Myśli, chcąc nie chcąc, biegną do upału i do Wody Żywej. Do bezradności człowieka wobec sił przyrody i do poczucia zależności od Stwórcy. Do natłoku rzeczy (w wysokich temperaturach dziwnie wzrasta potrzeba przestrzeni i człowiek boleśniej odczuwa nadmiar: tych wszystkich sprzętów wokół, dywanów, ubrań, i obowiązków, spraw) i do wytchnienia, które daje modlitwa.
Być może zresztą każde (?) okoliczności mogą stanowić punkt wyjścia do rozważenia spraw duchowych: podsuwają nam myśl o Bogu,uwypuklając jakąś cechę Jego obecności: obfitość darów, światło w ciemności, codzienny pokarm, życiodajne rany… Jakby każdy nasz brak (nawet to, że poczucie satysfakcji, sukces, szczęście nie trwają wiecznie) był jakimś wołaniem o tę Jego obecność. Jakby wszystko wokół dawało nam możliwość postępowania drogą wiary (także gdy to postępowanie oznacza ni mniej, ni więcej jak porzucenie tego, co mamy akurat wokół, zawrócenie z teraźniejszej ścieżki).
Ileż to razy w ciągu życia łapiemy się na tym, że chcemy żyć obok życia?! Nasze własne – nijakie albo pokomplikowane, nie dość dobre-ekscytujące-proste (epitetów jest tu nieskończenie wiele…) – nie do końca nam pasuje. Czujemy pustkę, więc w opowieściach dodajemy sztucznego kolorytu przeżyciom, dorabiamy tło pragnieniom i sądom. Jakbyśmy sami siebie chcieli przekonać, że warto być nami.
Pisze osiemdziesięcioletnia poetka, Adrianna Szymańska, w „Małym traktacie o byciu sobą”:
Niektórym nie wystarcza jedno życie,
szukają wiec sposobów, aby je pomnożyć.
Udają bohaterów książek i filmów,
wymyślili reinkarnację, życie po życiu.
A przecież to pojedyncze życie,
którym zostaliśmy obdarowani, jest cudem
samym w sobie, jak przesyłka z wieczności
pośród ziemskich ogrodów i kosmicznych mgławic.
I nikomu się nie udało ostatecznie wniknąć
w tego życia sens i przesłanie. Ani wyczytać z mitów
i przypowieści biblijnych, co stanie się z nami
po śmierci. Wierząc w Boga, mamy nadzieję
na powrót do raju, kochając, ufamy w prawdę
swojej drogi. Gdy rządzi nami rozżalenie i gniew,
pytamy: po co to wszystko?
Nawet najwięksi mędrcy powątpiewali we własne,
wysnute z nieporadności rozumu, racje.
Wiem, że nic nie wiem – oto dewiza jednego z nich.
A może wystarczy powtarzać z pokorą:
– Oto ja, po prostu – ja. Żyję. Rozświetlona słońcem,
okryta wieczornym zmierzchem, dmuchająca
na zimne, w gorącej wodzie kąpana.
I to właśnie życie jest wszystkim, co prawdziwie mam.
Ażebym mogła rozsławiać nim w istnieniu świat.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Usługa "Podpisz dokument" przeprowadza użytkownika przez cały proces krok po kroku.
25 lutego od 2011 roku obchodzony jest jako Dzień Sowieckiej Okupacji Gruzji.
Większość członków nielegalnych stowarzyszeń stanowią jednak osoby urodzone po wojnie.