Niepokój budzą zapowiedzi redukcji liczebności amerykańskich wojsk w Europie.
Szef BBN gen. Dariusz Łukowski podkreślił we wtorek, że relokacja amerykańskiego personelu i sprzętu wojskowego z lotniska w Jasionce nie oznacza wycofania wojsk USA z Polski. Jak dodał, mimo to, na razie nie ma żadnych wiążących decyzji ws. ewentualnej redukcji amerykańskich wojsk w Europie.
Dowództwo Armii USA w Europie i Afryce (USAREUR-AF) ogłosiło w poniedziałek planową relokację amerykańskiego personelu i sprzętu wojskowego z podrzeszowskiego lotniska w Jasionce, które jest kluczowym hubem wsparcia Ukrainy od początku pełnowymiarowej rosyjskiej inwazji na ten kraj, rozpoczętej w lutym 2022 r.
"To, co dzieje się wokół Jasionki, jest związane z podjętą decyzją na szczycie w Waszyngtonie w 2024 r. o przejęciu odpowiedzialności za hub logistyczny, który był realizowany przez stronę polską, przez Sojusz. Ustalono, że będzie zajmowała się tym specjalna misja sojusznicza NSATU (NATO Security Assistance and Training for Ukraine - przyp. PAP) pod dowództwem sojuszniczym. Spowodowało to zmianę konfiguracji całej tej operacji" - powiedział szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Dariusz Łukowski podczas wtorkowego briefingu w Warszawie.
Jak zaznaczył, w efekcie rozmów w Waszyngtonie zapadła decyzja o tym, że "Stany Zjednoczone częściowo zredukują swoją obecność, wycofają pewne elementy związane z utrzymaniem techniki ukraińskiej, przemieszczą się do swoich lokalizacji w Polsce, które uprzednio były przez nich zajmowane i stamtąd będą podejmowały te zadania". Generał poinformował, że wojska amerykańskie przelokują część sił do baz m.in. w Żaganiu i Powidzu, gdzie są rozbudowane "duże elementy infrastrukturalne, które sprzyjają wykonywaniu tego typu zadania".
"Dokonano również weryfikacji udziału poszczególnych państw" - dodał. Wytłumaczył, że pod względem ochrony lotniska "cykl rotacyjny został przejęty przez państwa sojusznicze".
Zaznaczył jednocześnie, że podejmował temat ewentualnej redukcji amerykańskich wojsk w Europie w rozmowie z doradcą prezydenta USA ds. bezpieczeństwa Mikiem Waltzem w zeszłym tygodniu. "Zwrócono mi uwagę, że proces jest w toku, nie ma żadnych wiążących decyzji co do tego, jakie będą redukcje (obecności wojskowej USA - PAP) i czy w ogóle będą redukcje w Europie i jakich państw będzie to dotyczyło" - mówił Łukowski.
Jak wskazał, strona amerykańska "doskonale zdaje sobie sprawę" ze "specyficznego porozumienia", które zapewnia bardzo korzystne warunki pobytu wojsk amerykańskich w Europie. "Te wszystkie elementy będą pewnie brane pod uwagę w przypadku podejmowania decyzji w przyszłości" - powiedział szef BBN. Zapytany, czy Stany Zjednoczone podały termin, do kiedy określą się w tej kwestii, Łukowski ocenił, że "powinniśmy tę informację otrzymać w ciągu maksymalnie kilku tygodni".
Szef BBN zapewnił jednocześnie, że "całość operacji w Jasionce nie uległa żadnemu zmniejszeniu czy redukcji". Wyjaśnił, że decyzja USA w tej sprawie jest motywowana powodami ekonomicznymi. Pytany, czy relokacja jest krokiem do zmniejszenia znaczenia hubu w Jasionce, generał zaprzeczył.
Wyjaśnił, że wszystkie trwające operacje na lotnisku "są wykonywane na tym samym poziomie, o ile nawet nie większym; zdolności nie uległy żadnym zmianom". Podkreślił, że nie można mówić w tej sytuacji o "żadnych ruchach związanych z wycofywaniem jakichkolwiek wojsk amerykańskich z terytorium Polski".
Jak mówił Łukowski, takie ruchy odbywają się permanentnie, o czym nie informuje się publicznie, ponieważ są to "typowe ruchy taktyczne na poziomie wojskowym". Dodał, że w tej sytuacji polskie władze były nawet proszone o nieinformowanie "bez udziału USA o tych zamierzeniach, by nie wywołać niepotrzebnych spekulacji".
