Od frontu daleko, ale...
W święta Bożego Narodzenia chcielibyśmy zapomnieć o wojnie chociażby na trzy dni - mówili PAP Polacy we Lwowie, w którym, mimo że leży daleko od frontu też wyją alarmy, ostrzegające przed rosyjskimi rakietami i dronami uderzeniowymi.
W polskim Liceum nr 10 im. św. Marii Magdaleny dzieci uczą się na przemian to w klasach, to w schronie. Przed świętami próby, na których wprawiały się w śpiewaniu kolęd, odbywały się to na górze, to na dole, gdzie bezpiecznie - wyjaśniła dyrektorka szkoły, Wira Szerszniowa.
"Schodzimy do schronu przy każdym alarmie i tam odbywają się też lekcje. Wojnę odczuwamy na każdym kroku. Mamy dzieci, których rodzice walczą na froncie. Te dzieci to odczuwają, bo ich rodziny każdego dnia żyją w napięciu i strachu o bliskich. Ale pracują z nimi psychologowie, a i my staramy się jakoś te dzieci podtrzymywać, żeby nie zabierać im dzieciństwa" - powiedziała.
Okres przedświąteczny w liceum to czas przypominania dawnych tradycji, przyozdabiania klas i ubierania choinki, pisania listów do świętego Mikołaja. Jest to także okazja do pielęgnowania polskości.
"Właśnie to jest jedną z misji naszej szkoły; uczymy dzieci w języku ojczystym, ale równocześnie dużo uwagi poświęcamy pielęgnowaniu tradycji. Te tradycje muszą żyć w narodzie i jeżeli człowiek jest świadomy pochodzenia polskiego, to te tradycje musi znać i musi nieść je dalej" - podkreśliła Szerszniowa.
W Wigilię polskie rodziny we Lwowie zasiadają do suto zastawionych stołów, a wieczorem wszyscy idą razem na Pasterkę.
"Tak, jak w Polsce, mamy na stole wigilijnym 12 potraw oraz miejsce dla niespodziewanego przybysza. To są dla nas ważne święta, bo to przecież narodziny naszego Zbawiciela. To czas przygotowania do czegoś nowego, jeszcze nieznanego i dlatego jest to dla nas tak istotne" - powiedziała Weronika Musińska, która w przyszłym roku będzie zdawała w polskiej szkole maturę.
"Nikt jednak nie może być do końca szczęśliwy, nawet w tak radosnym okresie świątecznym. W wielu rodzinach giną ludzie, ojcowie, synowie. Jest to dla nas bolesne, ale musimy z tym żyć. Każdy, kto ma obywatelstwo ukraińskie, kto ma siłę, musi iść walczyć" - dodała.
Po maturze Weronika zamierza studiować w Polsce. Dyrektor Szerszniowa podkreśla, że w jej szkole, która liczy 215 uczniów, maturzyści zawsze są najważniejszą grupą uczniów.
"Próbujemy żyć tak, jak żyliśmy przed tą wojną. Nie odbierać dzieciom dzieciństwa. Dlatego w drugim roku wojny zorganizowaliśmy maturzystom tradycyjną studniówkę, chociaż niektórzy mówili: oj, tutaj wojna, a tu bal. Ale to jest ostatni szkolny bal dla tych dzieci. One tego nigdy nie będą już miały" - powiedziała.
Lwów przed świętami wygląda tak, jak każde miasto w Europie. Migające światełka choinek, ozdobione świeczkami i gałązkami witryny sklepów, płynące z głośników kolędy i smutni, choć próbujący uśmiechać się ludzie. Niemal każdego dnia w południe miasto jednak zamiera.
O tej porze z kościoła garnizonowego ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego, dawnego kościoła jezuitów, wychodzą kondukty żałobne. Prawie codziennie we Lwowie uroczyście żegnani są kolejni polegli na wojnie z Rosją żołnierze. Takie pożegnania odbywają się także w katedrze łacińskiej, gdy chowani są zabici przez Rosjan wierni Kościoła rzymskokatolickiego i obywatele Ukrainy polskiego pochodzenia.
Rodowici lwowianie po cichu narzekają, że przez wojnę na ulicach miasta słychać o wiele więcej języka rosyjskiego niż wcześniej. "Przyjechali do nas uchodźcy ze wschodu i ich język trochę nas razi, bo dla nas jest on wspomnieniem sowietyzacji" - powiedział PAP pan Stanisław, spotkany na Cmentarzu Orląt Lwowskich.
"Znacznie mniej jest za to polskiego, bo przez wojnę nie przyjeżdżają grupy turystyczne z Polski, a przecież wielu z nas, lwowskich Polaków, żyło między innymi z oprowadzania polskich wycieczek" - dodaje pan Adam.
Tegoroczne Boże Narodzenie to jednak okazja do pewnego zjednoczenia mieszkańców miasta. W tym roku rzymscy katolicy i grekokatolicy, którzy dotychczas obchodzili święta według różnych kalendarzy religijnych, po raz pierwszy będą świętować razem. Kościół greckokatolicki zrezygnował z tzw. starego stylu, według którego święta religijne obchodzone w nim były dwa tygodnie później.
"We Lwowie jest wiele rodzin mieszanych, dlatego wcześniej obchodziło się razem i pierwsze święta, które nazywamy polskimi i te drugie, które nazywaliśmy ukraińskimi. Teraz wszyscy się cieszą, że będzie to inaczej wyglądało, że będziemy razem, nie będzie już tego podziału i będziemy kolędowali wszyscy wspólnie" - powiedziała PAP Natalia Andruszczyszyn z komitetu rodzicielskiego Liceum im. św. Marii Magdaleny.
Ze Lwowa Jarosław Junko
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.