Libijski minister pracy Al Amin Manfur, który ogłosił we wtorek podczas sesji Międzynarodowej Organizacji Pracy w Genewie, że występuje przeciwko reżimowi Muammara Kadafiego, powiedział w środę, że dyktator chcąc utrzymać władzę sprzedaje ropę na czarnym rynku.
Manfur powiedział genewskiemu dziennikowi "Le Temps", który ukazał się w środę, że Kadafiego wspierają ludzie, którzy mają finansowe interesy w utrzymaniu się dyktatora u władzy.
"Reżim kontroluje biznes i ropę, którą sprzedaje na czarnym rynku, i ma dostęp do państwowych funduszy" - oświadczył minister, który był jedynym przedstawicielem Trypolisu na dwutygodniowym posiedzeniu MOP, organizacji afiliowanej przy ONZ.
Manfur twierdzi, że Kadafi ma poparcie maksymalnie 20 procent ludności Libii, w tym plemienia, z którego pochodzi. "Oni wszyscy są uzbrojeni i najważniejsze jest, że wszyscy mają pieniądze" - dodał.
Sankcje nałożone na Libię w marcu w odpowiedzi na krwawe tłumienie przez Kadafiego antyrządowych demonstracji dotyczyły m.in. pięciu państwowych firm sektora naftowego, co praktycznie uniemożliwiło legalny zakup ropy i wywóz jej za granicę.
Incydent wpisuje się w rosnące napięcia dyplomatyczne między krajami.
W coraz bardziej powiązanym świecie jesteśmy wezwani do bycia budowniczymi pokoju.
Liczba ofiar śmiertelnych w całej Azji Południowo-Wschodniej przekroczyła już 1000.
A gdyby chodziło o, jak jest w niektórych krajach UE, legalizację narkotyków?
Czy faktycznie akcja ta jest wyrazem "paniki, a nie ochrony"?