Zapytany, jaki sprzęt ulegnie przeniesieniu z lotniska w Jasionce, Łukowski powiedział, że jest to sprzęt przekazywany stronie ukraińskiej np. czołgi M1 Abrams.
Jak podkreślono w komunikacie opublikowanym w poniedziałek na stronie internetowej dowództwa, to przeniesienie jest "częścią szerszej strategii optymalizowania amerykańskich operacji wojskowych, poprawienia wsparcia sojuszników i partnerów przy jednoczesnym zwiększeniu wydajności". Zaznaczono, że decyzja "odzwierciedla miesiące ocen i planowania", które przeprowadzono w koordynacji z polskimi gospodarzami i innymi sojusznikami z NATO.
Jak przekazał PAP resort obrony narodowej, wojska amerykańskie nie wycofują się z Polski, lecz odbywa się zaplanowana wcześniej relokacja pododdziałów. Jak doprecyzował wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, chodzi o przejmowanie odpowiedzialności za hub w Jasionce przez Niemców czy Norwegów.
Rzecznik Dowództwa Armii USA w Europie i Afryce Dave Overson poinformował, że ze względu na potrzebę utrzymania bezpieczeństwa operacyjnego nie może podać szczegółowych informacji o tym, kiedy i dokąd zostanie przeniesiony sprzęt z Jasionki.
***
Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział we wtorek, że amerykańskie wojska rozmieszczone w Polsce do wspierania Ukrainy zostają na terenie naszego kraju, ale od teraz NATO i inni sojusznicy biorą większą odpowiedzialność za ochronę hubu logistycznego w Jasionce.
Dowództwo armii USA w Europie i Afryce (USAREUR-AF) ogłosiło planową relokację amerykańskiego personelu i sprzętu wojskowego z podrzeszowskiego lotniska w Jasionce do innych miejsc w Polsce. Jak wskazano w komunikacie, decyzja ma na celu m.in. optymalizację wysiłku ponoszonego przez amerykańskie wojsko i "odzwierciedla miesiące ocen i planowania", które przeprowadzono w koordynacji z polskimi gospodarzami i innymi sojusznikami z NATO.
Kosiniak-Kamysz zapewnił we wtorek na konferencji prasowej, że "amerykańskie wojska, które były dedykowane do pomocy na rzecz Ukrainy, do transportów na rzecz Ukrainy, zostają w Polsce".
"Będą rozmieszczeni w innych bazach na terytorium Rzeczpospolitej. Decyzja (...) oczywiście była z nami uzgadniana i komunikowana. Wskazaliśmy bazy, w których możemy przyjąć żołnierzy amerykańskich" - podkreślił szef MON. Jak zaznaczył, miejsca te są już ustalone, ale to do strony amerykańskiej należy ewentualne informowanie o nich.
Dodał, że decyzje te zapadały w koordynacji pomiędzy dowództwem amerykańskim, a polskim Sztabem Generalnym. "Te jednostki zostały wskazane. Cieszymy się, że pomimo zmiany rodzaju misji z krajów +koalicji chętnych+ na rzecz całego Sojuszu, który bierze odpowiedzialność za ochronę Jasionki, za transport, za logistykę, wojska amerykańskie pozostają w Polsce" - powiedział minister obrony.
Kosiniak-Kamysz podkreślił, że decyzja USA "to jest decyzja podjęta tak naprawdę w lipcu 2024 roku w Waszyngtonie na jubileuszowym szczycie NATO". Przypomniał, że podjęto wtedy decyzję o przejęciu koordynacji akcji pomocy Ukrainie od USA przez NATO, co wiąże się obecnie m.in. ze wzrostem zaangażowania innych państw sojuszniczych w obsługę procesu wspierania Ukrainy. Obecnie takie wsparcie zapewniają m.in. Niemcy oraz Norwegowie, których żołnierze oraz sprzęt przeciwlotniczy (baterie Patriot oraz NASAMS) osłaniają hub w Jasionce,
"Dziękuję sojusznikom z Republiki Federalnej Niemiec, z Norwegii, z Wielkiej Brytanii i z innych państw, które uczestniczą w procesie ochrony lotniska, w procesie transportu, zabezpieczenia tych transportów, zarówno drogowych, kolejowych, jak i oczywiście przyjmowania statków powietrznych" - podkreślił Kosiniak-Kamysz.
