Wielka Brytania powinna być bardziej zaniepokojona zainstalowanymi na ulicach kamerami do monitoringu chińskiej produkcji niż balonami szpiegowskimi - ostrzegł w środę Fraser Sampson, niezależny pełnomocnik ds. wykorzystywania danych biometrycznych.
Jak poinformował, z przeprowadzonej analizy wynika, że w brytyjskich siłach policyjnych oraz organach zajmujących się bezpieczeństwem jest pełno chińskich kamer, dronów i innego sprzętu do nadzoru, a organy ich używające są "ogólnie świadome, że istnieją obawy dotyczące bezpieczeństwa i etyki firm dostarczających te zestawy".
W ostatnich dniach wzrosły obawy o zagrożenie ze strony chińskich balonów szpiegowskich po tym, jak USA zestrzeliły od początku lutego cztery takie latające obiekty, co skłoniło Wielką Brytanię do przeglądu swoich procedur w zakresie ochrony swojej przestrzeni powietrznej.
"W ostatnich dniach było wiele informacji o tym, jak bardzo zaniepokojeni powinniśmy być chińskimi balonami szpiegowskimi na niebie 60 tys. stóp nad nami. Nie rozumiem, dlaczego nie jesteśmy co najmniej tak samo zaniepokojeni chińskimi kamerami sześć stóp nad naszymi głowami, na ulicach i gdzie indziej" - powiedział Sampson.
Dodał, że należy rozważyć, czy właściwe jest, aby organy używały sprzętu wykonanego przez firmy, wobec których stawiane są tak poważne pytania.
We wtorek dziennik "Daily Telegraph" podał, że ponad dwie trzecie policyjnych dronów wyprodukowane zostało przez chińską firmę DJI, którą władze USA uznały za zagrożenie, a fakt ich używania przez policję budzi poważne zaniepokojenie brytyjskiego MSW.
W zeszłym tygodniu Australia poinformowała, że usunie z budynków ministerstwa obrony kamery do monitoringu wykonane przez firmy powiązane z Komunistyczną Partią Chin.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.