2022 roku dekret o częściowej mobilizacji na wojnę z Ukrainą oraz zagroził "użyciem wszelkich środków", by bronić Rosji przed rzekomym zagrożeniem ze strony Zachodu. Tuż po decyzji dyktatora pojawiło się wiele doniesień o chaosie organizacyjnym podczas pierwszego etapu branki. Powoływano m.in. osoby niepełnosprawne i bez doświadczenia wojskowego. Odnotowywano liczne przypadki pijaństwa wśród poborowych, alarmowano też o fatalnych warunkach zakwaterowania rezerwistów i niskiej jakości wydawanej im broni.
We wrześniu i październiku ubiegłego roku setki tysięcy mężczyzn opuściło Rosję lub próbowało to uczynić, obawiając się wysłania na front.
W ocenie ukraińskich władz i mediów, a także niezależnych dziennikarzy z Rosji, niebawem, np. w drugiej połowie lutego, może rozpocząć się kolejna faza mobilizacji do armii agresora. Jeszcze w grudniu 2022 roku naczelny dowódca sił zbrojnych Ukrainy generał Wałerij Załużny ostrzegał, że wróg "gdzieś za Uralem" szykuje nowe wojska w liczbie 200 tys. żołnierzy, aby ponownie zaatakować sąsiedni kraj.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.