Jak dodał, "nie zmienia to faktu udzielania pomocy (Ukrainie - PAP) przez stronę amerykańską, która kilka tygodni temu została odblokowana po tygodniowej przerwie". "Ona jest dalej kontynuowana - wsparcie o charakterze przekazywanych informacji, jak i donacji sprzętu jest cały czas realizowane" - powiedział szef MON. "Sojusznicy biorą większą odpowiedzialność, NATO bierze większą odpowiedzialność za ochronę hubu logistycznego" - zapewnił.
Kosiniak-Kamysz zaznaczył też, że obecność Amerykanów w Jasionce wynikała z potrzeby wspierania Ukrainy, a nie polsko-amerykańskich ustaleń dot. wsparcia przez USA polskiej obronności. "Oczywiście, każda obecność Amerykanów w Polsce wzmacnia naszą obronność, ale ta wynikała z misji pomocy dla Ukrainy. Teraz zostają w Polsce, mimo że tę misję pomocy dla Ukrainy kończą, ale zostają w innych jednostkach - dodał.
Dopytywany o wzmiankowane w amerykańskim komunikacie kwestie optymalizacji i efektywności rozmieszczonych wojsk, szef MON przyznał, że stacjonowanie w Jasionce wiązało się dla Amerykanów z "ogromnymi wydatkami". "Często te podejmowane decyzje wynikają z strategii poszukiwania możliwości lepszego zagospodarowania żołnierzy, a także lepszych warunków finansowych - przypomnę, Jasionka to nie jest teren wojskowy" - przypomniał. Obszar, na którym obecnie stacjonują Amerykanie w Jasionce jest przez nich odpłatnie dzierżawiony od władz lokalnych.
Pytany o przekazane we wtorek informacje amerykańskiej telewizji NBC o rozważanym przez amerykańską administrację wycofaniu nawet 10 tys. żołnierzy z Europy Wschodniej, Kosiniak-Kamysz odwołał się do słów sekretarza obrony USA Pete'a Hegsetha, który w styczniu podczas wizyty w Polsce mówił, że chciałby zwiększania obecności USA w Polsce. Szef MON zaznaczył, że strona polska "bardzo mocno" inwestuje w obecność Amerykanów, np. inwestując w zapewnienie dla nich odpowiedniej infrastruktury.
Minister zwracał też uwagę na to, że bez Polski od początku wojny na Ukrainie ta pomoc nie byłaby możliwa. "Nie docierałaby ani na miejsce, ani na czas. Dzisiaj 95 proc. transportów zarówno z pomocą humanitarną, jak i z pomocą militarną przechodzi przez Polskę" - powiedział. Zapewnił też, że Polska pozostanie zaangażowana w logistyczne zabezpieczenie wsparcia dla Ukrainy, a także w podobny sposób zaangażuje się we wsparcie ewentualnej misji pokojowej, którą państwa zachodnie wysłałyby na Ukrainę po zakończeniu walk.
Amerykańskie wojsko pojawiło się na podrzeszowskim lotnisku wraz z początkiem pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku; od tego czasu Jasionka stała się kluczowym hubem logistycznym dla wsparcia sprzętowego, które państwa zachodnie przekazują Ukrainie. Jako miejsce szczególnie istotne zostało objęte m.in. obroną przeciwlotniczą amerykańskich systemów Patriot.
Z początku wsparcie dla Ukrainy w ramach tzw. grupy Ramstein było kontrolowane przez USA; na mocy ustaleń ze szczytu NATO w Waszyngtonie odpowiedzialność za te kwestię została przeniesiona na NATO, a zatem także inne państwa sojusznicze, które zaczęły brać odpowiedzialność m.in. za ochronę hubu w Jasionce. Dla zluzowania Amerykanów rozmieszczone zostały tam w ostatnich miesiącach systemy przeciwlotnicze z Niemiec i Norwegii.
Unijni przywódcy planują w lipcu szczyt z przywódcą Chin Xi Jinpingiem w Pekinie
Białoruski funkcjonariusz w mundurze uczestniczył w probie forsowania polskiej granicy.
Zdaniem lidera Konfederacji sprawą powinna zająć się też Państwowa Komisja Wyborcza.
Pomijając polityczny wymiar tego wydarzenia, który Polacy różnie mogą oceniać... To trzeba zobaczyć.
Zaatakowali samo centrum miasta, zabijając 34 i raniąc 117 osób
Rozpoczął się kolejny etap renowacji jednej z najbardziej znanych budowli Stambułu.