Mój syn czuł się odrzucony i mówił, że nie może dopasować się do otoczenia - powiedział ojciec niespełna 14-letniego zamachowca, który zastrzelił w szkole w stolicy Serbii Belgradzie dziewięć osób i ranił siedem. "Był cichym i wycofanym chłopakiem, nie miał wielu przyjaciół" - przyznali jego znajomi, cytowani w czwartek przez telewizję Nova.
"W szkole nie za bardzo się z nim kolegowano, jednak nigdy nie zachowywał się agresywnie" - powiedzieli znajomi chłopaka, dodając, że Kosta Kecmanović musiał znosić docinki i szyderstwa.
Jego sąsiedzi przyznali, że byli w szoku, kiedy dowiedzieli się, że to on stoi za zamachem w belgradzkiej szkole. "Kosta zawsze był spokojny i cichy, z dobrej rodziny. Jego ojciec jest lekarzem, matka - o ile wiem - pracuje w jednym z ministerstw. Wszyscy jesteśmy naprawdę zdewastowani" - powiedział jeden z sąsiadów.
Czytaj także: Serbia: patriarcha Porfiriusz wyraził ból z powodu masakry w szkole belgradzkiej
Dziennikarze serbskiej telewizji dotarli do spisu jego ocen i osiągnięć, które wskazały, że często uczestniczył w konkursach z matematyki.
Komendant belgradzkiej policji Veselin Milić powiedział w wywiadzie dla telewizji RTS, że nastolatek - zgłaszając popełnioną przez siebie zbrodnię - wyznał, że jest "psychopatą, który musi się uspokoić". Dodał, że zamachowiec przyznał w rozmowie z policjantem, że po dokonaniu zamachu "dopadł go strach, panika i zaczął dziwnie oddychać".
"Powiedział, że nie chciał użyć koktajli Mołotowa do zabicia kogokolwiek, ale chciał nimi zablokować wejście do szkoły, gdyby policja próbowała go powstrzymać" - oświadczył Milić. "Chciał zabić wszystkich, którzy go irytują i ignorują, bardzo dokładnie to zaplanował" - dodał komendant.
W środowym zamachu w szkole podstawowej w centrum stolicy Serbii zginęło dziewięć osób, w tym ośmioro uczniów. W dwóch szpitalach przebywa obecnie siedem osób, z których dwie są w stanie krytycznym. W kraju trwa trzydniowa żałoba narodowa.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.