Będziemy walczyć o każde ukraińskie dziecko wywiezione przez Rosję - oznajmiła w rozmowie PAP ukraińska rzeczniczka praw dziecka Daria Herasymczuk. Niemal dwa lata po rozpoczęciu inwazji rosyjskiej ukraińskie dzieci nadal są uprowadzane przez rosyjskie siły okupacyjne.
Wywózka i przymusowe przemieszczenie, to zbrodnia wojenna - podkreśliła ukraińska rzeczniczka praw dziecka.
Jak tłumaczyła, o wywózce mówimy, gdy dziecko jest przymusowo przemieszczone na terytorium innego kraju - w tym przypadku do Rosji albo na Białoruś. Przymusowe przemieszczenie natomiast dotyczy przesiedlenia dziecka na inne okupowane terytorium, nawet jeśli jest to sąsiednia miejscowość. Rzeczniczka zwróciła też w tym kontekście uwagę na grupę ukraińskich dzieci, które nie są wypuszczane z terytorium okupowanego na teren kontrolowany przez Kijów, tak więc "są przetrzymywane w niewoli".
"Rosjanie się nie zatrzymują, nadal wywożą dzieci. Oczywiście obecnie nie jest to tak masowe, jak było na samym początku, bo dzieci już prawie tam (na okupowanych terytoriach) nie ma" - powiedziała rzeczniczka, z którą PAP rozmawiała w Rydze, gdzie obradowała międzynarodowa konferencja na temat wywożenia przez Rosję dzieci z Ukrainy.
"Mimo tego, że Rosja informuje o 744 tys. wywiezionych ukraińskich dzieciach, to nie może nikomu przedstawić żadnych (konkretnych) danych (...). Według nas Rosja wyolbrzymia tę liczbę, ponieważ mówi, że jest to +ewakuacja+, +ratunek+, dlatego im większą liczbę poda, tym robi większy rzekomy +dobry uczynek+" - zaznaczyła Herasymczuk.
Strona ukraińska szacuje, że wywiezionych mogło potencjalnie zostać ok. 200-300 tys. dzieci. "Dlaczego nie możemy określić dokładnej liczby? Bo Rosja do tej pory okupuje terytorium, a Rosjanie przede wszystkim wywozili dzieci właśnie z terytorium okupowanego, gdzie zostali na dłużej. Więc dopóki nie wyzwolimy tych miejscowości, nie będziemy wiedzieć dokładnie, co stało się z tym czy innym dzieckiem: czy zostało zabite, czy żyje, czy zostało porwane..." - kontynuowała.
Oficjalnie strona ukraińska informuje o wywiezieniu przez Rosję prawie 20 tys. dzieci i w sprawie każdego z nich prowadzone jest śledztwo. Są to dzieci, których porwanie zgłosili rodzice czy świadkowie albo np. pokazano je w rosyjskich mediach.
Dotychczas do kraju wróciło 388 wywiezionych przez Rosję dzieci. "Nie mogę szczegółowo opowiadać o mechanizmach powrotów, bo to stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa dzieci, które jeszcze tam przebywają" - wyjaśniła rzeczniczka. Zaznaczyła, że w ani jednym przypadku Rosja nie zwróciła się do Ukrainy jako pierwsza w sprawie powrotu "ewakuowanego" dziecka.
Herasymczuk powiedziała, że dotychczas nie został opracowany mechanizm powrotu dzieci. Rosja nie przestrzega międzynarodowego prawa humanitarnego, konwencji, dlatego sami musimy tworzyć taki mechanizm, a powrót każdego dziecka to cała oddzielna operacja, więc proces ten jest tak powolny - zauważyła. Powrotami dzieci zajmuje się projekt Bring Kids Back UA.
"Na przykładzie ukraińskich dzieci zobaczyliśmy, że nie istnieje globalny system bezpieczeństwa dzieci" - oceniła rozmówczyni PAP.
"Nie będziemy po prostu czekać na powrót wszystkich dzieci. Będziemy walczyć o każde z nich. Nie może być inaczej" - zapowiedziała.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.