Rządząca partia Jedna Rosja chce, aby premier Władimir Putin kandydował w wyborach prezydenckich w roku 2012 - poinformowała w czwartek agencja Reuters powołując się na media rosyjskie.
"Członkowie partii Jedna Rosja jako swego kandydata w wyborach prezydenckich w roku 2012 widzą przede wszystkim premiera Władimira Putina" - powiedział w czwartek dziennikarzom zastępca sekretarza prezydium Rady Generalnej Jednej Rosji Jurij Szuwałow. "Co się tyczy stanowiska partii dotyczącego wyborów w roku 2012, to Jedna Rosja będzie się orientować na swego lidera Władimira Putina" - potwierdził.
Wg Szuwałowa partia Jedna Rosja uczestniczy w wyborach po to, aby zwyciężać. "Naszym celem na lata 2011-2012 jest większość parlamentarna w wyborach do Dumy (niższej izby parlamentu) i zwycięstwo naszego kandydata w wyborach prezydenta" - dodał wicesekretarz prezydium Rady Generalnej Jednej Rosji.
Władimira Putina jako kandydata na prezydenta Rosji chce widzieć też 27 proc. Rosjan - wynika z najnowszego sondażu niezależnego Centrum Jurija Lewady, którego rezultaty publikuje w czwartek dziennik "Kommiersant". Dmitrija Miedwiediewa popiera 18 proc. 25 proc. Rosjan nie chce ani pierwszego, ani drugiego na urzędzie prezydenta.
Wybory prezydenckie w Federacji Rosyjskiej odbędą się w marcu 2012 roku. Zarówno prezydent, jak i premier w ostatnich dniach nie wykluczyli, że będą w nich kandydować.
Według Centrum Lewady, zaufanie do premiera Putina deklaruje wciąż 70 proc. obywateli Rosji, a do prezydenta Miedwiediewa - 65 proc. Zaufanie społeczeństwa do obu przywódców jest więc mniejsze, niż w 2008 roku, kiedy to w FR odbywały się poprzednie wybory prezydenckie. Wtedy Putinowi ufało 84 proc. Rosjan, a Miedwiediewowi - 66 proc. Zdaniem 36 proc. obywateli Rosji, w 2012 roku na Kreml wróci Putin. Natomiast 33 proc. uważa, że szefem państwa ponownie zostanie Miedwiediew. Wiceszef Centrum Lewady Aleksiej Grażdankin uważa, że wyniki sondażu świadczą o "stopniowym narastaniu zmęczenia tandemem i rozczarowania władzą".
Sytuacja konkurencji między Putinem a Miedwiediewem byłaby nowością. Władimir Putin w grudniu 2010 roku w wywiadzie dla CNN szef rządu oświadczył, że już dawno wspólnie z Miedwiediewem zdecydowali, iż podejmą "uzgodnioną decyzję w sprawie wyborów w 2012 roku w interesach narodu rosyjskiego". Tymczasem Dmitrij Miedwiediew oświadczył we wtorek, że rozważa możliwość ubiegania się o drugą kadencję. Miedwiediew dodał, że wkrótce poinformuje o swojej decyzji.
Miedwiediew powiedział to wywiadzie dla chińskiej telewizji państwowej CCTV, poprzedzającym jego podróż do Chin. Rosyjski prezydent udaje się do Pekinu w środę. Jego wizyta potrwa do niedzieli. Podczas pobytu w Chinach Miedwiediew weźmie też udział w szczycie BRICS, czyli spotkaniu przywódców Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Afryki Południowej. "Nie wykluczam, że będę kandydować na drugą kadencję na urzędzie prezydenta. Decyzja zostanie podjęta w krótkiej perspektywie, gdyż do wyborów pozostało już mniej niż rok" - oznajmił gospodarz Kremla. "Przyszłości, naturalnie, nikt nie zna. Jednak mogę powiedzieć, że jako urzędujący szef państwa, jako prezydent myślę o drugiej kadencji. Jestem zobowiązany tak czynić" - powiedział Miedwiediew.
Prezydent nie zdradził we wtorek, czy swoją ewentualną decyzję o ubieganiu się o reelekcję będzie uzgadniał z Putinem, któremu zawdzięcza swoją karierę polityczną. Powiedział tylko, że mają z premierem "wspólne zadanie - sprawić, by Rosja w ciągu 10-20 lat stała się jednym z najpotężniejszych państw świata". Przyznał zarazem, że różnią się z Putinem "co do metod i sposobów doprowadzenia do tego rozkwitu". "Wszelako na tym polega demokracja i konkurencja" - podkreślił gospodarz Kremla.
Miedwiediew zadeklarował też, że jego celem jest modernizacja gospodarki i systemu politycznego Rosji. "Nie powinniśmy rezygnować ze wszystkiego, co dobre i co stworzyliśmy w ciągu ostatnich 20 lat, a zwłaszcza ostatnich 10 lat. Powinniśmy jednak iść naprzód" - oświadczył. "Zmiany dojrzały. Ci, którzy się nie zmieniają, zostają w przeszłości" - dodał.
Pytany we wtorek o komentarz do tego wywiadu Władimir Putin stwierdził, że nie zdążył się z nim jeszcze zapoznać. W środę powiedział dziennikarzom, iż nie wyklucza, że obaj będą kandydować w wyborach prezydenckich w 2012 roku.
Miedwiediew utożsamiany jest z liberalnym elektoratem, a Putin - konserwatywnym. Zwolennicy tego pierwszego nazywani są w Rosji partią internetu, a drugiego - partią telewizji. Dziennik "Izwiestija" zauważył w czwartek, że swoją kandydaturę w wyborach 2012 roku mogą wystawić tak Miedwiediew, jak i Putin. "Prawdopodobieństwo, że w wyborach wezmą udział obaj liderzy, jest niewielkie, jednak istnieje. W każdym razie ich deklaracje nie wykluczają takiego wariantu rozwoju wydarzeń" - podkreśla gazeta. "W takim wypadku po raz pierwszy od wielu lat czekałaby nas druga tura wyborów prezydenckich" - dodają "Izwiestija".
Niektórzy politolodzy są jednak zdania, że do wyborów prezydenckich mogą stanąć obaj przywódcy. Według Konstantina Zatulina, Miedwiediew podjął już decyzję o kandydowaniu w marcu 2012 roku. "Porozumienie między Putinem i Miedwiediewem o wycofaniu się jednego z nich możliwe jest tylko wtedy, jeśli to premier dobrowolnie zrezygnuje. Wówczas Miedwiediew jako wspólny kandydat partii władzy stanie do wyborów" - powiedział politolog w ubiegłym tygodniu dziennikarzom w Moskwie. "Jeśli natomiast Miedwiediew zostanie poproszony o ustąpienie drogi Putinowi, to znajdzie on przyczyny i tłumaczenia, by się od tego uchylić. Miedwiediew na pewno będzie kandydować" - oznajmił Zatulin. "Wyjściem z sytuacji może być zgłoszenie obu liderów na kandydatów" - dodał.
Zdaniem niektórych obserwatorów, zwycięzca takiej potyczki zdobyłby silny mandat do przeprowadzenia nieuchronnych, ale bolesnych reform, a pokonany skupiłby wokół siebie wpływową opozycję, co tchnęłoby nowe życie w skostniały system partyjny w Rosji. Zatulin był do niedawna przewodniczącym parlamentarnej Komisji ds. Wspólnoty Niepodległych Państw. Został zwolniony z tej funkcji za krytykowanie prozachodniego stanowiska Miedwiediewa w sprawie Libii.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.