Reklama

Warto rozmawiać? Niekoniecznie

Dialog. Czyli dwugłos, prawda? A nie ustawianie partnera rozmowy w bokserskim narożniku.

Reklama

No to mamy kolejną odsłonę ataku na Kościół. Tym razem na celowniku znalazła się Matka Teresa z Kalkuty. Stosowne teksty, demaskujące rzekomą „święta hipokrytkę” publikuje portal Onet.pl.

Parę spraw, moim zdaniem najistotniejszych, zauważył już w tej kwestii we wczorajszym komentarzy ks. Włodzimierze Lewandowski. O tyle jednak czuję się tymi oskarżeniami wywołany do tablicy, że przed kilkunastu laty... na większą część z nich już odpowiedziałem. W tekście dla Gościa Niedzielnego. Tak, to wcale nie jakiś nowy temat. W polskich mediach pojawił się co najmniej 17 lat temu.  Dziś napisałbym podobnie. Co? Upraszczając, w skrócie...

Po pierwsze, niezrozumienie, że ideą Matki Teresy nie było budowanie nowoczesnych ośrodków zdrowia w Indiach, a zauważenie człowieka. W Indiach, gdzie teraz żyje już ponad miliard ludzi, w społeczeństwie mocno rozwarstwionym, kastowym, gdzie przepych sąsiaduje z niewyobrażalną nędzą. I gdzie nie ma nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, ale jest karma: masz w życiu to, na co sobie zasłużyłeś. Jakie to ważne by zauważyć w człowieku człowieka wiedzą doskonale wszyscy, którzy schorowani doświadczyli traktowana jak medyczny przypadek do którego trzeba zastosować (lub nie) procedurę, a nie jak osoby, człowieka właśnie. Niestety, dziś też wiele mówi się o miłości do ludzi, potrzebie rozumienia ich inności, grzeszności, ale rzadko przekłada się to na miłość i szacunek dla konkretnego człowieka, który jest tych ułomności ucieleśnieniem. Tak, kocha się jakąś ideę człowieka, człowieka konkretnego traktując jak natrętną muchę albo czasem i bestię

Po drugie, zauważyłbym, że oskarżyciele Matki Teresy nie rozumieją świętości. Dla nich jest cukierkowatym „robieniem wszystkim dobrze”. A tak nie jest. Święci miewali trudne charaktery. I nie charakter jest oceniany w procesie kanonizacyjnym.

Po trzecie, zauważyłbym kto oskarża. W dużej mierze proaborcjonici, prawda?  W tekstach Onetu widać to dość wyraźnie. Nie liczyłbym na obiektywną ocenę postaci Świętej przez kogoś, kto uważa, że same jej poglądy na aborcję wystarczą by uznać ją za niemiłosierną i nie liczącą się z człowiekiem. Podobnie jak nie liczę na obiektywną ocenę przez kogoś, kto porzucił stan kapłański. 

Pieniądze? To po czwarte. Mnóstwo w tych oskarżycielskich tekstach insynuacji. Ot, dotyczących Matki Teresy i Watykanu. Jakoby finansowała Watykan. Nie wiem, nie mogę sprawdzić, nie jestem księgowym tego kościelnego państwa. Zauważę tylko jedno: jeśli zebrawszy datki na biednych tym, co zebrałem podzielę się z innymi biednym pomagającymi, to czy jestem złodziejem? Czy ktoś w ogóle próbował ustalić na co Watykan te pieniądze wydał? Parę stron przejrzanym dzięki wyszukiwarce i już mam ciekawy artykuł na ten temat z Czasu Serca. Dotyczący Franciszkowej współczesności, ale czasy świętych Jana Pawła II i Matki Teresy też są tam wspomniane. Tym tropem oskarżyciele Świętej i Watykanu jednak nie poszli.

Jak zadeklarowałem, piszę to wszystko upraszczając, w skrócie. Bo wydaje mi się, że dla oceny tych oskarżeń wystarczy jedno przypomnienie: kto jest redaktorem naczelnym Onet.pl? Czy nie człowiek, który broniąc się przed zarzutami posunął się do wciskania opinii publicznej, że to nie on rozmawiał z gościem w studiu tylko jego hologram? No i co z tego, że po jakimś czasie przeprosił? Jaka jest wiarygodność zespołu dziennikarzy, którego członkowie uważają, że dla postawienia na swoim można się posunąć nawet do wmawiania ludziom czegoś takiego? Jaka tu troska u uczciwość, rzetelność, o prawdę? Są przekonani,  że co najmniej część ich odbiorców przełknie wszystko. Nawet największa bzdurę. Cóż dopiero, gdy trzeba zauważyć zręczną manipulację. I z tego powodu uważam, że nie ma w tym przypadku potrzeby wchodzenia  w jakąś konkretniejszą polemikę.

Z tej  i wielu innych, podobnych spraw, wyłania się jednak problem znacznie poważniejszy. Na ile sens ma prowadzenie dialogu z ludźmi, którzy dla oskarżenia Kościoła bez skrupułów manipulują faktami,  jedne naciągając, inne, niewygodne, przemilczając? Jaki sens ma tłumaczyć, skoro tłumaczenia są ignorowane, a tylko jak mantrę powtarza się ciągle te same zarzuty, jakby tych wyjaśnień nie było? Jeden z portali społecznościowych podsyła mi na przykład regularnie posty pewnej pani (czy pana ukrywającego się za rodzajem żeńskim, nie wiem), która regularnie ogłasza na swoim profilu „prawdy” w stylu, że tyle mamy w Polsce kościołów, a do żadnego z nich nie został przyjęty żaden uchodźca z Ukrainy. Próbowałem rozmawiać. Nie wyszło. Ale ma to w ogóle sens?

Lubię piosenki Wojciecha Młynarskiego. Patrząc na to, co robią dziś niektórzy z moim Kościołem, przypominam sobie jeden z jego utworów, pisany chyba jeszcze w stanie wojennym czy krótko po nim, gdy wielu obywateli, także artystów, odmawiało uczestnictwa w życiu publicznym, by nie legitymizować w ten sposób wszystkich podłości i kłamstw ówczesnej władzy. „Normalizacja” „odnowa”, „trzeba nawiązać dialog” – truto w reżimowych mediach. A pan Młynarski w odpowiedzi zaśpiewał. I celnie spuentował sens takiego dialogu. Nie zdradzę jak, zachęcam do posłuchania jego balladki.

scorpio44 Wojciech Młynarski - Po Krakowskim w noc majową
«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
7°C Wtorek
dzień
9°C Wtorek
wieczór
9°C Środa
noc
9°C Środa
rano
wiecej »