O wielowiekowej przyjaźni i bliskich kontaktach między Węgrami a Polakami oraz o znaczeniu prawa kanonicznego nie tylko dla Kościoła, ale i dla społeczeństwa mówił prymas Węgier kard. Péter Erdő. 15 września otrzymał on godność doktora honoris causa Uniwersytetu Kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Oto treść wywiadu z arcybiskupem ostrzyhomsko-budapeszteńskim, przeprowadzonego przez KAI:
Jak Ksiądz Kardynał odbiera honorowy doktorat UKSW? Czym jest dla niego?
– Jest to bardzo ważne dla mnie wyróżnienie, i to z wielu powodów – najpierw dlatego, że Uniwersytet im. Kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie cieszy się wysokim uznaniem i prestiżem w Kościele, toteż fakt, iż obdarzył mnie tak wysoką godnością, jest dla mnie powodem wielkiej radości i dumy. Naprawdę czuję się bardzo zaszczycony i ogromnie się z tego powodu cieszę.
Poza tym mam tu wielu kolegów i przyjaciół, a moje pierwsze kontakty z tą uczelnią przypadają jeszcze na czas, gdy była to Akademia Teologii Katolickiej. Już wówczas spotykałem się w różnych miejscach z tutejszymi profesorami i wykładowcami, a później kontakty te jeszcze bardziej się ożywiły po upadku komunizmu, gdy znów mamy wolność, w tym również religijną, dzięki czemu mogliśmy rozwinąć współpracę i wzajemne więzi.
Ksiądz Kardynał jest wybitnym kanonistą. Dlaczego Eminencja wybrał właśnie prawo kanoniczne jako swoją specjalność naukową, a nie np. teologię czy filozofię?
– Najprościej mogę powiedzieć, że po prostu dlatego, że mój ojciec był prawnikiem, specjalistą w dziedzinie prawa cywilnego. Bardzo szybko sam zacząłem interesować się tą dziedziną nauki. Muszę jeszcze dodać, że ojciec, chociaż nie był politykiem, ale jako katolik, a przy tym nie będąc członkiem partii komunistycznej, nie mógł wykonywać swego zawodu. Podejmował różne prace, był m.in. robotnikiem, pracował w administracji, ale nie pozwolono mu zajmować się działalnością prawniczą.
A tymczasem prawo odgrywa bardzo ważną rolę w życiu i Kościoła, i państwa, i społeczeństwa, uznałem więc, że warto byłoby zająć się tą dziedziną. Dlatego, gdy wstąpiłem do seminarium, postanowiłem wybrać jako swą specjalność w obrębie nauczania kościelnego właśnie prawo kanoniczne.
Jakie miejsce zajmuje prawo kanoniczne w życiu nie tylko dzisiejszego Kościoła, ale także współczesnego społeczeństwa?
– Wspomniałem już, że jest to miejsce ważne i znaczące, choć z pewnością trudno jest je porównywać z prawem cywilnym. Nie sposób sobie nawet wyobrazić istnienie i funkcjonowanie zarówno Kościoła, jak i życia politycznego i społecznego bez odpowiednich przepisów jakiegokolwiek prawa – to oczywiste. Dla Kościoła katolickiego taką podstawą jest właśnie prawo kanoniczne, opierające się przede wszystkim na nauczaniu Chrystusa.
Jednocześnie należy pamiętać, że prawo jako takie jest bardzo uwarunkowane społecznie, nierzadko jest ono interpretowane różnie, zależnie od postawy, poglądów i przekonań danej osoby czy organizacji. A prawo kanoniczne, którego korzenie wyrastają z wiary Chrystusowej, a więc z wartości niezmiennych, może odegrać ważną rolę jako mocny punkt odniesienia również dla prawa świeckiego. Oczywiście ma swoją specyfikę, dotyczy zwykle innych rzeczywistości, ale odwołując się do owych niezmiennych fundamentów może stanowić istotną, trwałą podstawę dla innych dziedzin prawa.
Budapeszt, którego arcybiskupem jest Eminencja, był kilka lat temu na trasie wielkiej, ogólnoeuropejskiej akcji – Misji Miejskiej, mającej za zadanie ożywienie życia religijnego w wielkich metropoliach naszego kontynentu. Co zostało z tamtych działań? Na ile misja ta spełniła pokładane w niej oczekiwania, a w jakim stopniu minęła bez śladu?
– Celem tych działań było nie tylko ożywienie życia religijnego w mieście, jego parafiach i w Kościele lokalnym, ale także, a może nawet przede wszystkim pobudzenie zwykłych ludzi do lepszych stosunków wzajemnych, do wzajemnego otwierania się na siebie i do publicznego okazywania swojej wiary. Chodziło nam o to, abyśmy się nie wstydzili swych przekonań religijnych, aby – jeśli można tak powiedzieć – upublicznić wiarę, sprawić, że będzie ona obecna zarówno w prywatnym życiu jednostek, jak i w przestrzeni publicznej naszego miasta, w różnych jego miejscach. Dlatego kładliśmy duży nacisk na to, aby wiarę ożywić przede wszystkim w parafiach i w codziennych kontaktach między ludźmi.
Sama misja odbywała się w 2007 roku, więc już czas jakiś temu, ale jej różnorodne skutki są widoczne do dzisiaj i w tym sensie myślę, że w jakimś stopniu spełniła swe zadanie. Owe ślady to m.in. organizowanie co pewien czas dużych spotkań i imprez kulturalnych, ale inspirowanych wiarą, z udziałem wielu ludzi, niekoniecznie katolików, a nawet wierzących. Są to np. koncerty muzyki religijnej (Gospel), odbywające się w dużych salach i halach, na które przychodzi nieraz kilkanaście albo i więcej tysięcy ludzi, głównie młodych. Nie wiemy, ilu jest wśród nich katolików czy w ogóle wierzących, a ilu niewierzących czy agnostyków. Ale przychodzą, słuchają, coś w nich z tego zostaje.
Jak wspomniałem, misja to nie tylko bezpośrednie przemawianie do konkretnych ludzi, to także oddziaływanie na otoczenie na różne sposoby: koncerty, tygodnie kultury chrześcijańskiej, które też zaczęliśmy organizować właśnie po Misji Miejskiej, spotkania dyskusyjne itp. Nie są to akcje jednorazowe, ale proces ciągły, trwający do dzisiaj, w który wciągniętych jest wiele osób i środowisk. Sądzę, że może nie od razu i nie na jakąś wielką skalę, ale sytuacja religijna stopniowo się poprawia, w każdym razie na pewno wiara coraz bardziej staje się faktem publicznym.
Czy te wydarzenia – koncerty, wystawy, tygodnie kultury itp. odbywają się tylko w Budapeszcie czy też obejmują szerszy obszar?
– Przede wszystkim organizujemy je w stolicy, a od czasu do czasu w jej sąsiedztwie, ale nie obejmują całego kraju. Przynajmniej dotychczas tak było, ale może to się z czasem zmieni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Minister obrony zatwierdził pobór do wojska 7 tys. ortodoksyjnych żydów.
Zmiany w przepisach ruchu drogowego skuteczniej zwalczą piratów.
Europoseł zauważył, że znalazł się w sytuacji "dziwacznej". Bo...