Ks. Jerzy Limanówka SAC z Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl pisze do redaktora naczelnego Tygodnika Powszechnego, Piotra Mucharskiego.
Na współczesną historię Rwandy trzeba patrzeć nie tylko przez pryzmat kwietnia 1994, ale również przez pryzmat tego, co działo się po 1994 roku - uważa ks. Jerzy Limanówka SAC z Pallotyńskiej Fundacji Misyjnej Salvatti.pl. Wystosował on list otwarty do redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego". Na łamach pisma od kilku tygodni toczy się dyskusja o książce Wojciecha Tochmana "Dziś narysujemy śmierć" oraz o postawie Kościoła w Rwandzie w czasie ludobójstwa a szczególnie o roli polskich pallotynów na Gikondo w kwietniu 1994 roku.
Poniżej pełny tekst udostępnionego KAI listu otwartego:
Szanowny Panie Redaktorze Naczelny!
Od kilku tygodni w Tygodniku Powszechnym trwa ożywiona dyskusja o książce Wojciecha Tochmana "Dziś narysujemy śmierć" a przy okazji rozważania o postawie Kościoła w Rwandzie w czasie ludobójstwa a szczególnie o roli polskich pallotynów na Gikondo w kwietniu 1994 roku. Zdecydowałem się na napisanie otwartego listu, bo jestem zdziwiony postawą Redakcji, która dyskutuje poza plecami zainteresowanych. Wiem, że w redakcji Tygodnika od wielu miesięcy leżą listy pallotynów: ks. Stanisława Filipka, wspominanego w książce Tochmana i ks. Stanisława Stawickiego, z tym, że ten ostatni po dwumiesięcznym oczekiwaniu, wycofał zgodę na publikację. Obawiam się, że mój list wysłany normalną drogą, zgodnie z przyjętą zasadą przez redakcję, że pallotyni nie mają prawa się wypowiadać o książce Tochmana, też by trafił na dno głębokiej szuflady.
Moje zdziwienie doszło do zenitu, gdy w numerze 21/2011 TP opublikowano rozmowę ks. Adama Bonieckiego z Tochmanem, w której poinformowano, że inspiracją do rozmowy są listy pallotynów, których treści nie poznamy, ale Pan Tochman na nie odpowie. Bardzo dziwny zabieg redakcyjny! Rozumiem, że rzecznikiem pallotynów w rozmowie był ks. Boniecki. Byłego Redaktora Naczelnego Tygodnika bardzo szanuję, doceniam jego takt, rozwagę i doświadczenie. Być może z tego względu słowo „kontra” użyte w zapowiedzi rozmowy „Boniecki kontra Tochman” wydaje się sporym nadużyciem. Jakoś nie mogłem znaleźć momentów, w których rozmówcy zasadniczo się różnią. Raczej była to przyjacielska rozmowa, w której „Ty wiesz, o co zapytam, a ja wiem, co mam odpowiedzieć”. Poglądy Tochmana już znamy, ale pallotynów dalej nie.
Na otarcie łez pallotynów w numerze 24/2011 TP ukazała się rozmowa z Panią Małgorzata Wosińską, etnologiem, psychotraumatologiem, która „tłumaczy” zachowanie pallotynów – są w takiej traumie, że mają prawo milczeć. Wiem, że powinienem być jej wdzięczny, ale jakoś... nie mogę. Jej wizja, że na misji w Gikondo jest zgraja straumatyzowanych facetów, którzy się topią na samą wieść o książce Tochmana, nie wiem dlaczego, ale jakoś mi nie pasuje, do tego, co sam tam spotkałem. Przepraszam Pani Małgorzato, wiem, że mówiła Pani w dobrej wierze, ale jakoś nie mogę być wdzięczny za taki obraz. Fakty są po prostu takie, że aktualnie na Gikondo mieszka tylko jeden polski pallotyn (Tochmanowi „brat Piotr”), a w całej Rwandzie pracuje ich raptem pięciu.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.