W sobotę Dżuba zostanie oficjalnie ogłoszona stolicą Republiki Południowego Sudanu. Dwa dni przed proklamowaniem niepodległości przygotowania do ceremonii idą pełna parą.
Problem uchodźców, brak bezpieczeństwa i powszechna bieda – to główne wyzwania, jakim musi stawić czoła rząd Republiki Południowego Sudanu. Państwo uszyska niepodległość w sobotę, stając się 54. krajem Afryki.
Na placu w centrum przyszłej stolicy, Dżuby elektroniczny zegar odlicza godziny do niepodległości. W godle republiki pojawi się afrykański orzeł bielik. W całym kraju trwają ostatnie przygotowania, w które włącza się także Kościół. Odbył się ekumeniczny dzień pojednania, a w świątyniach trwa nieustanna modlitwa za Sudan.
Modlitwa chrześcijan i muzułmanów zainauguruje też dzień niepodległości. Swoim specjalnym wysłannikiem na uroczystości Benedykt XVI mianował obok nuncjusza apostolskiego w tym kraju (abp. Leo Boccardiego) arcybiskupa Nairobi (kard. Johna Njue). Weźmie w nich udział także aktualny prezydent Sudanu Omar al-Baszir. Jak podkreśla znawca Afryki, o. Giuglio Albanese, „ta obecność budzi wiele wątpliwości. Rodzi zarazem nadzieje na prawdziwą wolę współpracy między Północą a Południem oraz na unormowanie sytuacji w zapalnym regionie Abyei”.
„Siły pokojowe ONZ będą działały w Abyei przez najbliższe sześć miesięcy na bazie porozumienia podpisanego między rządem w Chartumie a władzami nowopowstającego państwa. Obecność prezydenta Omara al-Baszira na uroczystości ogłoszenia niepodległości Południa jest decyzją odważną. Można powiedzieć, że wręcz prowokacyjną, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, iż Południowy Sudan zamierza przystąpić do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze. A przecież prezydent al-Baszir jest poszukiwany przez ten trybunał za zbrodnie przeciw ludzkości i ludobójstwo. W teorii, w czasie uroczystości mógłby on zostać aresztowany. Obserwatorzy wykluczają jednak tę możliwość przede wszystkim z powodu tragicznych skutków, jakie miałoby to dla relacji między Północnym a Południowym Sudanem” – mówił Radiu Watykańskiemu o. Albanese.
Duży niepokój misjonarzy budzi sytuacja w sudańskim regionie Kardofan. Przestrzegają oni, że może tam dojść do ludobójstwa. Tamtejsi mieszkańcy poparli bowiem niepodległościowe aspiracje południowych Sudańczyków; sami jednak po ogłoszeniu niepodległości pozostaną pod kontrolą Chartumu. Stąd apel o modlitwę, ale i rzetelne informowanie o sytuacji w tej zapomnianej części Sudanu.
Południe Sudanu to jeden z najsłabiej rozwiniętych regionów na świecie. Mieszkańcy zamiatają szczotkami jedyne 10 km asfaltowych dróg, co jest zajęciem dość karkołomnym ze względu na wszechobecny kurz. Polska firma Smart System pospiesznie instaluje latarnie miejskie zasilane energią słoneczną.
"Latarnie zaświecą do soboty - powiedziała PAP prezes firmy Edyta Kijewska, która w Południowym Sudanie mieszka trzeci rok. - Sudan nie taki straszny, jak go piszą, mamy tu wielu przyjaciół. Somalijczycy, którzy prowadzą skład materiałów budowlanych w stolicy nowego kraju, kiedy nas widzą, krzyczą: Polska! Polska!"
Smart System buduje również port przeładunkowy w stolicy. W przyszłości na Nilu Polacy wybudują kolejne trzy. W przedsiębiorstwie pracuje ich pięciu, wszyscy myślą o przyjęciu obywatelstwa Republiki Południowego Sudanu.
Jednym z nich jest Jakub Pająk, który do Sudanu trafił wraz ze sztafetą rowerową Afryka Nowaka 2009 - 2011. "Media często fałszują rzeczywistość, pokazując Sudan tylko od strony wojen i biedy - powiedział w rozmowie z PAP. - Tu nie jest aż tak niebezpiecznie i biednie, jak się Polakom wydaje. Niestety, po każdym przerażającym newsie dzwonią do nas przerażone rodziny i musimy je uspokajać, że wcale do nas nie strzelają".
To nie jedyny polski akcent w najmłodszej stolicy świata. James Ofwona jest Kenijczykiem z polskim paszportem i właścicielem dwóch firm zarejestrowanych w Polsce. Jego firma PSM buduje ministerstwo telekomunikacji w Dżubie, a druga - Tricomp - wdraża systemy teleinformatyczne. "Nasza firma jest odpowiedzialna za narzędzia, które umożliwią zbudowanie systemu numerów telefonicznych. Niestety nie mogę jeszcze zdradzić, jaki będzie numer kierunkowy do nowo powstałego państwa. Kraj z zupełnie nierozwiniętą infrastrukturą to ogromna szansa dla inwestorów. Nie wiem, dlaczego polscy inwestorzy boją się Afryki" - powiedział PAP.
Z zupełnie innej strony patrzy na Południowy Sudan kolejny mieszkający w Dżubie Polak - Roman Majcher, ekspert biura do spraw humanitarnych Komisji Europejskiej.
"W Sudanie spędziłem ponad sześć lat. Tu wszystko wygląda, jakby się miało zawalić, a jednak cudem jakoś idzie do przodu - powiedział PAP. - Zawsze miałem najgorsze przeczucia co do tego kraju, ale zawsze się myliłem. Teraz też mam czarne wizje, ale mam nadzieję, że znowu kolejny raz się mylę, bo kocham Południowy Sudan. To kraj filozofów, ludzie doświadczeni prawie półwieczem wojny myślą zupełnie inaczej niż my. Często rozmawiają o sprawach mniej przyziemnych i najbardziej istotnych, takich jak szczęście. Nawet w najgorszym piekle potrafią cieszyć się życiem. Nigdy nie zapomnę sytuacji, kiedy dookoła ginęło masę ludzi, masowe groby, a jedna para przyszła mi oświadczyć, że właśnie się zaręczyli".
Wojna domowa w Sudanie była jednym z najkrwawszych konfliktów od czasów drugiej wojny światowej. Walki o podłożu etnicznym, religijnym i ekonomicznym pomiędzy Północą a Południem rozpoczęły się w 1956 roku i z krótkimi przerwami toczyły przez następne pięćdziesiąt lat. W wojnach tych zginęło ponad dwa miliony ludzi, a ponad cztery miliony zostały zmuszone do opuszczenia domów.
W 2005 roku w Addis Abebie podpisano porozumienie pokojowe. Na jego mocy w styczniu 2011 roku odbyło się referendum, w którym 98,9 proc. mieszkańców południa opowiedziało się za oddzieleniem od północy. 9 lipca Republika Południowego Sudanu ogłosi niepodległość. Na mapie świata pojawi się nowe państwo.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.