„Kiedy przed 13 laty przyjechałem do mej pierwszej parafii w kambodżańskiej wiosce, znalazłem tam tylko jednego chrześcijanina. Razem wybudowaliśmy kościół, założyliśmy grupę młodzieży. Z czasem ochrzciłem tam 98 osób, kolejnych 35 katechumenów przyjmie chrzest w przyszłym roku”.
Tak o swej pionierskiej pracy misyjnej opowiada wikariusz apostolski w Phnom Peng, 41-letni bp Olivier Schmitthaeusler, do niedawna proboszcz wiejskiej parafii.
Doświadczenia francuskiego misjonarza pokazują, że działalność misyjna w tym tradycyjnie buddyjskim kraju jest możliwa. Najskuteczniejszą metodą ewangelizacji okazuje się praca z młodzieżą – wyznaje bp Schmitthaeusler. Młodzi są najlepszymi misjonarzami, bo przyciągają swych kolegów. Co niedzielę przychodziło do kościoła ok. stu młodych. 60 z nich to buddyści. Z tej sześćdziesiątki 20 czy 30 rozpocznie z czasem katechumenat. I tak rozwija się Kościół – opowiada biskup Phnom Peng.
Co ciekawe, w Kambodży francuski misjonarz nie określa siebie jako chrześcijanina. Musi mówić, że jest katolikiem. Chrześcijanom popsuły bowiem opinię radykalne sekty protestanckie, które rzekomą ewangelizację rozpoczęły od dyskredytowania Buddy. A to dla nie-chrześcijanina jest po prostu niezrozumiałe – zaznacza bp Schmitthaeusler. Wyjaśnia on również, że Kościół katolicki, z jasną strukturą, Papieżem i biskupami, jest bardziej wiarygodny dla kambodżańskich władz.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.