Dziś mija 30. rocznica śmierci kard. Stefana Wyszyńskiego. „Takiego Ojca, pasterza, prymasa Bóg daje raz na 1000 lat” – mówił o nim Jan Paweł II.
Pamiętne konklawe
Na konklawe w 1978 r. Prymas Wyszyński otrzymał 11 głosów w trzecim głosowaniu. Głosy na kard. Wyszyńskiego padały już w czasie konklawe w roku 1958, gdy wybrany został Jan XXIII. „Rzeczpospolita” podaje, że przed decydującym głosowaniem 16 października 1978 r. Prymas Wyszyński szepnął do kardynała Wojtyły: „Gdyby ks. Kardynała wybrano, proszę pomyśleć, czy nie przyjąć imienia Jana Pawła II”. „Myślałem o tym” – usłyszał w odpowiedzi.
Autorytet dla pokoleń
W okresie rodzącej się „Solidarności” Prymas Tysiąclecia pozostawał ośrodkiem równowagi i spokoju społecznego. Zatroskany o pokój w Ojczyźnie i dobro ludzi ustawicznie wzywał do odpowiedzialności. Sam przez długie lata swojej posługi robił wszystko, aby nie doszło do rozlewu krwi, bo tego nie mógłby sobie darować. Tym zyskał zaufanie u wszystkich. Był człowiekiem mądrym i rozważnym. Dbał o kapłanów, i dla nich pozostawił przykład wzorowego wypełnienia kapłańskiego powołania. Wierzył w młodzież, mówił, że to „ona ma przenieść Polskę w nowe Tysiąclecie”. Teraz młodzież powinna odkryć swojego Prymasa.
Początek końca
W marcu 1981 r. lekarze z powodu zaburzeń układu pokarmowego zlecili Prymasowi dodatkowe badania. 13 kwietnia – w poniedziałek po Niedzieli Palmowej – badania wykazały zaawansowany proces nowotworowy.
Prymas przeczuwał zbliżający się koniec życia. Mówił, że „w Polsce rządzi tylko Bóg. Dlatego, człowiek któremu wydało się, że coś zrobił, musi odejść, żeby ludzie wiedzieli, że w Polsce tylko sam Bóg – «quis ut Deus»”. Pisał, że ze względu na Maryję jest spokojny o Kościół i Polskę.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.