Senator Krzysztof Piesiewicz zrezygnował ze startu w jesiennych wyborach do Senatu. W oświadczeniu dla radia TOK FM podziękował za wsparcie "wspaniałym zacnym ludziom", którzy tworzyli jego komitet wyborczy. Tymczasem prokuratura prawdopodobnie wznowi postępowanie przeciw niemu.
We wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia skazał troje szantażystów senatora na kary po 1,5 roku więzienia.
"W dniu dzisiejszym zapadł wyrok skazujący osoby, które w sposób przestępczy, w celu dokonania przestępstwa zarejestrowały prowokację przez siebie przygotowaną. Wyrok jest orzeczony, wynika z niego, iż sprawcy są winni" - głosi oświadczenie senatora dla TOK FM.
"W dniu dzisiejszym w mediach elektronicznych zostały nadal powielane materiały zarejestrowane w sposób przestępczy przez przestępców. W tej sytuacji rezygnuję z kandydowania do Senatu RP. Dziękuję dla tych, którzy mnie wspierali i popierali" - oświadczył Piesiewicz.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że we wtorek zebrał wymaganą liczbę podpisów do zarejestrowania jako kandydat do Senatu. "Uprzednio zebrałem odpowiednią liczbę podpisów aby zarejestrować komitet wyborczy i go zarejestrowałem" - napisał w oświadczeniu.
Piesiewicz "serdecznie podziękował tym wszystkim, którzy złożyli podpisy" pod jego kandydaturą do Senatu. "Bardzo za to dziękuję mieszkańcom Warszawy" - podkreślił.
Tymczasem według radia TOK FM, prokuratura musi wznowić śledztwo w sprawie senatora Krzysztofa Piesiewicza, kiedy jego mandat senatora wygaśnie. Sprawa dotyczy filmu opublikowanego przez "Super Express", w którym widać jak senator zażywa biały proszek. Prokuratorzy nie chcą potwierdzić czy Piesiewicz usłyszy zarzuty posiadania i nakłaniania do zażywania narkotyków - informuje radio TOK FM.
Zgodnie z planami MS, za taki czyn nadal groziłaby grzywna lub ograniczenie wolności.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Wciąż aktualne pozostaje stanowisko Trybunału, że Konwencja nie przyznaje „prawa do aborcji”.
Szymon Hołownia wybrany z kolei został wicemarszałkiem Sejmu.
Polskie służby mają wszystkie dane tych osób i ich wizerunki.
Rosyjskie służby chcą rozchwiać społeczeństwo, chcą nas wystraszyć.
Mówi Dani Dajan, przewodniczący Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem.